Krzysztof Hołowczyc zajął czwarte miejsce podczas siódmego etapu rajdu Dakar. Polak i jego pilot Jean – Marc Fortin (Mini All 4 racing) utrzymali pozycję wiceliderów. Lider Stephane Peterhansel powiększył przewagę nad Hołkiem do 11.22 minuty.
Na etapie dookoła chilijskiego Copiapo reprezentant Orlen Team i Automobilklubu Polski początkowo jechał początkowo doskonale, przewodząc w stawce. Potem jednak dostał “zadyszki” i tracił kolejne pozycje. Ostatecznie na mecie do zwycięzcy, Nassera Al-Attiyaha okazał się gorszy o 14.57 minuty. Drugi był Robby Gordon. Potwierdza to, że na tym etapie Hummery były wyraźnie szybsze od Mini. Są to samochody napędzane na tylną oś, dodatkowo posiadają system sterowana ciśnieniem ogumienia z poziomu kabiny kierowcy (nie jest to dozwolone w samochodzie czteronapędowym, którym jedzie załoga Orlen Team i Automobilklubu Polski), co daje przewagę na wydmach.
Stephane Peterhansel – numer jeden w zespole Mini powiększył swoją przewagę nad numerem dwa – Hołkiem do 11.22 minuty. Ale Gordon jest już coraz bliżej Polaka (tylko 1.47 minuty straty), z kolei Al-Attiyaha, który poniósł duże straty – teraz je szybko odrabia (choć zostało jeszcze ponad pół godziny). Będzie ciekawie! Na 7. odcinku specjalnym Polak był – co jest tez istotne – szybszy od Nani’ego Romy oraz Giniela De Villiersa.
– Niespecjalnie lubię takie odcinki. Początek był dość fajny i techniczny, ale w dalszej części pojawiły się otwarte przestrzenie. Tam już jechaliśmy ile tylko się dało. To specyficzna próba dla psychiki, kto dłużej wytrzyma i kto nie wpadnie w dziurę na niego czekającą. W obecnej sytuacji, bardzo agresywnego natarcia Hammerów, muszę się rozpędzać w miejscach, które niezbyt lubię i czuję. Nie ma innej opcji żeby wygrać. Cieszę się jednak, że cały etap przejechaliśmy bez spuszczania powietrza z kół. To naprawdę były już pełne wydmy, mieliśmy 2,6 atmosfery z tyłu, gdybym miał mniej samochód szedłby jak przecinak, ale nie chcieliśmy tracić czasu. Bardzo mnie cieszy dzisiejsza czwarta pozycja. Złapaliśmy dwa kapcie, kiedy wyprzedzaliśmy quada. Jechaliśmy w jego kurzu, chcieliśmy go ominąć i uderzyliśmy w kamień. Na szczęście nic się nie stało zawieszeniu, uszkodziliśmy tylko koła. Jak się okazało, dwa. Wymieniliśmy jedno, ale drugie też zaczęło tracić powietrze. Jesteśmy na mecie, rajd jest już w połowie, a my mamy pozycję wicelidera – powiedział Krzysztof Hołowczyc.
Adam Małysz w Mitsubishi Pajero jechał w okolicach pięćdziesiątej pozycji.
Wśród motocyklistów wygrał Marc Coma, ale liderem pozostał Cyril Despres – jego przewaga wynosi 7.48 min. Trzecie miejsce zajmuje Helder Rodrigues (49.39 min.).
Reprezentant Orlen Team i Automobilklubu Polski, Jacek Czachor był dziś dziewiętnasty (strata 24.08 min.). Kapitanowi zespołu dokuczała kontuzja nadgarstka. Marek Dąbrowski, który na trasie się przewrócił i zwichnął kolano, stracił ponad godzinę do zwycięzcy – został sklasyfikowany na 61 pozycji. Czachor w klasyfikacji generalnej jest 17. (2:17.37 godz.), Dąbrowski – 38 (4:25.47 godz.).
– Trasa była trudna, lubię jednak takie odcinki po piasku i one mniej mnie męczą. Pierwsza część OS-u była bardzo szybka, mocno się kurzyło. W dalszej części było sporo nawigacji. Dodatkowo było bardzo wielu kibiców jeżdżących po trasie na motocyklach i quadach. Oni założyli sporo błędnych śladów i trzeba było trzymać się mapy. Jechałem sam dobrze nawigując i osiągnąłem niezły czas. Teraz się zastanawiamy czy wymienić silnik, czy tylko cylinder z głowicą. Wymiana całego silnika wiąże się z 15-minutową karą, zastanawiamy się jednak z mechanikami, czy regeneracja wyłącznie góry silnika będzie wystarczająca – mówił Jacek Czachor.
– Na dziewięćdziesiątym kilometrze nie wytrzymałem nerwowo. Byłem w grupie, która jechała zdecydowanie za wolno, a chciałem walczyć o wynik. Miejsce, w którym zdecydowałem się na manewr, wyglądało bezpiecznie. Uśliznęło mi się jednak przednie koło. W zasadzie położyłem motocykl i nic się nie powinno stać, ale tam nie było miejsca żeby stanąć, w konsekwencji spadłem ze skarpy i zwichnąłem kolano. Musiałem jechać ponad 300 kilometrów praktycznie cały czas na siedząco. Czasami wstawałem na trudniejszych partiach, ale bardzo bolało. Jutro jest dzień wolny, więc mam trochę czasu na regenerację – dodał Marek Dąbrowski.
Jutro dzień przerwy w 34. Rajdzie Dakar. Karawana rajdowa zostaje w miejscowości Copiapo próbując odpocząć przed drugą częścią najtrudniejszego rajdu świata.
Więcej na www.orlenteam.pl.
Zobacz też: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA.
Zobacz też: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA 2.
Zobacz: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA 3
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.