Nie ma jednoznacznej definicji dobrego samochodu. Dla jednych udanym jest ten, który pomiędzy obowiązkowymi przeglądami nie musi zbyt często odwiedzać serwisu.
Dla drugich ważniejsze jest, by nie uszczuplały za nadto zasobu ich portfela przy odwiedzinach na stacji benzynowej. Dla jeszcze innych ideałem będzie ten, który bez większego wysiłku zamieni szary kolor asfaltu w arcydzieło rodem z obrazu Picassa.
Zobacz także:
TESTY
Niestety tak zróżnicowane gusta klientów dostarczają producentom kłopot przy projektowaniu nowych samochodów. Na co postawić? Popracować nad nowym silnikiem czy raczej spędzić kilka miesięcy nad idealnym wyglądem kratki wentylacyjnej na konsoli centralnej? Dołożyć może kilka systemów bezpieczeństwa czy skupić się na poziomie zużycia paliwa?
Oczywiście sprawa jest łatwiejsza dla dużych koncernów. Posiadają one wystarczające zasoby by jednocześnie zatrudnić znanego włoskiego projektanta, dorzucić do tego kilkanaście mądrych głów, które udowodnią, że dotychczas zdefiniowane prawa fizyki obowiązujące podczas pokonywania zakrętów to zaledwie etap przejściowy oraz naszpikować auto całą masą przeróżnych przycisków, których potem użytkownicy będą się bali wciskać by nic nie popsuć.
Sprawa komplikuje się jednak w sytuacji, gdy jesteś małym producentem i zasobność twojego portfela nie pozwala na podobne ekstrawagancje. Co wtedy? Odpowiedź nasuwa się sama – nic na siłę! Nie zadowolimy wszystkich ludzi na świecie! Wybierzmy coś, w czym naprawdę będziemy dobrzy! Skupmy się na tym, co jest naprawdę ważne!
W gamie Subaru niewiele było samochodów zapierających dech w piersiach swoim wyglądem. Nawet Impreza WRX, po zasłonięciu przedniego wlotu i tylnego spoilera, prezentowała się dość przeciętnie. Ot zwykły ładny sedan z zadziorną buźką. Ponadto wewnątrz panował zwykle dość mało efektowny widok a użyte materiały (m.in. w postaci twardych plastików) pozostawiały, delikatnie mówiąc, pewien niedosyt. Co więc o nich sądziłem? Że są fantastyczne!
To nie wygląd ani materiały powodowały, że zawsze lubiłem tą markę. To, co najważniejsze zawsze zostawało ukryte gdzieś tam głęboko w środku. To niesamowita technologia, fenomenalne silniki typu boxer oraz układ jezdny dający masę frajdy z jazdy.
Z lekkim niepokojem podchodziłem do nowego Forestera, którym mieliśmy pokonać kilkaset kilometrów po krętych drogach w rejonie Sewilli. Dlaczego? Problem w tym, że auto wygląda naprawdę świetnie, co mogło oznaczać, że w Subaru zmieniły się priorytety. Czyżby zamiast pompować jeny (których notabene za dużo wcale nie mieli w stosunku do konkurencji) w rzeczy naprawdę istotne skupili się tym razem na rewii mody? Czy nowy Forester to tylko kolejny miejski dziuro łap, który wymięknie przy pierwszym lepszym pagórku?
Po dwóch dniach jeżdżenia samochodem poznałem odpowiedź na zadawane sobie pytania…
NADWOZIE
Uwagę zwraca przede wszystkim masywna sylwetka i agresywne kształty. Linie maski od wysokości reflektorów schodzą się ku środkowi, co nadaje mu groźnego spojrzenia. W mocniejszej wersji z turbiną przedni zderzak pogłębia to wrażenie ostrymi liniami sięgającymi samego dołu. Przedni grill przecięto chromowaną elipsą z dumnym znaczkiem marki.
Z profilu uwagę zwraca stosunkowo duża powierzchnia szyb. To wrażenie spowodowane jest cienkimi słupkami A oraz oklejonymi słupkami B i C czarną folią. Zakończenie tylnej linii dachu stanowi spoiler, który wydłuża nieco sylwetkę. W oczy rzucają się również przednie i tylne lampy, które klinem wcinają się w błotniki.
Tył jest dość prosty, ale spora liczna przetłoczeń nadaje mu nieco dynamiki.
To jest rzeczywiście nietypowy model: wspomniana wcześniej rewia mody. Współczesnej mody w najlepszym wydaniu!
WNĘTRZE
Wnętrze kryje kolejną niespodziankę. Zastosowane materiały są naprawdę wysokiej jakości. Brak tu nieprzyjemnych, twardych i trzeszczących plastików. Elementy spasowane są solidnie i nie budzą zastrzeżeń!
Kształt deski rozdzielczej jest prosty i nieskomplikowany a układ przełączników jasny i czytelny. Trzy duże pokrętła do sterowania klimatyzacją obsługuje się całkowicie intuicyjnie bez odrywania wzroku od kierunku jazdy. Można się trochę przyczepić do wielkości przycisków radia, które są zbyt małe, ale sterowanie z kierownicy całkowicie niweluje ten problem. W miejscu gdzie znajduje się radio alternatywnie może być zamontowana wielofunkcyjna nawigacja satelitarna. Jej problem jest podobny do modelu XV a mianowicie znajduje się za nisko. Przeszkadza to w trakcie jazdy – choć nie tak jak ma to miejsce w mniejszym kompaktowym SUV-ie.
Piętro wyżej znajduje się wielofunkcyjny wyświetlacz przekazujący informacje o pracy samochodu. Wśród wyświetlanych informacji znajdziemy: zużycie paliwa, ocenę ekonomii jazdy, aktywne bezpieczeństwo, zegar, kalendarz i temperaturę zewnętrzną, oraz ekran systemów samodiagnostyki samochodu. Wyświetlacz pokazuje także graficzne interpretacje działania systemów AWD i VDC.
Trzyramienna kierownica pewnie trzyma się w dłoniach. Jest dość mocno obładowana przyciskami i na początku nowego kierowcę może wprawić w lekką konsternację. Jednak po pewnym czasie da się opanować ich rozkład i wszystkie funkcje.
Wnętrze samochodu jest obszerne i żaden z 5 pasażerów nie będzie narzekał na brak miejsca. Dotyczy to zarówno szerokości, wysokości jak i miejsca na nogi. Komfort podróżowania mają zapewnić nowe przednie fotele które są szersze i posiadają większy zakres regulacji. Niestety ich wadą jest bardzo słabe podparcie boczne.
Pojemność bagażnika nie jest najmocniejszą stroną nowego Forestera. Co prawda nieznacznie wzrósł względem poprzednika (do 505 litrów) ale w porównaniu do wyniku np. Mitsubishi Outlandera dzieli go przepaść (884 litry). Pocieszeniem może być prawie równa podłoga po złożeniu foteli, 55 litrowy schowek pod podłogą bagażnika oraz gadżet w postaci automatycznie otwieranej i zamykanej klapy za pomocą przycisku.
SILNIKI
W ofercie znalazły się trzy dwulitrowe jednostki silnikowe typu boxer – dwa benzynowe oraz diesel.
Pierwszy to jednostka wolnossąca o mocy 150 KM. Pozwala ona na względnie dynamiczną jazdę przy optymalnym zużyciu paliwa. Jest to idealna propozycja dla kierowców o spokojnej naturze, którym nie uwłacza przybycie do celu podróży o 10 minut później. Niestety jej dużym mankamentem jest dość irytujący dźwięk przy wyższych obrotach. Co gorsza z całą pewnością będzie on towarzyszył pasażerom non stop jeśli zdecydują się dodatkowo na automatyczną, bezstopniową skrzynię biegów Lineartronic (CVT). Jej dziwną przypadłością jest chęć udowodnienia, że 70 procent podróży da się pokonać, o co najmniej jeden bieg za nisko. Ma nad wyraz dużą skłonność do przeciągania biegów aż do momentu, gdy wskaźnik obrotomierza znajdzie się w okolicach czerwonego pola.
Zdecydowanie bardziej polecamy tu przekładnię manualną albo – w odpowiednim momencie – ręczną zmianę biegów za pomocą łopatek przy kierownicy, dzięki czemu da się wyeliminować ten mankament.
Silnik 150-konny to typowa oferta dla fanów marki i osób jeżdżących spokojnie, niezbyt dynamicznie – turystów, a nie „ścigantów”.
Podobnego jak wyżej problemu nie ma przy drugiej, turbodoładowanej jednostce benzynowej o mocy 240 KM. Można wręcz powiedzieć, że silnik ten stanowi kwintesencję marki! Jest mocny, ochoczo wkręca się nadobroty oraz brzmi fantastycznie. Niestety zachęca dość mocno do dynamicznej jazdy, a wprost proporcjonalnie ze wzrostem adrenaliny niebezpiecznie rośnie również poziom spalania – dochodząc nawet do poziomu 20 l/ 100 km. To dużo, ale pamiętać trzeba, że samochodem z tym silnikiem będą podróżować raczej zamożniejsi klienci, więc nie powinno stanowić to dla nich większego kłopotu.
Wszystko zależy, więc od głowy i nogi: gdy ta druga staje się za ciężka zawsze można powiedzieć: dość! Najważniejsze, że tak fajny motor jest dostępny w ofercie. Tym bardziej, że przy spokojnej jeździe zużycie paliwa nie odbiega od normy.
Ostatnia jednostka to 145 konny boxer diesel zastosowany również w innych modelach Subaru. To, co podoba mi się w nim najbardziej to jego charakterystyka pracy. Jest cichy, emituje bardzo mało wyczuwalne wibracje oraz oferuje moc w znacznie większym zakresie niż klasyczne diesle. Można by nawet rzec, że bardziej przypomina silniki benzynowe niż wysokoprężne. Polecam!
ZAWIESZENIE I NAPĘD
Nie jest łatwo zrobić dobrze prowadzącego się SUV-a. Głównym problemem jest konieczność zastosowania miękkiego zawieszenia by zachować komfort pokonywania nierówności oraz większy prześwit, czyli podwyższony środek ciężkości. Te czynniki w polaczeniu z dużą wagą powodują zwykle, że auto zachowuje jak galareta z uwielbieniem do pochylania się w zakrętach i nurkowaniem przy hamowaniu.
Co ciekawe żaden z tych czynników nie występuje w Foresterze! Auto prowadzi się pewnie i bez żadnych przykrych niespodzianek. Z dużą precyzją pokonuje wąskie i kręte dróżki bez wykazywania jakichkolwiek oznak pod i nadsterowności.
W precyzyjnej jeździe pomaga System Rozdziału Momentu Napędowego Subaru, który uzyskał możliwość bardziej precyzyjnego i szybkiego sterowania dzięki wykorzystaniu informacji o przebiegu jazdy i warunkach drogowych z układu VDC. W efekcie poprawiło się zarówno sterowanie toru jazdy samochodu, jak i wykorzystanie przyczepności przez układ AWD.
Rezultat? Podczas pokonywania zjazdu z autostrady w formie ślimaka (nadmienię, że z dość dużą prędkością) miałem wrażenie, że to koledzy dziennikarze siedzący ze mną w samochodzie prędzej mnie zabiją niż zrobi to Subaru. Można wręcz powiedzieć, że prędzej sami wypadniecie z samochodu, jeśli nie będziecie się mocno trzymać kierownicy (po części również przez słabe podparcie boczne foteli) niż zrobi to samochód.
Również i w terenie auto spisuje się nadspodziewanie dobrze. Przy zjazdach ze stromych wzniesień pomocny okazuje się system X-Mode. Jest to nowy tryb sterowania układem jezdnym i napędowym, opracowany by zwiększyć możliwości terenowe nowego Forestera w najgorszych warunkach drogowych. Ingeruje on w sterowanie silnika, bezstopniowej skrzyni biegów Lineartronic, AWD, VDC i innych systemów. Jednym z elementów jest kontrola prędkości zjazdu (HDC), dzięki której samochód może samoczynnie utrzymywać zadaną prędkość podczas zjeżdżania ze wzniesienia.
Jeśli chodzi o jazdę – same pozytywy!
PODSUMOWANIE
Subaru nie zawiodło projektując nowego Forestera. Jest to kawał dobrej, inżynieryjnej roboty owleczonej w atrakcyjnie odzienie. Pod wieloma względami wysuwa się na prowadzenie w wyścigu w klasie SUV. Dobrze się sprawdzi nie tylko na asfalcie, ale także i w całkiem trudnych warunkach terenowych. Pomimo że został uzbrojony w masę różnych gadżetów i systemów, to jednak czuć, że głównym przesłaniem przy projektowaniu była radość z jazdy i to, co zawsze podobało się fanom marki – charakter.
Co może go zatrzymać? Oczywiście, tradycyjnie już dla tej marki, wysoka cena. Podstawowa wersja ma kosztować około 160 tys. zł, co zapewne mocno wyhamuje zapał wielu potencjalnych klientów.
Myślę jednak, że nie stawia go jednak na przegranej pozycji. Pamiętajmy, że jest spora grupa zagorzałych wielbicieli, dla których już samo słowo „Subaru” jest magią.
WYMIARY
– długość całkowita: 4,595 mm (+35 mm);
– wysokość całkowita: 1,695 mm (+20 mm) – bez relingów;
– szerokość całkowita: 1,795 mm (+15 mm);
– rozstaw osi: 2,640 mm (+25 mm);
– rozstaw kół (przód/tył): 1,545 mm (+15 mm) / 1,550 mm (+20mm);
– minimalny prześwit: 220 mm (+5mm);
– minimalny promień skrętu: 5,3 m;
– długość kabiny: 2,095 mm (+95 mm);
– wysokość wnętrza kabiny: 1,280 mm (-10 mm) – bez okna dachowego;
– szerokość kabiny: 1,540 mm (+20 mm);
– minimalny prześwit: 220 mm;
– kąt natarcia: 25.0;
– kąt zejścia: 26.0;
– długość bagażnika (z pięcioma pasażerami): 940 mm (- 20 mm);
– szerokość bagażnika między nadkolami: 1,073 mm (± 0);
– maksymalna szerokość bagażnika: 1,583 mm (- 4 mm);
– maksymalna szerokość otworu drzwi bagażnika: 1,166 mm (+ 10 mm);
– wewnętrzna wysokość bagażnika: 884 mm (+21 mm);
– pojemność bagażnika: 505 litrów (+ 55 l).
MARCIN KRACZUN
Zdjęcia: Marcin Karaczun oraz Subaru
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.