Polscy kierowcy, nierywalizujący w znaczących seriach europejskich, zanotowali bardzo udane występy.Wielkiego pecha miał natomiast Robertas Kupcikas, Mistrz Polski w VWCC.
Michał Broniszewski i jego włoski zmiennik Giacomo Piccini w samochodzie Ferrari 458 Italia GT2 ukończyli ostatnią, piątą rundę European Le Mans Series – 4-godzinny wyścig na torze Estoril w Portugalii na siódmym miejscu w klasie LM GTE.
Zobacz także:
Weekend rozpoczął się bardzo pechowo dla polsko- włoskiej załogi. Po uzyskaniu bardzo dobrego piątego czasu na pierwszym treningu, Michał Broniszewski wypadł z toru, rozbijając mocno żółto- czarne Ferrari z numerem 80. Na szczęście okazało się, że samochód da się odbudować. Naprawa była jednak tak czasochłonna, że załoga nie stanęła na starcie drugiego treningu. Straciła w ten sposób szanse na znalezienie optymalnego ustawienia samochodu na nieznany do tej pory tor.
Michał Broniszewski: Po przełamaniu pechowej passy w poprzedniej rundzie, liczyliśmy na poprawę piątego miejsca, które zajęliśmy w Paul Ricard, gdzie bardzo niewiele zabrakło nam do podium. I był to realny cel. Niestety, przygoda podczas sesji treningowej na jeszcze miejscami wilgotnym torze pokrzyżowała nam plany. Biorąc to pod uwagę, jesteśmy wraz Giacomo zadowoleni z wyniku. Wkrótce po starcie okazało się, że układ hamulcowy jest zapowietrzony i przez to samochód był mało precyzyjny podczas hamowań. Szczególnie dawało się to we znaki w pierwszych dwóch godzinach wyścigu. 20 minut przed końcem, gdy była szansa na szóste, może nawet piąte miejsce, Giacomo musiał zjechać do boksu, ponieważ uchodziło powietrze z jednej z opon i straciliśmy kilkadziesiąt sekund. Cieszymy się, że udało się przejechać cały wyścig bez poważniejszych przygód, a tempo było naprawdę dobre. Gdyby nie przygoda na treningu, z pewnością była szansa na podium. Po raz pierwszy w karierze byłem w Estoril. Tor, chociaż nie najnowszej generacji podoba mi się. Jest bardzo techniczny, trudny, a przy tym stosunkowo wąski. Dużo traci się na nim, przepuszczając prototypy. Podczas całego weekendu panowała bardzo fajna atmosfera prawdziwego sportowego święta. Było dużo widzów. Chyba jeszcze nigdy nie rozdałem tyle autografów, co w ten weekend!
Szósta runda Blancpain Sprint Series na torze Zolder okazała się bardzo trudna dla Mateusza Lisowskiego i Vincenta Abril. Polsko- francuska załoga miała spore problemy w wyścigu kwalifikacyjnym, jednak wspieranemu przez otoMoto.pl reprezentantowi belgijskiej ekipy Audi WRT udało się przebić z siedemnastego pola na jedenaste, które było także najlepszym wśród zawodników Silver Cup. Oznacza to, że z Belgii Polak wraca z jeszcze większą przewagą w klasyfikacji dla zawodników poniżej 25. roku życia.
W pierwszym wyścigu doszło do sporego zamieszania na pierwszym okrążeniu, przez co Mateusz stracił kilka pozycji, a później dodatkowo musiał zmagać się z samochodem, który przeszedł w tryb awaryjny i spadł na koniec stawki. Podczas pit stopu ekipie udało się odzyskać kilka miejsc i ostatecznie Vincent Abril doprowadził Audi do mety na 17. miejscu w generalce oraz drugim w Silver Cup.
Podczas kolejnej rywalizacji było już znacznie lepiej – zwycięstwo w Silver Cup i na jedną rundę przed końcem sezonu przewaga nad rywalami wynosi 24 punkty.
Mateusz Lisowski: Nastroje po wyścigu kwalifikacyjnym nie był idealne, ponieważ toczyliśmy walkę z samochodem. Straciłem bardzo dużo pozycji i spadłem na koniec stawki w wyniku przejścia samochodu w tryb awaryjny. Zmuszony byłem wyłączyć napięcie i uruchomić auto ponownie. Skończyliśmy finalnie na drugiej pozycji w Silver Cup. Z niedzielnego wyścigu jesteśmy natomiast bardzo zadowoleni, ponieważ wygraliśmy w naszej kategorii. Było trochę problemów technicznych, ale jednak udało nam się utrzymać prowadzenie. Jechałem w wyścigu za zawodnikiem, z którym rywalizuję bezpośrednio w Silver Cup. Udało mi się skutecznie uciec co napaja optymizmem! Zrealizowaliśmy plan broniąc pozycji lidera klasyfikacji Silver Cup.Chciałbym podziękować zespołowi WRT za ogrom pracy, który włożyli podczas tego weekendu, aby postawić nasze R8 do walki, partnerowi otoMoto.pl za to, że mogę dumnie reprezentować Wasze barwy na arenie międzynarodowej. Kibicom za doping! Uwierzcie mi, to był bardzo ciężki weekend dla naszego zespołu. Wyjeżdżamy z Belgii w bardzo dobrych nastrojach. Czas na finałową rundę w Baku!
Na niemieckim torze Hockenheim odbyła się finałowa runda sezonu 2014 w pucharze Volkswagena Scirocco. Była to jednocześnie ostatnia odsłona zmagań w tym cyklu, bowiem w sezonie 2015 Scirocco R-Cup nie będzie kontynuowany. Wyścigowy mistrz Polski – Robertas Kupcikas otrzymał szansę gościnnego startu za kierownicą pucharowego Scirocco w ramach programu wymiany kierowców między seriami wyścigowymi Volkswagena.
Zwycięzca Volkswagen Castrol Cup zakończył kwalifikacje z obiecującym ósmym czasem, świetnie wystartował w wyścigu, ale jego jazda szybko się zakończyła po tym, jak z walki wyeliminował go jeden z konkurentów.
Robertas Kupcikas: Jestem bardzo rozczarowany tym co się stało. W treningach i kwalifikacjach szybko złapałem dobry feeling za kierownicą Scirocco, a ósme miejsce w czasówce pokazało, że nie potrzebuję zbyt wiele czasu, żeby odnaleźć się na torze Hockenheim. Najważniejszy był jednak wyścig, bo to na niego czekałem przez cały weekend. Udało mi się skutecznie wystartować i szybko zyskałem dwie pozycje. Niestety chwilę później stało się coś, na co nie miałem wpływu. Mocne uderzenie z tyłu i kontakt z bandą skończyły moją przygodę. Szkoda, bo czułem, że w ostatnim wyścigu Scirocco R-Cup pokażę się z naprawdę dobrej strony.