Teodor Myszkowski i Andrzej Lewandowski przypieczętowali na torze w Walencji tytuł drugich wicemistrzów sezonu 2016 cyklu Lamborghini Blancpain Super Trofeo Europe w klasie AM.
Polski duet finał światowy pucharu zakończył na czwartej pozycji w klasyfikacji generalnej. W lutym i marcu Myszkowski i Lewandowski wystartują w bliskowschodniej edycji Super Trofeo.
Zobacz także:
Mogło być jeszcze lepiej. Niestety, już w pierwszym zakręcie drugiego wyścigu Blancpain Super Trofeo Europe w samochód Polaków – po zbiorowej kraksie – uderzyło inne auto, zmuszając Lewandowskiego do wycofania się z rywalizacji. Polacy mimo wszystko zakończyli sezon na wysokim, trzecim miejscu w generalce, sięgając po tytuł drugich wicemistrzów.
Teodor Myszkowski: Czujemy oczywiście lekki niedosyt, bo nie z własnej winy straciliśmy w drugim wyścigu szansę na walkę o mistrzostwo, ale mimo wszystko możemy być zadowoleni z całego sezonu. Do pierwszego wyścigu startowałem z pole position i szybko wypracowałem sobie kilkusekundową przewagę, po czym kontrolowałem sytuację i oszczędzałem opony. Na swoim ostatnim kółku straciłem jednak kilka sekund za załogami, które zjechały na pit-stop wcześniej, dlatego Andrzej wrócił na tor na trzecim miejscu, ale ostro walczył, zapewniając nam trzecie podium w tym roku. Nasze auto mocno ucierpiało w drugim wyścigu, ale mechanicy pracują bardzo ciężko nad jego odbudową na światowy finał.
Andrzej Lewandowski: To był nasz pierwszy sezon po dłuższej przerwie i pierwszy w pucharze Lamborghini, więc jesteśmy zadowoleni z finiszu na podium w klasyfikacji generalnej. Nie znaliśmy torów i cały czas się uczyliśmy, więc trzy podia i trzecie miejsce w tabeli to bardzo dobry wynik. W pierwszym wyścigu mieliśmy dużą szansę na zwycięstwo, ale straciliśmy trochę czasu podczas pit-stopów, a później na kilka kółek utknąłem za jednym z wolniejszych kierowców. Na finiszu musiałem ostro walczyć o drugie miejsce, sięgając ostatecznie po kolejne podium. Czułem się pewnie przed drugim wyścigiem i startując na nowych oponach chciałem narzucić mocne tempo od samego początku. Niestety, po błędzie jednego z kierowców byliśmy jedną z siedmiu załóg, które musiały wycofać się z rywalizacji już w pierwszym zakręcie.
W światowym finale zmierzyły się najszybsze załogi Lamborghini z Europy, Azji i Ameryki. W stawce 26 ekip Myszkowski i Lewandowski sięgnęli po czwarte i piąte miejsca w wyścigach, co dało im ostatecznie czwartą pozycję w klasyfikacji generalnej Lamborghini Blancpain Super Trofeo.
Teodor Myszkowski: Cieszę się, że w obu wyścigach byliśmy w czołówce, pokonując także wszystkich rywali z Azji i Ameryki. Mieliśmy bardzo dobre tempo, a w pierwszym starcie już na poczatku ustanowiłem najlepszy czas okrążenia. Dobraliśmy jednak ciśnienia spodziewając się nieco wyższej temperatury asfaltu i nieco za bardzo zużyliśmy tylne opony. Na finiszu nie byliśmy więc w stanie walczyć o podium. W drugim wyścigu mieliśmy z kolei sporego pecha. W pewnym momencie, w drugim zakręcie, w nasze auto mocno uderzył jeden z rywali. Samochód obrócił się i zgasł, przez co straciliśmy przynajmniej kilkanaście sekund. Byłem przekonany, że doszło do sporych uszkodzeń, dlatego pierwsze okrążeniach jechałem bardzo ostrożnie, ale na finiszu byłem w stanie przebić się na piąte miejsce. Szkoda tej przygody, bo tuż przed nią jechaliśmy zaraz za autem, które ostatecznie było drugie, więc mieliśmy sporą szansę na podium. To był jednak bardzo udany weekend i sezon. Nie możemy już doczekać się powrotu za kierowcę w roku 2017.
Andrzej Lewandowski: Mieliśmy przed światowym finałem ambitne plany i ostatecznie niewiele zabrakło nam do ich realizacji. W pierwszym wyścigu byliśmy szybcy, szczególnie na początku, ale zwyczajnie nie trafiliśmy z ciśnieniami opon i na finiszu nie byliśmy już w stanie zaatakować pierwszej trójki. W drugim biegu liczyliśmy na walkę o zwycięstwo na mokrym torze, ale niestety nasze plany pokrzyżowały kwalifikacje, podczas których na moim najlepszym okrążeniu pojawiła się czerwona flaga. Startowałem więc z dwunastego pola, ale szybko zyskałem sześć pozycji, a następnie Teodor także jechał bardzo dobrym tempem. Niestety, szansy na walkę o podium pozbawił nas rywal, który za swój manewr dostał zresztą dziesięć sekund kary, ale takie są wyścigi. Najważniejsze, że pokazaliśmy się w tym roku z dobrej strony, poznaliśmy auto i tory, a do tego trzy razy stanęliśmy na podium. Wrócimy do walki za rok, z jeszcze lepszym tempem i wyżej postawioną poprzeczką. Za ten sezon chcielibyśmy obaj podziękować naszemu zespołowi, który przez cały rok świetnie pracował nad przygotowaniem auta i przede wszystkim polskim kibicom, którzy dopingowali nas podczas każdej rundy, także w Walencji. Do zobaczenia!
Fot.: Łukasz Świderek