WYŚCIGI GÓRSKIE: SOPOT PECHOWY DLA MISTRZA POLSKI

Nie wszyscy kierowcy pozytywnie wspominać będą inaugurację Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski 2020 czyli Grand Prix Sopot- Gdynia.

Gdyby po zawodach – na ceremonii rozdania nagród, przyznawano puchar dla największego pechowca, to bezapelacyjnie trafiłby on do rąk Szymona Łukaszczyka.


Zobacz także:

SPORT


 

Urzędujący Mistrz Polski GSMP 2019 w Kategorii II przed rozpoczęciem pierwszego wyścigu był wymieniany w ścisłym gronie pretendentów do zwycięstwa. Zwłaszcza, że do Trójmiasta przywiózł swojego mistrzowskiego Mitsubishi Lancera Evo V AMS, w jeszcze mocniejszej specyfikacji.

Uzyskiwane czasy podjazdów wyraźnie pokazywały, że rozpoczęcie trzeciego pełnego sezonu wyścigów górskich, od podwójnego zwycięstwa, jest dla Zakopiańczyka w pełni realną perspektywą. Szymon, wygrywał ze swoimi konkurentami, we wszystkich podjazdach treningowych i wyścigowych, do których wystartował, ale niestety finalnie przegrał z awarią oraz z rzadko spotykaną kumulacją sportowego pecha.

Po pierwszym treningu, pod namiot serwisowy wrócił na lawecie. Zespół zmobilizował wszystkie siły, żeby usunąć problemy ze sprzęgłem, ale gdy to się już udało, to zabrakło dosłownie minuty, żeby samochód o wyznaczonym czasie stanął na linii startu.

Zawodnik musiał wycofać się z rywalizacji, ale został dopuszczony, poza klasyfikacją do przejechania drugiego podjazdu wyścigowego. Wykręconym wtedy najlepszym wynikiem w całej stawce, dał jasny sygnał, że jest gotowy, by w wrócić do walki w drugim wyścigu.

Również dwa przejazdy treningowe i pierwszy podjazd wyścigowy drugiej serii należały do niego. Przed finałowym pojedynkiem miał, nad drugim w klasyfikacji Dubaiem, 3,646 sekundy przewagi. Zapowiadało się więc na podwójne zwycięstwo zawodników w samochodach przygotowywanych przez AMS Stopka Race & Rally Car Service i 4Turbo.

Niestety pech znów dopadł Łukaszczyka, który po awarii napędów zatrzymał się tuż po starcie. Walkę o pierwsze punkty musi odłożyć do rund 3. i 4., które za niewiele ponad dwa tygodnie odbędą się na Słowacji.

Szymon Łukaszczyk: Wspólnie z zespołem przeżywaliśmy już trudne sportowe momenty, ale z wydarzeniami minionego weekendu szczególnie trudno jest mi się pogodzić. Naprawdę długo wyczekiwaliśmy na ten moment, a rezultaty poszczególnych podjazdów pokazały, że ogrom pracy i czas spędzony w warsztacie dał realne efekty. Jazda Lancerem w nowej specyfikacji była ogromną przyjemnością, a atmosfera na serwisie i na trasie sprawiła, że czułem się świetnie. Niestety motorsport znów pokazał nam swoją nieobliczalną stronę i po paśmie sukcesów trafiła nam się kumulacja pecha. W sobotę zabrakło naprawdę niewiele, ale tym mocniej zmobilizowani ruszyliśmy do walki drugiego dnia. Zespół włożył w ten weekend całe serce, ale tym razem nawet to nie wystarczyło. W tym skróconym sezonie, mocno to skomplikowało plan obrony tytułu, ale nie poddajemy się i na wyścig Pezinská Baba stawimy się jeszcze silniejsi.

Fot.: UMA Fotografia – Agnieszka Wołkowicz