Podczas rozgrywanych w Alkersleben zawodów Speed Days 2012, Grzegorz Staszewski nie dał szans rywalom na dystansie ¼ mili, zdobywając tytuł King of Germany.
Zawodnik zespołu Castrol EDGE Team nie tylko zdobył tytuł King of Germany, lecz także ustanowił swój rekord życiowy, przejeżdżając dystans ¼ mili z czasem 8,352 sek. W półfinale Staszewski spotkał się z faworytem gospodarzy, Michaelem Vogtem. Corvette VTG Polaka i Chevrolet Bel Air Niemca to dwa najszybsze auta tej imprezy.
– Już po eliminacjach wiedzieliśmy, że w tym roku mamy bardzo mocną konkurencję – relacjonuje Staszewski. Musiałem podjąć ryzyko, decydując się w półfinale z Vogtem na ryzykowny start niemal na granicy falstartu. Dzięki temu udało mi się uzyskać bardzo dobry czas reakcji – 0,072 sek., który zdecydował o wygranej.
Niemiec uzyskał wprawdzie znakomity czas przejazdu – 8,160 sek., miał jednak słabszy niż Polak czas reakcji – 0,346 sek., co przekreśliło jego szanse na zwycięstwo i walkę o tytuł King of Germany. W finale Staszewski pokonał kolegę ze stajni Dunlop No Limit VTG Racing Team, Marcina Blautha, jeżdżącego Chevroletem Camaro SS, uzyskując czas 8,43 sek.
Zawodnik Castrol EDGE Team wygrał również w klasie AWD, uzyskując wynik 8,76 sek. Ciekawostką jest fakt, że na zawodach Speed Days Polacy już czwarty raz z rzędu zdobywają tytuł King of Germany (po dwa takie tytuły mają na swoim koncie Staszewski i Blauth).
Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku wynik finałowego biegu o tytuł King of Germany był odwrotny, a szanse na zwycięstwo Grzegorza Staszewskiego pogrzebała awaria silnika Corvetty. W tym roku też niewiele brakowało, by awaria skrzyni biegów pokrzyżowała plany kierowcy Castrol EDGE Team. Na szczęście udało się sprowadzić nową skrzynię z USA i zamontować ją przed zawodami w Alkersleben.
– W zawodach nie liczą się pojedyncze rekordy i czasy przejazdów, ale bezpośrednia rywalizacja rozegrana systemem pucharowym. W wyścigu równoległym dwóch aut decyduje błyskawiczna reakcja kierowcy, refleks i opanowanie. Cieszę się, że już trzeci rok z rzędu bezkonkurencyjni okazali się polscy zawodnicy. Minimalnie lepszy ode mnie okazał się Grzesiek Staszewski, ale to nie ma znaczenia. Liczy się dobra zabawa i pasjonująca rywalizacja. Kiedy pierwszy raz startowaliśmy w King of Germany, byliśmy anonimowi. Przez kilka lat zapracowaliśmy sobie na miano faworytów tej prestiżowej imprezy, a coraz więcej ludzi przyjeżdża tu z Polski, żeby nas dopingować. To jest fantastyczne – powiedział Marcin Blauth.
Następny start Grzegorza Staszewskiego zaplanowany jest na 23 czerwca w węgierskim Kunmadaras. Podejmie tam próbę pobicia rekordu Europy. A może nawet uda się zejść poniżej 8 sekund?
Więcej informacji: www.speeddays.info, a także www.team.vtg.pl.
Fot. Adam HARRY Charuk
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.