Przeważająca część firm borykających się z problemami finansowymi działa w sektorze transportu – taka jest opinia ekspertów.
Na podstawie danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego sygnalizują, że liczba upadłości z roku na rok będzie coraz większa.
Zobacz relacje:
Jednocześnie przekonują, że postępowanie restrukturyzacyjne, a w ostateczności procedura upadłościowa, może być jedyną receptą dla przedsiębiorców z branży transportowej.
Jak podkreślają eksperci z kancelarii Mikulewicz Ostaszewski, obecnie około 20 proc. firm z polskiej branży transportowej jest zadłużona na niemal miliard złotych. Swoje szacunki oparli na danych Krajowego Rejestru Długów.
Jednocześnie, na podstawie informacji opublikowanych przez Monitor Sądowy i Gospodarczy, wywodzą, że w 2017 roku upadło 17 firm transportowych, co stanowi prawie 50 proc. nadwyżkę w stosunku do roku poprzedniego. Do października 2018 roku wynik ten został podwyższony, kiedy ogłoszono upadłość w stosunku do 18 podmiotów z tego sektora.
– W ostatnim czasie zajmowaliśmy się kilkudziesięcioma sprawami dotyczącymi upadłości gospodarczych z branży transportowej. Czynnikami, które najczęściej wpływają na trudną sytuację finansową przedsiębiorstw z tego sektora są m.in. wzrost kosztów, coraz silniejsza konkurencja w branży, zatory płatnicze czy niedobór pracowników. Dynamika tego procesu jest tak duża, że musieliśmy uruchomić nowe biura naszej kancelarii w Sopocie oraz Katowicach – przekonuje adw. Marcin Ostaszewski, partner w kancelarii Mikulewicz Ostaszewski.
Analiza dokumentacji przewoźników, opracowana przez kancelarię wykazała, że w większości przypadków przyczyną pogorszenia ich kondycji finansowej jest fakt, iż firmy transportowe są słabszymi stronami umowy, co niekorzystnie wpływa na ich bezpieczeństwo finansowe. Eksperci zwracają uwagę, że przedsiębiorcy działający w branży często są obligowani prawnie do płacenia wysokich kar, w tym między innymi za opóźnienia w realizacji zleceń.
Jednocześnie zleceniodawcy – firmy spedycyjne, zastrzegają sobie możliwość odwołania przewozu, nawet do momentu rozpoczęcia realizacji zlecenia przez podstawienie pojazdu do wykonania usługi transportu. W efekcie, firmy transportowe ponoszą dodatkowe, wysokie koszty i tracą płynność finansową.
Eksperci zwracają uwagę na ostatni raport Coface z 2019 roku, dotyczący upadłości i restrukturyzacji firm w Polsce, który wskazuje, że wzrost liczby niewypłacalności w branży transportowej wynosi ponad 50 proc. Z kolei analiza wartości przeterminowanych należności świadczy o tym, że płynność w branży transportowej osiąga wartość krytyczną. Jednocześnie szacują, że fala upadłości w sektorze wzrośnie w drugim kwartale 2020 roku.
Przyczyną tendencji wzrostowej będzie wprowadzenie w życie dyrektywy Parlamentu Europejskiego, określającej nowe zasady limitów czasowych oraz wynagrodzeń dla pracowników delegowanych poza granice kraju.
– Zatwierdzona ostatecznie w czerwcu 2018 r. dyrektywa wprowadza limit czasowy delegowania pracowników w to samo miejsce i do tej samej pracy. Wynagrodzenie pracowników delegowanych będzie też trzeba uwzględnić pod kątem wynagrodzeń lokalnych, obowiązujących w miejscu wykonania zlecenia. Z całą pewnością, taka regulacja prawna ma na celu chronić interesy państw najbogatszych, tym samym spowalniając gospodarkę państw biedniejszych, takich jak Polska – prognozuje adw. Marcin Ostaszewski, partner w kancelarii Mikulewicz Ostaszewski.
W opinii ekspertów receptą na przewidywany kryzys w branży transportowej stają się rozwiązania ukształtowane przez prawo restrukturyzacyjne i upadłościowe. Podjęcie kroków w celu zrestrukturyzowania przedsiębiorstwa borykającego się z problemami finansowymi, poprzez opracowanie odpowiedniej, długofalowej strategii, zbudowanej na szczegółowym planie finansowym oraz porozumieniach z podmiotami ekonomicznie powiązanymi z przedsiębiorstwem, może pozwolić na utrzymanie się na rynku i zażegnanie kryzysu finansowego
W przypadku zaistnienia stanu niewypłacalności po stronie podmiotu gospodarczego, koniecznym staje się, w świetle obowiązującego prawa, sporządzenie i złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. Eksperci podkreślają, że przesłanką uruchomienia tej procedury jest fakt powstania niewypłacalności po stronie dłużnika, czyli sytuacja, w której nie jest on w stanie realizować swoich bieżących zobowiązań przez okres trzech miesięcy.
Kolejnym kryterium umożliwiającym ogłoszenie upadłości gospodarczej jest posiadanie majątku, który wystarczy przynajmniej na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego, i częściowe zaspokojenie wierzycieli. Należy mieć na uwadze, że majątek ten powinien być wolny od obciążeń, jak choćby hipoteki czy zastawy.
– Z naszego doświadczenia wynika, że jeśli zasoby dłużnika nie pozwalają na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego i przynajmniej częściowe zaspokojenie wierzycieli lub wystarczą tylko na koszty związane z postępowaniem, wniosek o upadłość gospodarczą z dużą dozą pewności zostanie przez sąd oddalony. Niestety, wielu przedsiębiorców z branży transportowej zaczyna rozważać możliwość ogłoszenia upadłości zbyt późno. Rozwiązanie krytycznej sytuacji finansowej jest wówczas znacznie trudniejsze i bardziej czasochłonne – podsumowuje adw. Marcin Ostaszewski, partner w kancelarii Mikulewicz Ostaszewski.