Europosłowie przyjęli w czwartek 9 listopada swoje stanowisko w sprawie Euro 7.
Zagłosowali za rozwodnioną i praktycznie bezużyteczną wersją normy emisji zanieczyszczeń do powietrza dla samochodów. Jeśli rozporządzenie nie zostanie poprawione, producenci z pewnością wykorzystają je do reklamowania jako czystszych pojazdów, które wcale nie będą lepsze od wprowadzanych na rynek teraz.
Zobacz także:
T&E: EUROPEJSCY PRODUCENCI CIĘŻARÓWEK MOGĄ STRACIĆ 11% RYNKU W UE
Unijni prawodawcy powinni zmienić nazwę projektu rozporządzenia o emisji spalin z pojazdów na “Euro 6 F“, aby uniknąć masowego greenwashingu emitujących szkodliwe zanieczyszczenia samochodów, twierdzi sieć organizacji środowiskowych Transport & Environment (T&E). Parlament Europejski poparł wersję normy “Euro 7“, która w żaden znaczący sposób nie zwiększa ochrony przed zanieczyszczeniem powietrza w porównaniu ze swoją poprzedniczką, „Euro 6”. Jeśli jej ostateczna wersja będzie wyglądała w ten sposób, utrzymany zostanie ten sam limit stężenia tlenków azotu (NOx) dla samochodów benzynowych, co w przypadku normy Euro 6. W niewielkim stopniu poprawione ma być testowanie pojazdów, mające kluczowe znaczenie dla zapewnienia faktycznego przestrzegania limitów. Skromnym postępem można też nazwać zajęcie się emisjami z opon i klocków hamulcowych.
Producentom samochodów zmiany się podobają, ponieważ zazwyczaj stosują normę “Euro”, aby sprzedawać swoje pojazdy konsumentom jako “czyste“. Z drugiej strony organy regulacyjne, krajowe i lokalne, często polegają na niej podejmując decyzje co do tego, które samochody mogą swobodnie wjeżdżać do stref niskoemisyjnych i płacić niższe stawki podatków od pojazdów.
Anna Krajińska, kierownik ds. emisji spalin i jakości powietrza w T&E, powiedziała: Uchwalona dziś norma Euro 7 jest gorzej niż bezużyteczna. Koncerny samochodowe wykorzystają ją do greenwashingu samochodów, które nie są wcale czystsze niż obecnie. Przepisy ostatniej normy emisji spalin, którą będą musiały spełnić silniki spalinowe, są praktycznie martwe. Prawodawcy powinni mieć na tyle przyzwoitości, aby zmienić nazwę regulacji na Euro 6F lub się z niej wycofać.
Europosłowie poparli dziś rozporządzenie dotyczące normy Euro 7, które w porównaniu z pierwotną propozycją Komisji Europejskiej oznacza:
– Osłabienie normy dla samochodów ciężarowych przez dopuszczenie około dwukrotnie wyższych limitów NOx;
– Osłabienie normy dla samochodów dostawczych tak, że będą o 30% słabsze w zakresie emisji NOx;
– Osłabienie warunków testowania samochodów, w tym tych dotyczących przyspieszenia, temperatury i wysokości n.p.m., z powrotem do poziomu wymogów normy Euro 6;
– Znaczne osłabienie wymogów dotyczących testowania samochodów ciężarowych, oznaczające niemal całkowity powrót do normy Euro 6;
– Poważne opóźnienie wdrożenia normy Euro 7, które oznacza, że samochody nie będą musiały osiągnąć zgodności z limitami przed upływem trzech lat od przyjęcia wszystkich związanych z tym rozporządzeniem przepisów. W przypadku samochodów ciężarowych przepisy będą obowiązywać najwcześniej od 2030 roku.
W tym tygodniu główne europejskie gazety doniosły, że przemysł samochodowy zorganizował kampanię lobbingową opartą na dezinformacji, aby osłabić pierwotne plany dotyczące Euro 7, które zapobiegłyby 35 000 przedwczesnych zgonów.
Parlament Europejski rozpocznie teraz negocjacje trójstronne z Radą UE i Komisją, aby zdecydować o ostatecznej wersji przepisów. Rada UE popiera jeszcze słabszą wersję Euro 7. T&E ocenia, że jeśli ustawodawcy nie zmienią nazwy rozporządzenia podczas negocjacji, Komisja Europejska powinna skorzystać ze swoich uprawnień do wycofania przepisów. Szkody wyrządzone przez greenwashing przeważyłyby bowiem nad wszelkimi drobnymi postępami w zakresie normy Euro 7.