SPORTOWA NIEDZIELA: RAJDY, WYŚCIGI, RALLYCROSS

Z różnym powodzeniem startowali polscy kierowcy w niedzianych zawodach w kraju i za granicą. Cenne punkty Rajdowych Mistrzostw Europy wywalczył Michał Sołowow. Na torze startowali zawodnicy w samochodach, ale także na motocyklach, a po pustyni jechał Orlen Team.

A oto relacje z poszczególnych imprez.

GEKO YPRES RALLY

Michał Sołowow i Maciek Baran (Peugeot 207 S2000) zajęli piąte miejsce w klasyfikacji generalnej GEKO Ypres Rally – piątej rundzie Mistrzostw Europy, połączonej z cyklem Intercontinental Rally Challenge. W IRC załoga Cersanit Rally Team została sklasyfikowana na 4 pozycji.

Był to ósmy start kielecko – krakowskiego duetu w belgijskim klasyku. Polacy zdobyli 11 punktów awansowali na czwarte miejsce w mistrzostwach Europy. Zawody wygrał Fin Juho Hänninen (Skoda Fabia S2000), który wyprzedził Belga Freddy Loixa (Peugeot 207 S2000) oraz Pietera Tsjoena (Skoda Fabia S2000).


Zobacz także:
SPORTOWA SOBOTA: RAJDY, WYŚCIGI, RALLYCROSS


Michał Sołowow: To były dwa dni fantastycznej jazdy. Jestem zadowolony z tempa i z samochodu. Już dawno nie jechało nam się tak fajnie po asfaltach. Konkurencja jak zwykle na najwyższym poziomie. Wiele razy powtarzam, że Ypres to jeden z najtrudniejszych i najbardziej wymagających rajdów asfaltowych w Europie. W tym roku było tak samo. Dlatego lubimy tutaj startować. Zdobyliśmy punkty do Mistrzostw Europy, a to oznacza, że nadal liczymy się w „grze” o tytuł. Mamy motywację, aby w kolejnych zawodach pojechać jeszcze lepiej.

Maciek Baran: Ypres to jeden z moich ulubionych rajdów. Świetne trasy, mnóstwo kibiców, wspaniała atmosfera i walka zawsze do samego końca. Przed rajdem myśleliśmy, że jak się uda powalczyć o szóste, siódme miejsce to będzie dobrze. A jest piąte i to jest naprawdę rewelacyjny wynik! Naprawdę bardzo się cieszymy.

Już za niecałe dwa tygodnie załoga Synthos Cersanit Rally Team wystartuje w Rajdzie Bosforu w Turcji (6-8 lipca 2012), kolejnej rundzie Mistrzostw Europy.

Wyniki: 1. Juho Hänninen i Mikko Markkula (Skoda Fabia S2000); 2. Freddy Loix i Lara Vanneste (Peugeot 207 S2000) – 46,5 sek.; 3. Pieter Tsjoen i Eddy Chevaillier (Skoda Fabia S2000) – 2.14,6 min.; 4. Patrick Snijers i Johan Gitsels (Mini S2000) – 2.55,7 min.; 5. Michał Sołowow i Maciek Baran (Peugeot 207 S2000) – 5.25,4 min.; 6. Patrik Flodin i Göran Bergsten (Ford Fiesta S2000) – 5.55,5 min.

Klasyfikacja Mistrzostw Europy: 1. Juho Hänninen – 128 pkt.; 2. Giandomenico Basso – 39 pkt.; 3. Dimitar Iliew – 37 pkt.; 4. Michał Sołowow- 36 pkt.; 5. Jan Kopecky – 35 pkt.

DANIEL BUKOWSKI ZNÓW NAJSZYBSZY

Zespół Suzuki GRANDys duo zdominował drugi dzień trzeciej rundy Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski w Poznaniu wygrywając wszystkie wyścigi.

Dzień doskonale rozpoczął Daniel Bukowski (na zdjęciu na czołówce), który w mistrzowski sposób rozegrał pojedynek z Markiem Szkopkiem. Aktualny Mistrz Polski przez większość dystansu spokojnie jechał za swoim rywalem, aby w końcówce przeprowadzić decydujący atak. Dzięki drugiej z rzędu wygranej Daniel traci do Marka już tylko 17 punktów w klasyfikacji generalnej i mimo, że nie startował na Słowacji nadal ma szanse na obronę tytułu.

W połączonym wyścigu klas Superbike i Superstock 1000 bezapelacyjnie najlepszy był Andy Meklau (na zdjęciu powyżej), który prowadził od pierwszego do ostatniego okrążenia.

W Superbike trzecie zwycięstwo z rzędu odniósł Marko Jerman i z przewagą 42 punktów prowadzi w mistrzostwach Polski. W dzisiejszym wyścigu nie startował Mariusz Durynek.


PORSCHE MOBIL 1 SUPERCUP

W wyścigu Porsche Mobil 1 Supercup na torze ulicznym w Walencji doskonale spisał się Robert Lukas. zawodnik zespołu FÖRCH Racing stanął na podium – zajął trzecie miejsce.

Szansę na zajęcie jeszcze wyższej pozycji stracił natomiast Kuba Giermaziak (VERVA Racing Team), który jechał na trzecim miejscu, ale po popełnieniu błędu (obróciło samochód) i otrzymaniu kary za falstart spadł na dalsze (dziesiąte) miejsce. Kuba popisał się dobrym startem, ale w rezultacie stracił punkty i zajmuje obecnie dopiero szóste miejsce w klasyfikacji.

W wyścigu ścigali się jeszcze: najmłodszy w stawce, 18-letni Patryk Szczerbinski (VERVA Racing Team – trzynaste miejsce) oraz Mateusz Lisowski (FÖRCH Racing – ostatnia, osiemnasta lokata). Ten ostatni przebił oponę (najechał na spojler, który odpadł z poprzedzającego go pojazdu) i9 tez otrzymał 30 sekund kary za falstart.

Weekend w Walencji był więc pouczający dla naszych kierowców: w trakcie wyścigu widać ich było w czołówce (był moment, gdy wszyscy mieścili się w “10”), na mecie jednak – poza Lukasem – było smutno…

Mateusz Lisowski: Miałem bardzo dobry wyścig aż do momentu, gdy najechałem na spojler, który odpadł Bleekemolenowi. Starałem się hamować, ale nie byłem w stanie go ominąć. Przy 270 km/h nie można wykonywać żadnych nagłych ruchów, bo sytuacja może się skończyć znacznie gorzej. Złapałem kapcia i musiałem zjechać do boksów, gdyż wibracje w oponie były bardzo silne. Co więcej, spoiler ten rozbił mi lampę, a potem uderzył w przednią szybę Isaaca Tutumlu. To wręcz nieprawdopodobne. W dalszej części wyścigu miałem tempo na granicy pierwszej szóstki, co dobrze rokuje na przyszłość. Jednocześnie trzeba pamiętać, że nadal nie wyczuwam tego auta tak, jakbym sobie tego życzył. Komuś, kto nigdy takim samochodem nie jechał po torze może być trudno zrozumieć jak niełatwy jest on w prowadzeniu. Opanowanie hamulca, międzygazu czy balans całym autem wymagają doświadczenia. Przykładowo podczas hamowania trzeba uważać, by ciśnienie w systemie nie wzrastało, ale jednocześnie utrzymywało się na właściwym poziomie. Wychowywałem się na autach przednionapędowych, stąd przyzwyczajenie się do tylnonapędówki zajmuje mi trochę czasu. Jest to jednak dla mnie świetne wyzwanie. W wyścigu pokazałem, że umiem walczyć, a gdyby nie ten pech, to na pewno przyjechałbym w pierwszej dziesiątce. Z pewnością to wielki dzień dla ekipy Förch Racing. Robert Lukas, z którym jeżdżę w tym samym teamie zajął znakomite trzecie miejsce. Korzystając z okazji chciałbym podziękować Volkswagen Motorsport za objęcie mnie programem juniorskim, bez którego mój start w Porsche Mobil 1 Supercup nie doszedłby do skutku. Drugi występ w tym cyklu, tym razem na torze Silverstone również traktuję treningowo. Zupełnie nie znam tego obiektu. Co innego Hockenheim – tam będę liczył na dobry na wynik.

RAJD SARDYNII

Kuba Przygoński po dwóch pierwszych odcinkach specjalnych, z których składał się pierwszy etap Sardegna Rally Race zajmuje dziewiąta lokatę w klasyfikacji Mistrzostw Świata. Młody zawodnik Orlen Team i Automobilklubu Polski miał niegroźny upadek, nic mu się jednak nie stało. Klasę Open Trophy zdominowali lokalni zawodnicy. Startujący w niej Polacy: Jacek Czachor i Marek Dąbrowski byli kolejno czwarty i dziesiąty.

Rajd rozpoczął się w bardzo gorącej atmosferze. Od rana na Sardynii świeciło palące słońce, a temperatura oscylowała w okolicach 40 stopni. W planie dnia do pokonania były dwa odcinki specjalne, pierwszy liczył 90,3, a drugi 85,9 kilometra.

Pierwszy odcinek specjalny wygrał Włoch Alessandro Botturi, drugi OS – niespodziewanie Hiszpan Escale Palaez. Po pierwszym etapie liderem jest Botturi, przed Viladomsem (strata 1.11,75 min.) i Comą (+1.29.,45 min.). Kuba Przygoński, zajmuje 9. miejsce, do lidera traci 8.49 min.

– Rozpoczęliśmy w potwornym upale, który powodował dyskomfort jazdy. Musiałem się trochę przyzwyczaić zarówno do specyfiki trasy jak i do temperatur. Jedziemy po bardzo specyficznym, twardym terenie, który jest niespotykany podczas innych rund Mistrzostw Świata. Pracujemy również nad optymalnym zestrojeniem poszczególnych podzespołów motocykla, aby się lepiej prowadził. Na drugim dzisiejszym odcinku specjalnym miałem mały problem. Patrzyłem w Road Book i starałem się jechać jak najszybciej. Niestety zbyt późno zauważyłem ścieżkę, w którą powinienem skręcić. Próbowałem wyhamować maszynę, jednak przestrzeliłem drogę i upadłem. Na szczęście nic się nie stało i jestem na mecie z całkiem dobrym rezultatem – mówił Kuba Przygoński.

W Open Trophy zdecydowanie tempo nadają lokalni zawodnicy. Włosi zajmują trzy pierwsze pozycje w generalce, prowadzi Graziani, przed Mancą (1.14,48 min.) oraz Ciottim (7.21,31 min.). Jacek Czachor jest zaraz za liderami ze stratą 9.46,42, Marek Dąbrowski zajmuje dziesiątą lokatę, traci 34.30,25 min.

– Graziani to bardzo szybki zawodnik, który niejednokrotnie potwierdził swoją klasę na trasach Sardynii. Cały czas muszę szczególnie uważać na nogę, którą w dalszym ciągu rehabilituję po kontuzji. Jedzie mi się jednak bardzo dobrze i nawiązuję walkę. Pierwszy odcinek specjalny upłynął pod znakiem szukania optymalnego tempa jazdy, drugi pojechałem znacznie lepiej. Na trasie dogoniłem Andreę Mayer, zdziwiłem się jak szybko ona jechała, głowa latała jej na wszystkie strony. Nie byłem w stanie wyprzedzić jej przez kolejne piętnaście kilometrów. Rywalizacja się dopiero zaczęła i jeszcze wiele kilometrów przed nami – komentował Jacek Czachor.

– Jestem całkiem zadowolony z dzisiejszej rywalizacji. Bardzo wielu zawodników wyprzedziłem na etapie. Myślę, że klasyfikacja może jeszcze ulec zmianie, gdyż zostaną doliczone kary. Startowaliśmy w grupie i sporo zawodników wyprzedziłem. Jestem w dobrej formie i mam nadzieję, że jeszcze przyspieszę na kolejnych etapach – powiedział Marek Dąbrowski.

Więcej: www.orlenteam.pl.

RALLYCROSS: PIEKIELNY FINAŁ

Niezwykle ekstremalnie wyglądał finał A klasy Super 1600 podczas 5. rundy Mistrzostw Europy Rallycross w Norwegii na torze w Hell. Osiem aut starło się dosłownie bok w bok i co okrążenie liczba zdolnych do walki pojazdów malała. Kontaktowa jazda nie ominęła także Krzysztofa Skorupskiego startującego w VW Polo Super 1600.

Już na pierwszym okrążeniu otrzymał cios od rywala w tylne prawe koło. Poddało się zawieszenie i koło ustawiło się w ogromny negatyw. Zawieszenie było już osłabione po wcześniejszej walce w trzeciej kwalifikacji, kiedy polskie Polo wystrzeliło w powietrze po kontakcie z dwoma rywalami na raz. Mimo poważnego uszkodzenia Krzysztof postanowił nie rezygnować z jazdy w finale. To była słuszna decyzja bowiem auto było tylko trochę spowolnione mimo tak poważnej usterki. Problem pojawiał się na lewych zakrętach, gdzie siła fizyczna dociążała uszkodzony bok, ale na szczęście nie było ich było na tym torze. Niestety czołówka oddaliła się i pierwszy linię mety minął Urlik Linnemann w Peugeocie 207, drugi finiszował Ildar Rakhmatulin w Renault Clio, a od podium oddzielił Krzysztofa Clemens Mayer startujący w Skodzie Fabii.

Po zawodach wpłynęły protesty. Nastąpiła zmiana w pierwszej dwójce. Oficjalnym zwycięzcą został Rakhmatullin, Linneman spadł na drugą pozycję. Miejsce Krzysztofa Skorupskiego nie uległo zmianie. Jego wynik można uznać za duży sukces, bo na zupełnie nowym torze, na trzech kołach przebił się na czwartą pozycję i nie dał się już wyprzedzić rywalom.

Kolejne zmagania już w najbliższy weekend, na torze w Holjes.

KOLEJNE PUNKTY BRONISZEWSKIEGO

Michał Broniszewski i Philipp Peter zajęli szóste miejsce w drugim wyścigu trzeciej rundy serii International GT Open na torze Spa-Francorchamps. Wyścig odbył się przy fatalnej pogodzie, w ulewnym deszczu, na mokrej nawierzchni. Już w drodze na pola startowe wypadł z toru Matteo Malucelli w Aston Martinie, co było poważnym ostrzeżeniem dla reszty stawki.

Po starcie z czternastego pola Michał Broniszewski jechał w żółto-czarnym Ferrari bardzo rozważnie, chcąc za wszelką cenę uniknąć błędu w niesłychanie ciężkich warunkach. Polak wykonał zadanie i zakończył swoją zmianę bez przygód, przekazując nietknięty samochód swojemu zmiennikowi.

Po zmianie kierowców Philipp Peter rozpoczął pościg za czołówką. Jechał jak natchniony, wyprzedzając jednego rywala za drugim. Po drodze uzyskał najlepszy czas okrążenia w wyścigu. Osiągnął metę na szóstej pozycji, zapewniając cenne punkty dla polsko-austriackiego duetu.

Michał Broniszewski: To był zwariowany wyścig, jeden z najtrudniejszych w mojej karierze. Warunki były strasznie ciężkie. Typowo belgijska pogoda – ulewny deszcz, tony wody na torze i aquaplaning, niemal zerowa widoczność. Takie warunki faworyzowały naszych rywali w samochodach Porsche z silnikiem „wiszącym” za tylną osią i to widać w klasyfikacji wyścigu. Najtrudniejsze były pierwsze okrążenia. Nie dało się jechać pełnym gazem, samochód tracił przyczepność na prostych. Wkrótce po starcie miałem małą przygodę. Zamierzałem wyprzedzić jednego ze słabszych rywali, który nie widział mnie i zajechał mi drogę. Aby uniknąć kontaktu, musiałem gwałtownie skręcić w prawo, co skończyło się obróceniem samochodu i stratą około 10 sekund, ale na szczęście pojechałem dalej. W tak trudnych warunkach uzyskiwałem czasy okrążeń na poziomie liderów wyścigu, jednak odległa pozycja startowa i obrócenie samochodu nie pozwoliły na awans w klasyfikacji. Po raz kolejny dowiodłem, że dobrze jeździ mi się w deszczu. Opuszczamy Spa z trochę mieszanymi odczuciami. Dwa szóste miejsca to dorobek poniżej oczekiwań, ale ten weekend dał nam też sporo satysfakcji. Wczoraj pojechaliśmy bardzo dobry wyścig, niestety kontrowersyjna kara zabrała nam miejsce na podium. Najważniejsze, że zdobyliśmy sporo punktów, ale rywale trochę nam uciekli w punktacji. Przed nami jednak jeszcze pięć podwójnych rund czyli dziesięć wyścigów, a więc wszystko jest możliwe.

Wyścig wygrali Marco Holzer i Nick Tandy (Porsche 997 GT3 RSR), a kolejne miejsca zajęli: Raymond Narac i Patrick Pilet (Porsche 997 GT3 RSR) oraz Daniel Zampieri i Michael Dalle Stelle (Ferrari 458 Italia GT3).

W klasyfikacji generalnej International GT Open po 3 rundach prowadzą Raymond Narac i Patrick Pilet – 80 pkt., a dalsze miejsca zajmują: Marco Holzer i Nick Tandy – 76 pkt., Alvaro Barba i Matteo Malucelli – 64 pkt., Stefano Bizzarri – 57 pkt., Gianmaria Bruni i Federico Leo – 53 pkt. oraz Michał Broniszewski i Philipp Peter – 47 pkt.

Więcej informacji: www.broniszewski.com, www.phpeter.com oraz www.gtopen.net.

Relacje z wyścigów serii International GT Open z udziałem Michała Broniszewskiego można oglądać w kanale Orange sport dostępnym na platformach Telekomunikacji Polskiej (poz. 5), Cyfry+ (poz. 125), Polsatu Cyfrowego (poz. 20) oraz n (poz. 120), a także w sieciach kablowych: Multimedia (poz. 313), Toya (poz. 415), Inea (poz. 168).