Rafał Sonik wygrał drugi etap zaliczanego do punktacji Pucharu Świata FIA FIM Silk Way Rally i został liderem klasyfikacji kierowców quadów.
Drugie miejsce zajmuje prowadzący po pierwszym odcinku specjalnym Arkadiusz Lindner. Na mecie zameldowali się także motocykliści Adam Tomiczek i Maciej Giemza.
Zobacz także:
Rafał Sonik zawsze powtarza, że góry to jego drugi dom. Również podczas rajdów najlepiej czuje się na stromych, wąskich, technicznych przejazdach.
Drugi etap Silk Way Rally nie był co prawda pod tym względem idealny, ponieważ nie brakowało błota i przepraw przez głęboką wodę, ale siedmiokrotny zdobywca Pucharu Świata wykazał się największą ostrożnością spośród quadowców i dzięki temu nie tylko wygrał etap, ale został również liderem rywalizacji.
– Kluczem do dzisiejszego wyniku była ostrożność. Jechałem trochę jak saper, zwalniając przed każdym przejazdem przez wodę i wybierając najlepszą drogę. Dzięki temu bez większych przygód dojechałem do mety, ale muszę przyznać, że raz wjechałem do tak głębokiego bajora, że musiałem długo się ślizgać, by wydostać się na suchy grunt – relacjonował krakowianin.
Arkadiusz Lindner, który otwierał trasę, uszkodził felgę i przebił oponę. Stracił wiele cennych minut na naprawę usterek, zdołał jednak utrzymać kilkuminutową przewagę nad Aleksandrem Maksimowem w wynikach. Rosjanin wypadł z trasy na początkowych kilometrach odcinka specjalnego.
– Aleksander spóźnił się na start i ruszył minutę po mnie. Kiedy mnie wyprzedzał, widać było, że chce nadgonić jak najwięcej czasu. W pośpiechu musiał popełnić błąd i wpadł między drzewa. Zatrzymałem się przy nim, ale pokazał, że wszystko w porządku i mam jechać dalej. Mnie również nie ominęła przygoda. Przed jedną z setek dziur z wodą zwolniłem i nagle poczułem uderzenie w bark. Okazało się, że nie widziałem motocyklisty, który próbował mnie wyprzedzić tuż przed wodą. Widział, że nie zdąży, więc wychylił się, zderzyliśmy się barkami i łokciami, a on położył motocykl. Na szczęście obaj wyszliśmy z tej sytuacji bez szwanku – opowiadał Rafał Sonik..
Arek Lindner, który na ekstremalnym off- roadzie zjadł zęby, kocha takie warunki jakie dziś panowały na trasie, a dzięki dysponowaniu jedynym w stawce quadem z napędem na obie osie, przystąpił od samego początku do powiększania przewagi nad rywalami.
Jeszcze przed półmetkiem OS-u powiększył swój dystans nad rywalami o kilkanaście minut, ale po uszkodzeniu tylnej opony, a później felgi, stracił nadrobiony czas i pozycję.
Do mety dojechał trzeci wśród quadowców, tracąc pozycje lidera na rzecz Rafała Sonika.
– Na początku było wspaniale. Na trasie panowały bardzo trudne warunki, których moi rywale nienawidzą, a ja wręcz uwielbiam. Postanowiłem wykorzystać ten fakt i od początku powiększałem przewagę zdobytą w pierwszym dniu rajdu. Gdzieś w połowie oesu spadła mi opona z felgi i od tego momentu było już tylko gorzej. Koło szybko naprawiłem, nie tracąc nawet przy tym pozycji, ale nabrałem sporo litrów wody, przez co w czasie jazdy rzucało quadem na boki. W pewnej chwili mocno uderzyłem w kamień i tak na kwadratowym kole najpierw dojechałem ok. 50 km do mety odcinka, a następnie kolejne 70 km do bazy rajdu. Wyprzedził mnie Rafał, a potem Aleksandr, ale Rosjanin był tylko 13 sekund przede mną. Mimo to i tak jestem zadowolony, zbieram doświadczenia na walkę w Dakarze i dalej walczę na luzie z chłopakami – podsumowuje Arek Lindner.
Etap z Bajkalska do Ułan Ude był drugim i ostatnim na terytorium Rosji. We wtorek rano zawodnicy przekroczą granicę i trzeci odcinek specjalny odbędzie się już na terytorium Mongolii.
– Ta część Rosji jest piękna, a jej góry kojarzą mi się z Bieszczadami, choć jest tu znacznie więcej głazów niż w naszych górach. Od jutra mam już jednak nadzieję, że będzie bardziej sucho i nasze ściganie w Mongolii nabierze jeszcze większych rumieńców – dodał Rafał Sonik.
Maciej Giemza z Orlen Team zameldował się na mecie z 11. czasem, co dało mu awans na 10. pozycję w klasyfikacji generalnej. Adam Tomiczek zaliczył równy przejazd, zajął 13. miejsce i taką też lokatę zajmuje w „generalce” po dwóch dniach rywalizacji.
– Początek dzisiejszego odcinka był dosyć niebezpieczny. Na trasie znajdowało się dużo głębokich kałuż, a przed nimi oraz po nich były mocne wybicia, na które musiałem bardzo uważać. Dalsza część trasy była szybsza, prędkości dochodziły nawet do 160 km/h. Jechało mi się dziś bardzo dobrze, chociaż nie ustrzegłem się drobnych błędów. Przed nami długi etap, na który ruszamy wcześnie rano, więc musimy się zregenerować przed jutrzejszym startem – podsumował Maciej Giemza.
– Na początku trasy musiałem zachować szczególną ostrożność ze względu na obszar o wzmożonym występowaniu niedźwiedzi brunatnych. Na ponad 200 kilometrowym odcinku specjalnym przeważały drogi szutrowe. Nie obyło się również bez trudnych technicznie kamienistych fragmentów oraz mało widocznych głębokich kałuż i rzek na których trzeba zachować pełną koncentracje. Jutro przede mną długi etap i ciężki dzień. Opuszczamy Rosję i zaczynamy wyścigi na terytorium Mongolii – powiedział Adam Tomiczek.
Maciej Giemza nie tylko awansował w klasyfikacji generalnej, ale również przesunął się na pozycję wicelidera wśród juniorów. Adam Tomiczek zajmuje w tym zestawieniu 4. lokatę z minimalną stratą do podium. Pozycję lidera wśród wszystkich motocyklistów utrzymał Kevin Benavides, a tuż za nim jest Sam Sunderland, który w poniedziałek był najszybszy.
Trzeci etap będzie jednym z najdłuższych podczas tegorocznego rajdu. Zawodnicy przejadą aż 691,35 km (w tym 243 km odcinka specjalnego).