Po dniu wolnym od ścigania zawodnicy wrócili do rywalizacji w Silk Way Rally na piaskach pustyni Gobi. Zgodnie z zapowiedziami był to najtrudniejszy jak dotąd etap.
Rafał Sonik ukończył na drugim miejscu, a Arkadiusz Lindner był trzeci wśród quadowców.. Adam Tomiczek minął linię mety na 13, a 23-letni Maciej Giemza na 14 pozycji,
Zobacz także:
Przewaga w klasyfikacji rajdu pozwoliła Rafałowi Sonikowi jechać taktycznie i nie forsować tempa, zwłaszcza że od soboty dokuczało mu zatrucie pokarmowe.
Sobotnia droga z Dalanzadgad w Mongolii do Bayinbaolige w Chinach, choć pozbawiona elementu sportowej rywalizacji, nie dała zawodnikom możliwości odpoczynku i pełnej regeneracji. Większość 550-kilometrowej dojazdówki prowadziła nie tyle po asfalcie, co ubitym piasku. Kolumna pojazdów poruszała się więc bardzo powoli.
Formalności na granicy również zajęły każdemu zespołowi trochę czasu, więc koniec końców uczestnicy Silk Way Rally cały dzień spędzili w trasie. Po tym wątpliwym odpoczynku, w rosnącym z każdym kilometrem i każdą godziną upale, rajdowcom przyszło zmierzyć się w niedzielę z najdłuższym etapem całego rajdu. Pokonali 785 km, z czego 327 km stanowił odcinek specjalny.
Rywalizacja toczyła się na wydmach, stepach, w kanionach i wyschniętych korytach rzecznych. Trasa była bardzo urozmaicona i trudna pod kątem nawigacji. Najbardziej doświadczeni z rajdowców mówili o jednym z najtrudniejszych OS-ów w swojej karierze. Etap zawierał w sobie bardzo dużą różnorodność nawierzchni – 30 proc. stanowiły wydmy, obecne po raz pierwszy podczas tegorocznej edycji rajdu, 10 proc. wypełniła jazda po piasku, 25 proc. po kamienistych drogach, a 35 proc. po żwirze.
– Od sześciu lat nie jechałem tak trudnego etapu. Lubię jazdę po pustyni, ale ta, na której dziś musieliśmy się ścigać była wyjątkowo wymagająca – przyznał lider w stawce samochodów, Nasser Al-Attiyah.
Podobne odczucia miał nasz quadowiec:
– Lubię długie i trudne odcinki, ale ten niestety był paskudny. Ścigamy się po różnych pustyniach. Jedne są piękne, inne średnie, a są też paskudne – relacjonował Rafał Sonik.
Dziś zaledwie dziesięć, może dwadzieścia procent trasy prowadziło po pięknych piaszczystych wydmach. Pozostała część to poprzerastana roślinnością pustynia, na której trzeba cały czas lawirować, więc nie da się złapać tempa. Jestem wyjątkowo usatysfakcjonowany, że udało mi się pokonać ten oes sprawnie, mimo problemów żołądkowych. Lider Silk Way Rally, w dniu przerwy miał typowe problemy związane ze zmianą flory bakteryjnej.
– Przez cały etap miałem skurcze żołądka. Bolało jak licho! Trochę się gimnastykowałem, ale tak czy siak większość dzisiejszej trasy przejechałem dla wyniku, a nie dla przyjemności – dodał „SuperSonik”.
Arkadiusz Lindner, po tym jak został zmuszony do przeprowadzenia kapitalnego remontu quada kosztem udziału w piątym etapie i dużych kar czasowych, odzyskał dobre tempo. W niedzielę Arek dojechał na trzecim miejscu w swojej klasie.
– To był najfajniejszy etap ze wszystkich w tym rajdzie. Byłem na pustyni w Maroko, byłem na pustyni w Abu Dhabi, ale tak wielkich wydm jak tu w całym swoim rajdowym życiu nie widziałem. Bardzo mi się podobało – mówił Arkadiusz Lindner..
Ale nie tylko wspaniałe krajobrazy kierowca quada z numerem #103 zapamięta ze swojego rajdowego debiutu na chińskich ziemiach. Pomijając zgubienie, a następnie poszukiwania narzędzi oraz ważnych części serwisowych, Arek był także świadkiem dramatu jednej z samochodowych załóg. Widząc w oddali gęsty dym, szybko ruszył w jego kierunku z pomocą. Na szczęście zawodnikom nic się nie stało, ale ich auto doszczętnie spłonęło.
– Jakieś 45 kilometrów przed końcem odcinka specjalnego zauważyłem w oddali dym. Wiedziałem, że musi to być ktoś z naszych, bo to już nie Mongolia i nie ma ludzi palących ogniska. Natychmiast ruszyłem w jego kierunku, by sprawdzić, czy nikomu nic się nie stało i pomóc. Płonął samochód zawodników z Francji, oni na szczęście zdołali z niego wysiąść cali i zdrowi. Stali z boku i nawet byli w dobrych humorach, w sumie nic więcej im nie pozostało – powiedział na mecie 8. etapu Arkadiusz Lindner.
Pierwsze wysokie wydmy były wyzwaniem dla osób z niewielkim doświadczeniem w tego typu rajdach, trudności po złapaniu właściwego kierunku przysparzały też inne przeszkody – nie tylko piaski, ale także suche koryta rzek, wąwozy, kaniony i stepy.
– Początkowo jechaliśmy przez bardzo niebezpieczne, zniszczone, dziurawe szutry przechodzące w przejazd przez wydmy i wyschnięte koryta rzek. Trudna nawigacja, wysoka temperatura, typowo pustynna aura i duża ilość kilometrów dały się we znaki. Bardzo zmęczony dotarłem na metę na 13 pozycji. Utrzymuje 9 miejsce w klasyfikacji generalnej oraz drugie w klasyfikacji juniorskiej – powiedział po etapie Adam Tomiczek z Orlen Team.
– To był bardzo trudny odcinek, najtrudniejszy do tej pory. Wydmy były bardzo techniczne, a wszystkie drogi piaszczyste. Miałem problemy z chorobą lokomocyjną na wydmach, ale jutro wypróbuję nowego sposobu na chorobę – podsumował swój występ Maciej Giemza.
Najszybszy w niedzielę był Kevin Benavides. W klasyfikacji generalnej prowadzenie utrzymuje Sam Sunderland. Wśród juniorów (kategoria do 25 roku życia, gdzie klasyfikowani są Tomiczek i Giemza) również bez zmian – prowadzenia utrzymuje Luciano Benavides. Adam Tomiczek jest w “generalce” dziewiąty, a Maciej Giemza (obaj Husqvarna FR450 Rally) – dziesiąty.
W poniedziałek karawana ruszy z Alashan w kierunku Jiayuguan. Do pokonania będzie 255 km odcinka specjalnego, prawdopodobnie w równie wymagającym terenie.
– Słyszałem, że jutro czeka nas bardzo podobny etap. Postaram się cieszyć piaszczystymi fragmentami. Teraz podstawowy cel, to dotrzeć do Dunhuang – zakończył Rafał Sonik.