Już po raz piąty liczna grupa załóg reprezentowała Polskę w Rallye Praha Revival – rajdzie towarzyskim rozgrywanym w Czechach. Tym razem przeróżne problemy dosięgły niemal wszystkich naszych zawodników.
Marek Pawłowski, pilot rajdowy, wielokrotny Mistrz Polski i działacz Automobilklubu Polski, określił imprezę jako „Klęskę polskich załóg”. Dlaczego? Oto jego relacja.
Zobacz także:
W dniach 28-30 kwietnia została rozegrana siódma edycja Rallye Praha Revival. W tej niezwykłej imprezie już po raz szósty wystartowali polscy zawodnicy i po raz piąty w tak licznym gronie reprezentowali nasz kraj. Impreza jest trudna – tylko czysta, absolutnie bezbłędna i szybka jazda gwarantuje wysokie pozycje, a utrzymanie czystego konta przez blisko 600 km jest praktycznie nieosiągalne.
Pomimo już sporego doświadczenia, polskie załogi dosięgły przeróżne problemy. Ale po kolei.
Już w październiku został wyczerpany limit 180 załóg na towarzyski rajd Praha Revival. Ten towarzyski rajd/ zabawa ściąga pasjonatów historycznych rajdówek z całej Europy, a na starcie można oglądać wszystkie modele aut, które przed laty królowały na rajdowych trasach. Większość przepięknie odnowiona, część w historycznych barwach takich jak startowały zespoły fabryczne.
W Rallye Praha Revival oprócz wspaniałych aut, plejada gwiazd – zawodników, oprócz stałych uczestników w tym roku po raz pierwszy Stig Blomqvist były mistrz świata, oraz francuska arystokratka „Bichi” (Sarenka), która jako pilotka wygrała Rajd Monte Carlo.
W naszej ekipie na autach udostępnionych przez Eda Patere, Andrzej Jaroszewicz z żoną Alicją Polonezem, Błażej Krupa z Piotrem Mystkowskim na Renault 5. Tym razem Andrzej „Śruba” Wodziński postawił na niezawodność i wybrał Volvo Amazon, którym startował na Historycznym Rajdzie Monte Carlo.
Organizator przydzielił nam wysoki numer startowy „27”. Dzień pierwszy start z pod Praskiego Radotina bazy rajdu. Jedna próba Hipodrom i dojazd na Plac Wacława w centrum Pragi, gdzie tysiące kibiców i przypadkowych przechodniów oglądały nasze auta.
Po starcie honorowym wyjazd na trasę. Była do przejechania jedna nocna próba, i tu zaczęły się schody. Nieprecyzyjna książka drogowa wprowadza wiele załóg w tym naszą w „maliny” i jak powiedział Marcin Miziak, który prowadzi w Czechach interesy, nigdy nie udało mu się wyjechać z Pragi bez błądzenia. Nam w końcu udało się wyjechać i wracamy na trasę po drodze zaliczając dwa utajnione PKP (brak na nich wpisu to 100 punktów karnych).
Nocna próba szutrowa nierówna i nasz błąd, ambitnie próbujemy opisać próbę i przegapiamy zjazd na metę, musimy przejechać okrążenie więcej. Wreszcie dojazd do hotelu w Teplicach i zasłużony odpoczynek.
Dzień drugi to siedem prób w tym przejeżdżana dwukrotnie próba – wyścig górski. Inne próby to szutry, dziurawe drogi ale nasze pancerne Volvo świetnie sobie na nich radzi, a Andrzej lubi takie próby, dyktowanie z dosyć precyzyjnych rysunków. Przejazdy po nich wymagają skupienia, bo nie precyzja książka drogowa co chwilę wprowadza załogi w „maliny”. Dojazd do Teplic do hotelu.
W trzecim dniu zaplanowano dwie próby. Znaną z ubiegłego roku próbę na obrzeżach toru w Moście, tu kręcimy dobry czas. Oraz szutrową, przedłużoną piątkową próbę. I znowu nie precyzyjna książka drogowa powoduję, że dojeżdżamy do niej ze spóźnieniem, ale nie omijamy żadnego PKP.
Meta w Radominie i tu okazuję się że tylko pięć polskich załóg zostaje sklasyfikowanych. Objawieniem naszej ekipy jest debiutująca krakowska załoga na pięknie przygotowany Audi Quattro! Nie dość, że na mecie to jeszcze jedna próba wygrana w generalnej klasyfikacji, a na innych w czołówce. Brawo!
Marek Pawłowski
Fot.: Jakub Żołędowski (więcej zdjęć – duża galeria: kronikarajdow.pl)