W dniach 14-15 września rozegrany zostanie 64. Rajd Wisły, runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska. Do startu przygotowują się też Łukasz Godula i Daniel Nowak.
Reprezentująca Zespół Rajdowy BudTor Autotest GoWest duet po pierwszej części sezonu wypracował ważną przewagę nad rywalami z Pucharu Peugeota i Citroena.
Zobacz także:
Na odcinkach trzech pierwszych rund zgromadzili w sumie w Pucharze Peugeota i Citroena 78 punktów, a więc o 31 więcej niż bezpośredni rywale Łukasz Czubaj i Dominik Babula. W klasyfikacji generalnej Mistrzostw Śląska, zdominowanej przez załogi Hond Civic, przełożyło się to na dobre siódme miejsce.
Pierwsze 21 punktów Łukasz i Daniel wywalczyli na otwarcie sezonu w 1. Rajdzie Baborowa. W Rajdzie Ziemi Bocheńskiej w PPC – w rywalizacji Peugeotów 106 i Citroenów Saxo – o zwycięstwie zadecydowała różnica zaledwie 0,1 sekundy. Sukces smakował tym bardziej, że Łukasz dokładnie w tym dniu obchodził urodziny.
W Rajdzie Mikołowsko- Żorskim, rozgrywanym wspólnie z Rajdem Śląska (rundę Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski,) Łukasz i Daniel mierzyli nie tylko z rywalami, ale przede wszystkim z problemami technicznymi. W ich Peugeocie 106 przestało działać wspomaganie kierownicy i zaczęła szwankować elektronika. Mimo to odnieśli drugie sezonowe zwycięstwo w klasie wygrali połowę z ośmiu odcinków specjalnych.
Bilans na półmetku sezonu to trzy starty, z których zespół może być dumny…
Łukasz Godula: Bez wątpienia ten rok jak do tej pory układa się dla nas rewelacyjnie. Oczywiście jesteśmy dopiero na półmetku, więc czeka nas nadal ogrom pracy. Przed nami dwie rajdowe legendy w Wiśle i Cieszynie, a do tego Rajd Grodzki, w którym jeszcze nie jechaliśmy, więc trzy wymagające weekendy. Druga część sezonu może się okazać jeszcze większym wyzwaniem, ale wiem, że jesteśmy – wspólnie z BudTor, Autotest i GoWest – odpowiednio przygotowani.
To już nasz trzeci wspólny sezon, a przez te lata naprawdę dużo się razem z Danielem nauczyliśmy. Powrót do rajdów po tak długiej przerwie nigdy nie jest łatwy, ale mimo, że trochę to trwało, to widać, że skutecznie udało się „odrdzewieć”. Przejechane kilometry procentują, a co najważniejsze przynoszą coraz lepsze wyniki. Procentuje również to, że od początku regularnie kończymy rajdy na mecie.
Ten rok jest szczególnie wymagający, a już w Baborowie, zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Organizator zaliczył naprawdę mocnym akcentem wszedł do Mistrzostw Śląska. Na początek nie uniknęliśmy przygód, ale szczęśliwie problemy z pompą paliwa nie odebrały nam dobrego drugiego miejsca. Udanie i wysokim tempem weszliśmy w sezon i z ogromną przyjemnością wrócimy na piekielnie szybkie opolskie odcinki.
Emocje z Baborowa jeszcze bardziej motywowały nas do startu w Bochni, a nie ukrywam, że na ten rajd zawsze czekam szczególnie mocno. Przed startem żartowaliśmy z Danielem, że tym rajdem na urodziny muszę sobie zrobić prezent. Ruszyliśmy od pierwszej próby mocno skoncentrowani. Walka w PPC, jak zwykle nawet na moment nie pozwalała zwolnić tempa, chociaż jak się później okazało największe nerwy czekały dopiero w końcówce, gdy nad Bochnią zmieniła się pogoda. Podjęliśmy ryzykowną decyzję, ale było warto, bo odnieśliśmy wtedy najlepszy wynik ze wszystkich wspólnych startów. Równie trudne, co malownicze bocheńskie trasy w połączeniu z pogodą stworzyły niewiarygodnie wymagającą mieszankę. Dla mnie były to warunki, na jakie właśnie czekałem i jeśli o mnie osobiście chodzi to każdy rajd mógłby mieć taką konfigurację. Precyzyjna jazda i precyzyjny opis – to był klucz do zwycięstwa w Rajdzie Ziemi Bocheńskiej.
Rajd Śląska miał już zupełnie inną charakterystykę, ale okazał się równie wymagający. Ten rajd to kolejny ważny punkt sezonu. Pomimo zurbanizowane terenu organizator przygotował naprawdę fajne odcinki. Serwis na Stadionie Śląskim i w centrum śląskiej metropolii to wspaniała reklama dla całego polskiego motorsportu. Nie do końca jednak mogliśmy się z tego cieszyć, ale mimo wielu problemów z samochodem dopięliśmy swego. Niewiele wskazywało, że sięgniemy po ten wynik, a całym zespołem nie daliśmy sobie tego odebrać. Mechanicy walczyli dzielnie w serwisie, a my z Danielem na odcinkach i wspólnymi siłami utrzymaliśmy zwycięstwo, które miało dzięki temu swój niepowtarzalny smak. Mamy w tym sezonie do zrobienia jeszcze wiele ważnych korków, ale nie możemy zawieźć zaufania kibiców i naszych partnerów, a przede wszystkim na zaprzepaścić tego, co tak ciężko wypracowaliśmy. Przed nami jeszcze masa wrażeń, ale jesteśmy dobrze przygotowani.
Daniel Nowak: Trzeci sezon z rzędu mam przyjemność jeździć ze wszechstronnym i niezwykle ambitnym zawodnikiem. Nasza współpraca jest dość ciekawa, bo spotkały się dwie osoby, które lubią decydować i mają dominujące charaktery. Tworzymy więc mieszankę wybuchową, ale oboje jesteśmy doświadczonymi zawodnikami i myślę, że się dobrze uzupełniamy. Łukasz jest bardzo skrupulatny i bezkompromisowy w tym co robi, a ja staram się go nauczyć improwizacji. Mimo, że trwa właśnie mój piętnasty sezon w sportowej karierze pilota, to cały czas się rozwijam, a Łukaszowi nadal udaje się mnie zaskoczyć, a tempem nawet wbić w fotel.
Każdy nasz wspólny start to ogromna praca, nie tylko na samym rajdzie, ale jeszcze długo przed. Zawsze obmyślamy plan działania, analizujemy prawdopodobne zużycie części, które mogą się zepsuć. Zawsze staramy się zachowywać spokój, nawet gdy w Bochni w deszczu, w 4 minuty zmieniliśmy dwa koła i wjechaliśmy na PKC 15 sekund przed końcem naszego czasu. Cały Rajd Śląska pokonaliśmy z problemami i ogromną presją. Najpierw wymiana wspomagania w 15 minut, potem obydwa wahacze i zbieżność na drugim serwisie, a w obu przypadkach wyjazd z serwisu na kilka sekund przed upływem czasu. Momentów próby w tej pierwszej części sezonu nie brakowało, ale zawsze w pełni skupialiśmy się na celu i ciężko pracowaliśmy. Czynników składający się na aktualny wynik jest dużo. Mamy dość komfortowa sytuację punktowa, ale w rajdach nie ma nic pewnego, aż do momentu, gdy trzymasz w rękach puchar. Rajdy wygrywa się na mecie i na końcu sezonu, więc, mimo że zrobiliśmy już wiele to nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu. Każdy ten rajd był wyzwaniem i każdy był trudny inaczej. Niezależnie czy startowaliśmy w deszczu, czy bardzo szybkich próbach w Baborowie trzeba się było przystosować, być uniwersalnym i nie lekceważyć żadnego odcinka. Zwłaszcza, że organizatorzy cały czas starają się nas zaskakiwać zmieniając konfigurację tras. Mam nadzieję, że przed nami i całym zespołem jeszcze wiele takich pozytywnych weekendów!