Rajd Nadwiślański, szósta runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski przysporzył obserwatorom i kibicom ogromnych emocji.
Przed ostatnia pętlą różnica pomiędzy trzema czołowymi załogami wynosiła zaledwie 1,4 sekundy. Ostatecznie Grzegorz Grzyb pokonał Bryana Bouffiera i Łukasza Habaja.
Zobacz także:
Na bardzo trudnych trasach rywalizacja toczyła się jednak nie tylko o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, ale i poszczególnych klasach.
Wspaniałych triumfów, ale i dramatów nie brakowało. Oto co powiedzieli po zawodach:
Jan Chmielewski(Automobilklub Polski – Citroen DS3 R3): Niestety gdzie drwa rąbią tam wióry lecą – to wyświechtane przysłowie chyba najlepiej podsumowuje Rajd Nadwiślański, który zakończył się dla nas bardzo pechowo. Problem ze sterowaniem skrzyni biegów, czego konsekwencją była ograniczona możliwość zmiany przełożeń, spowodowała, że na ostatniej niedzielnej pętli musieliśmy podejmować duże ryzyko, aby móc walczyć o zwycięstwo. Postawienie wszystkiego na jedną kartę nie opłaciło się i niestety na przedostatnim odcinku specjalnym opuściliśmy drogę na mocno ubłoconym, szybkim lewym zakręcie, poważnie uszkadzając naszego kochanego Citroena. Sponsorami zespołu są: WESEM, właściciel marki NEO, Caffaro, Fuchs Oil oraz ZF – właściciel marki Sachs; patronat medialny sprawują Radio RMF-FM, TVP Kraków i wydawnictwo FENIKS MEDIA.
Jacek Nowaczewski: Rajd Nadwiślański musimy niestety szybko wymazać z pamięci. Opady deszczu, które w ten weekend nawiedziły okolice Puław pokazały nam zupełnie inne oblicze odcinków specjalnych. Poziom trudności Rajdu Nadwiślańskiego zaskoczył niejednego, a szczególnie wymagające okazało się dobranie tempa na piekielnie śliskim, mokrym i zabłoconym asfalcie. Po wypadnięciu z drogi na siódmym odcinku specjalnym nasze auto zostało poważnie uszkodzone. Na szczęście ja i Janek jesteśmy cali i zdrowi. Trzymamy teraz mocno kciuki za szybką odbudowę auta, aby pojawić się na starcie mojej domowej rundy RSMP, czyli październikowego Rajdu Dolnośląskiego.
Łukasz Pieniążek (LP Rally Team – Automobilklub Polski, Peugeot 208): Wygrana w Rajdzie Nadwiślańskim to wspaniałe uczucie, jesteśmy przeszczęśliwi. Pokonaliśmy Darka Polońskiego o zaledwie sekundę i walczyliśmy z nim o ten triumf praktycznie do ostatnich metrów. Udało nam się to osiągnąć, dzięki szybkiej i bezkompromisowej jeździe. Dziękuję Darkowi za wspaniałą walkę i gratuluję także Łukaszowi Byśkiniewiczowi wygranej w ośce. Podziękowania należą się oczywiście całemu zespołowi, który perfekcyjnie przygotował samochód oraz Jakubowi Gerberowi, który jak zwykle wykonał świetną pracę. To jest nasz wspólny sukces – całej ekipy LP Rally Team!
Jakub Gerber: Startujemy wspólnie w mistrzostwach Polski dopiero pierwszy sezon, a już udało nam się osiągnąć naprawdę sporo. Zwycięstwo w klasie 4 pokazało, jak szybkim zawodnikiem jest Łukasz. Jestem przekonany, że nie będzie to nasz ostatni triumf w RSMP. Dziękuję kibicom za jak zwykle niesamowity doping!
Tomasz Kasperczyk (Tiger Rally Team, Ford Fiesta R5): To były dwa bardzo emocjonujące dni. Do rajdu byliśmy solidnie przygotowani, wykonaliśmy sporo pracy na treningach. Niestety, błąd na mokrej nawierzchni odcinka testowego sporo nas kosztował. Wizyta poza drogą zakończyła się dachowaniem. Serwis robił co mógł, aby przygotować auto do startu w rajdzie, półtorej godziny to niestety w takich okolicznościach bardzo mało. Na trzynastym kilometrze pierwszego oesu awarii uległ kolektor wydechowy, z silnika zaczął się wydobywać ogień, musieliśmy się zatrzymać i użyć gaśnicy. Na OS-y wróciliśmy dzień później. Warunki panujące na trasie w niedzielę nie były łatwe, poznaliśmy prawdziwy smak rajdowania. Było mokro, sporo naniesionego brudu, więc trudno było się utrzymać na linii drogi. Mimo ciężkiego pierwszego dnia szybko odnaleźliśmy tempo. Jestem bardzo zadowolony z czasów osiąganych na poszczególnych oesach. Teraz pozostaje już czekanie na Rajd Dolnośląski.
Damian Syty: W niedzielę wsiedliśmy do rajdówki i byliśmy w stanie utrzymać bardzo przyzwoite tempo. Myślę, że powrót do rywalizacji drugiego dnia był bardzo ważny, szczególnie dla głowy, żeby nie myśleć cały czas o wypadku. Straty czasowe, które dziś notowaliśmy na niektórych oesach były minimalne, a warunki miejscami były przecież ekstremalnie trudne. Zachowywaliśmy pewien margines bezpieczeństwa. Musimy przełknąć gorycz porażki związaną z wydarzeniami z pierwszego dnia, ale cieszę się, że nie poddaliśmy się i przejechaliśmy te 80-90 kilometrów „na ostro”.