Marc Coma był najszybszy na trasie liczącego 310 kilometrów trzeciego etapu Rajdu Faraonów wiodącego z Tibniya do Sahl. Kuba Przygoński, motocyklista Orlen Team i Automobilklubu Polski zajął czwartą etapową pozycję i stracił do lidera 16.48 minuty. Na odcinku specjalnym musiał się jednak zatrzymać by podłączyć zerwaną linkę licznika kilometrów.
Przyczyną zerwania linki był obluzowany błotnik, który na wybojach musiał ją przeciąć. Bez licznika Kuba nie był w stanie prawidłowo wytyczać trasy, ani omijać oznaczonych w road booku punktów niebezpiecznych.
– Startowałem z drugiej pozycji i goniłem Heldera Rodriguesa – komentował Przygoński. Poprawiłem ustawienia zawieszenia i bardzo dobrze mi się jechało, dogoniłem rywala. Jednak od około siedemdziesiątego kilometra coś zaczęło szwankować z licznikiem kilometrów. Nie mogłem prawidłowo nawigować, trudno było również znaleźć punkt odniesienia i nie wiedziałem, gdzie występowały niebezpieczne miejsca. Na pewno przez to straciłem. Dalej odkręcił mi się przedni błotnik, który musiał zerwać linkę licznika. Zatrzymałem się, wyjąłem narzędzia i naprawiłem wadliwy element. Całość operacji musiała zabrać około 4 minut. Nie jestem z tego zadowolony, ale jestem na mecie i to jest najważniejsze.
Dzięki drugiemu etapowemu zwycięstwu Marc Coma umocnił się na pozycji lidera klasyfikacji generalnej. Na drugiej pozycji jest obecnie Jordi Viladoms (drugi na etapie), który zajął miejsce Heldera Rodriguesa. Kuba Przygoński jest czwarty, a za nim plasuje się kapitan Orlen Team Jacek Czachor, siódmy na dzisiejszym etapie.
– Skupiłem się na gonieniu zawodnika startującego przede mną. Udało mi się to na siedemdziesiątym kilometrze na bardzo technicznej partii wiodącej pomiędzy skałami. Doskonale znam tę trasę i udało mi się jechać szybciej. Później nastąpiła kamienista, bardzo niebezpieczna cześć OS-u. Motocykl rywala najwyraźniej lepiej przyspieszał, pewnie dlatego, że to już któryś z kolei dzień eksploatacji mojego silnika. Trochę mi uciekł. Finalnie przegrałem z nim tylko dwie sekundy. Chciałbym takie tempo utrzymać do końca zawodów. Przejechane trzy odcinki to doskonały trening, muszę jednak nadal kontrolować tempo rywala by utrzymać piąte miejsce w generalce – powiedział Jacek Czachor, zawodnik Automobilklubu Polski.
Marek Dąbrowski miał dzisiaj trochę kłopotów z nawigacją. Na błądzeniu po pustyni stracił kilka minut i przesunął się na siódmą pozycję w klasyfikacji generalnej rajdu.
– Na początku nieznacznie pobłądziłem, nie była to duża strata. Postanowiłem gonić i wówczas mnie wykończył fizycznie ten trudny, kamienisty teren. W panującym tu upale było bardzo ciężko. Zwolniłem i jechałem dość spokojnie, przyspieszyłem dopiero na ostatniej piaszczystej partii – dodał Marek Dąbrowski, trzeci kierowca Orlen Team i Automobilklubu Polski.
Więcej informacji: www.orlenteam.pl