RAJD DAKAR 2020: SONIK AWANSOWAŁ NA PODIUM (6. ETAP)

Rafał Sonik po szóstym etapie awansował na trzecie miejsce w klasyfikacji kierowców quadów na Rajdzie Dakar. Dziś Polak dojechał do mety na piątym miejscu.

Awans powinien cieszyć, jednak na mecie szóstego etapu, nasz kierowca nie był zadowolony i nie krył rozgoryczenia.


Zobacz także:

SPORT

MOTOCYKLE


 

– Moja tylne koła dostawały dziś bardzo dziwnych wibracji. Nie wiem jaka jest przyczyna tej usterki, ale nie mogłem jechać szybciej niż 100 km/h, przez co na prostych, twardych fragmentach zostawałem z tyłu. Widocznie czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby móc ponownie walczyć o szczyt – podsumował Supersonik.

Piątkowy etap nie był dla polskich zawodników zbyt szczęśliwy. Aron Domżała i Maciej Marton zajęli w klasie SSV jedenaste miejsce miejsce, a Maciej Domżała i Rafał Marton – 23. W klasyfikacji są odpowiednio na 12 i 16 pozycji. 23. pozycja Macieja Giemzy na etapie pozwoliła mu na awans na 17 w klasyfikacji. Załoga ciężarówki Darka Rodewalda była czwarta i jest nadal jest szósta.

Kuba Przygoński i Timo Gottschalk mieli problemy techniczne, stąd 44. lokata (38. po etapie). Martin Prokop i Viktor Chytka podskoczyli w tabeli na miejsce 15. Wśród kierowców quadów Arkadiusz Lindner ukończył odcinek o “oczko” wyżej niż Kamil Wiśniewski. Paweł Otwinowski nie dojechał do mety.

Załoga ciężarówki Szymona Gospodarczyka zajmuje 13 pozycję, a Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Skrobanek – 19. Krzysztof Jarmuż w Original by Motul jest siódmy.

Organizatorzy „straszyli” dziś rano zawodników szóstym etapem, wskazując że będzie nie tylko bardzo długi, ale też bardzo trudny. Te zapowiedzi sprawdziły się w stu procentach. Kilka samochodów rolowało. Jeden się spalił. Kilku motocyklistów miało wypadki, a w klasie quadów OS-u nie ukończyło aż czterech uczestników.

– Romain Dutu, który jadąc już poza klasyfikacją, w tzw. Dakar Experience miał poważny wypadek. Wczoraj wygrał etap i myślę, że dziś dopadło go zmęczenie, ponieważ miejsce w którym się rozbił było niebezpieczne, ale nie aż tak… Swój quad naprawiał dziś Manuel Andujar, który miał więcej szczęścia niż Giovanni Enrico. Dotarł do mety, podczas gdy Chilijczyk nie był w stanie naprawić awarii silnika i wycofał się z rajdu. Odcinka nie ukończył również Zdenek Tuma i niestety nasz rodak – Paweł Otwinowski – mówił Rafał.

„SuperSonik” także nie uniknął kłopotów. Z niezrozumiałych powodów, jego tylne koła zaczęły mocno wibrować przy dużych prędkościach. Przekroczenie granicy 100 km/h mogło wiązać się z urwaniem wydechu, panelu nawigacyjnego lub urządzenia GPS.

– Nie mogłem ryzykować. Musiałem znaleźć w sobie pokorę i zrobić krok w tył. Ograniczyć prędkość, by dojechać do mety, naprawić usterkę i w niedzielę móc znów zaatakować. Liczyłem, że na trasie będzie więcej wydm i nierówności, które dziś były moim sprzymierzeńcem, ale niestety dużą część oesu stanowiła płaska, sfalowana pustynia, po której można było jechać bardzo szybko. Ja niestety nie mogłem. Nie myślę o odpoczynku w dniu przerwy. Chcę zachować koncentrację i dopilnować, żeby quad na niedzielę nie miał już żadnych usterek i awarii. Główny cel to znalezienie i wyeliminowanie przyczyny wibracji kół. Czekam na drugą część zmagań, bo tam ma być więcej wydm, które lubię i po których umiem jeździć – zakończył Rafał Sonik.

Z powodu awarii, Polak zajął 5. miejsce i stracił 22 minuty do Simona Vitse, prowadzi Ignacio Casale.

Arkadiusz Lindner mimo najlepszego jak do tej pory wyniku, wciąż zmagał się z uporczywymi bolączkami quada.

– Ten stage dedykuję swojemu bratu Radkowi, który ma dzisiaj urodziny. Radziu jeszcze raz wszystkiego najlepszego! Bardzo się cieszę, że ukończyłem ten etap. Nie jestem w pełni usatysfakcjonowany z powodu problemów z quadem, które mocno mnie wkurzały. Walczymy z nimi już od kilku dni. Dziś wszystko, co nadrobiłem prędkością, traciłem później na wydmach. Ale i tak jest nieźle. Wiem, na co mnie stać, jestem ogólnie zadowolony – powiedział po dojechaniu do mety szóstego etapu Arkadiusz Lindner.

Tego etapu nie będą dobrze wspominali Kuba Przygoński i Timo Gottschalk, którzy po trzecim punkcie kontrolnym musieli się zmagać z usterką w swoim Mini. Próba naprawy kosztowała ich półtorej godziny.

– Dziś znowu mieliśmy problemy techniczne. Przez pierwsze 105 km dobrze nam się jechało, mieliśmy dobre tempo i zajmowaliśmy 6. miejsce. Wtedy zaczęły się problemy ze wspomaganiem kierownicy. Okazało się, że nastąpił wyciek płynu. Próbowaliśmy to naprawić, ale nie udało nam się, więc ruszyliśmy i jechaliśmy tak naprawdę bez wspomagania. Po pustyni było to bardzo trudne. Dobrze, że jesteśmy na mecie, ale takie przygody odbierają radość z jazdy. Jutro dzień przerwy, więc czas zregenerować ręce i dłonie, na których mam odciski, a potem jedziemy dalej – powiedział Kuba Przygoński, kierowca Automobilklubu Polski i Orlen Team.

Martin Prokop i Viktor Chytka zajęli w piątek 15. miejsce.

– Za nami pierwsza połowa Dakaru 2020. Jesteśmy oczywiście zadowoleni, że dotarliśmy do tego momentu, ale jednocześnie lekko rozczarowani prędkością, którą osiągamy. Dziś zaliczyliśmy czysty przejazd, bez błędów czy przebitych opon. Byliśmy skupieni i zmotywowani, by naciskać, ale czas nie był do końca satysfakcjonujący. Musimy sprawdzić podczas rest day, z czego to wynika, oczyścić umysł i zmotywować się na drugą część rajdu – powiedział po etapie Martin Prokop.

Równą formę w tegorocznym Dakarze utrzymuje Maciej Giemza, który przejechał na metę z niespełna 35 minutami straty do zwycięzcy etapu Ricky’ego Barbeca.

– Jestem na półmetku rajdu i fanie, że udało mi się utrzymać do tej pory równe tempo oraz uniknąć błędów nawigacyjnych czy wywrotek. Dzisiejszy odcinek był bardzo długi i szybki. Po ponad połowie oesu musiałem zwolnić, bo myślałem, że mam jakiś większy problem ze sprzęgłem, albo skrzynią biegów. Trochę się obawiałem, ale na mecie okazało się, że usterka jest niewielka. Chcę wykorzystać rest day na regenerację. Jeżeli cały przyszły tydzień będę jechał dobrym tempem – wtedy wynik końcowy powinien być satysfakcjonujący – podsumował Maciej Giemza.

Jedyny polski motocyklista startujący w Rajdzie Dakar bez wsparcia serwisowego dojechał do mety najdłuższego etapu pierwszej połowy offroadowego maratonu na 10. miejscu w swojej klasie.

– Wreszcie upragniony dzień przerwy! Dzisiaj był baaaardzo długi dzień, ponad400 km odcinka specjalnego, a z dojazdówkami ponad 800 km. Cieszę się bardzo, że dojechałem, bo to taki strategiczny punkt w rajdzie. Jestem maksymalnie zmęczony, głównie przez ilość godzin spędzonych na motocyklu. Na szczęście jutro dzień na ogarnianie motocykla, odzieży motocyklowej, wszystkiego, co potrzebuję do drugiego tygodnia rywalizacji. Oczywiście ile się tylko da, to będę odpoczywał. Od niedzieli karawana jedzie dalej – mówił na mecie 6. w klasyfikacji Krzysztof Jarmuż.

13. W swoich 13 startach w Dakarze, Eduard Nikołajew za każdym razem dojeżdżał do mety (raz został wykluczony w 2012 roku). Zwycięzca ostatnich 3 edycji zawsze imponował równym, szybkim tempem i zwykle omijały go problemy techniczne. Tym razem jednak załoga Kamaza z numerem 500 wycofała się z rajdu wskutek defektu silnika na szóstym odcinku specjalnym.

Dzień przerwy w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie, to czas odpoczynku dla zawodników i wytężonej pracy dla zespołów serwisowych. Mechanicy muszą naprawdę dobrze zadbać o pojazdy, ponieważ już w niedzielę będą musiały pokonać aż 546 km odcinka specjalnego! Prawdopodobnie będzie to jeden z decydujących etapów tegorocznego Dakaru.