Rafał Sonik zajął pierwsze miejsce wśród kierowców quadów na jedenastym, przedostatnim etapie rajdu Dakar. Arkadiusz Lindner był piąty, a Karol Wiśniewski – 8.
Wśród załóg samochodowych Kuba Przygoński i Timo Gottschalk dojechali na piątej pozycji, a Aron Domżała i Maciej Marton – na drugiej w SSV.
Zobacz także:
Był to udany etap dla reprezentantów Polski. Maciej Giemza metę minął z szesnastym czasem – najlepszym w tych zawodach (jest 18. w klasyfikacji). Krzysztof Jarmuż w Original by Motul awansował – jest szósty. Ciężarówka Szymona Gospodarczyka była siódma (jest 9.), a Iveco z Darkiem Rodewaldem na pokładzie – dziewiąte (6.). Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Skrobanek utrzymali 18.lokatę.
Maciej Domżała i Rafał Marton są w SSV nadal na 12. miejscu, a Aron Domżała i Maciej Marton po raz kolejny pokazali wielką klasę. Martin Prokop i Viktor Chytka utrzymują dwunaste miejsce – dziś w wynikach etapu byli na jedenastym.
W czwartek zawodnicy mieli do pokonania wymagającą trasę z Shubaytah do Haradho o długości 744 km (379 OS). Druga część rozpoczętego wczoraj etapu maratońskiego to głównie zmagania uczestników z wydmami.
– Rano mieliśmy bardzo trudne wydmy. Wcześniej padało, piasek był mokry, więc wydmy były bardzo twarde. Sprawiało to trudności z dohamowaniem samochodu przed nimi i oszacowaniem odpowiedniej prędkości najazdu. Później wydmy zaczęły się już robić bardziej miękkie i był to normalny, pustynny fragment. Końcówka bardzo szybka z dużymi prostymi na białym piasku – powiedział Kuba Przygoński, kiertowca Automobilklubu Polski i Orlen Team.
Przygoński i Gottschalk drugą połowę 42. Rajdu Dakar mogą zaliczyć do udanych. Załoga po dniu przerwy w każdym z etapów meldowała się w pierwszej dziesiątce i przesunęła się z 23. na 20 pozycję.
– Dziś mieliśmy dobre tempo i bardzo się cieszymy, bo cały czas pokazujemy, że jesteśmy tu po to, żeby walczyć i do końca atakujemy. Na pewno już trochę odczuwamy zmęczenie rajdem, więc cieszymy się, że jutro ostatni odcinek, bo już bardzo dużo kilometrów za nami i każdy marzy o mecie – dodał Przygoński.
Martin Prokop i Viktor Chytka na 150 km przed metą zauważyli uszkodzenie wału napędowego.
– Pojechaliśmy dalej, ale 80-100 km przed dalej okazało się, że wał napędowy jest złamany. Musieliśmy zadecydować, czy go wymieniamy, czy kontynuujemy jazdę. Wybraliśmy to drugie rozwiązanie i mieliśmy szczęście, bo po 300 km wydm, do końca została już tylko długa prosta. Dotarliśmy na metę z małym opóźnieniem, ale bardzo się cieszę, że się to udało – powiedział Prokop.
Liderem jest Carlos Sainz, przed Nasserem Al-Attiyahem i Stéphanem Peterhanselem, który wygrał przedostatni etap.
Udany dzień miał Maciej Giemza. Liderem wśród motocyklistów pozostaje Ricky Brabec, który utrzymuje tę pozycję od 3. etapu. Drugi jest Pablo Quintanilla, a 3. miejsce zajmuje Toby Price.
– Jutro trzeba bezpiecznie dojechać do mety. Wiem, że mam ok. półtorej minuty straty do Lai Sainz w klasyfikacji generalnej. Nie wiem, czy uda się to odrobić, ale na nie jest to najistotniejsze. Ważne, żebym jutro był cały i zdrowy na mecie – powiedział Maciej Giemza.
Jedyny polski motocyklista startujący w klasie Original by MotulL, Krzysztof Jarmuż, przyznał na mecie 11. etapu, że jest bardzo zmęczony, ale przepiękna sceneria saudyjskiej pustyni nie pozwala mu myśleć o
mecie:
– Jesteśmy po drugim dniu maratonu i przed nami już koniec. Muszę przyznać, że dzisiaj niesamowicie mi się podobało i trochę mi smutno, że zbliżamy się do mety. Była pustynia z prawdziwego zdarzenia z żółtym piaskiem, niebieskim niebem i ogromnymi wydmami – po prostu przepięknie! Jestem bardzo zmęczony, ale… mógłbym jeszcze trochę pojeździć – komentował Krzysztof Jarmuż.
W kategorii quadów od początku rajdu prowadzi Ignacio Casale. Na pozycji wicelidera jest Simon Vitse, a podium dzień przed zakończeniem rajdu zamyka Sonik.
– To jest powód, dla którego uwielbiam rajdy cross-country. Takie etapy jak dzisiejszy, czy początek dziewiątego i dziesiątego to kwintesencja wyzwania, którym jest dla mnie Dakar. To piaszczysta pustynia pełna wydm, które są przewiane wiatrem w różnych kierunkach. Co więcej ostatnio padały tu deszcze, więc zrobiła się jeszcze trudniejsza do jazdy. I właśnie to było fantastyczne. Mogliśmy poćwiczyć wszystkie możliwe kombinacje dohamowań, przyspieszeń, balansów i skoków. Fenomenalny fragmen. . Ten rajd to dla mnie tak trudny teren, że trzeba naprawdę dobrze jeździć technicznie, by osiągać dobre wyniki. Odkręcanie gazu na „maksa”, to nie moja bajka, bo nie sprawdza naszych umiejętności. Zepsuła się moja przewijarka do roadbooka i musiałem obracać rolkę ręcznie – pokrętłami. W związku z tym musiałem momentami zwalniać i patrzeć kilkaset metrów do przodu, żeby być pewnym, że nie ma tam żadnych przeszkód. Mimo to utrzymałem prowadzenie, a to oznacza, że mogę czuć dużą satysfakcję po ukończeniu tego – powiedział Rafał Sonik.
Ponownie w pierwszej dziesiątce wśród quadowców był Kamil Wiśniewski.
– Dziś na początku jechało mi się bardzo dobrze, ale po 50-60 km miałem problemy ze sprzęgłem i skrzynią biegów. Zatrzymywałem się i regulowałem sprzęgło. Nie wiedziałem, czy ukończę odcinek, bo niektóre biegi działały sprawnie, a inne nie, ale się udało. Dziś wymieniamy silnik i jutro ostatni dzień ścigania – powiedział Kamil Wiśniewski.
Arkadiusz Lindner stoczył przy tym kilka zaciętych pojedynków, w tym m.in. z legendą tego rajdu – Ignaciem Casale. Chilijski, dwukrotny zwycięzca Rajdu Dakar, podczas przybicia z naszym reprezentantem symbolicznej „piątki” po zakończonym OS-ie, dodał wymowne: „This man is very crazy”.
– Bardzo się cieszę z tego, że miałem długi odcinek z Casale. Próbował mnie kilka razy wyprzedzić i kilka razy mu się udało, ja go za to wyprzedziłem na wydmach, czyli w jego środowisku naturalnym. Nie byłem przekonany, czy dam radę pokonać jednego z najlepszych mistrzów, ale teraz już wiem, że potrafię to zrobić – podsumował przedostatni dzień rajdu Arkadiusz Lindner.
Zawodnicy, którzy mają już za sobą tysiące kilometrów przebytych na piaskach Arabii Saudyjskiej, ostatniego dnia rajdu przejadą na najkrótszy etap o długości 447 km (374 OS).