RAJD DAKAR 2020: PRZYGOŃSKI NA PODIUM (3. ETAP)

Kuba Przygoński i Timo Gottschalk zajęli drugie miejsce na trzecim etapie Rajdu Dakar. Rafał Sonik utrzymał także drugie miejsce w klasyfikacji kierowców quadów.

Z dobrej strony pokazali się motocykliści Adam Tomiczek i Maciej Giemza, metę osiągnęli też wszyscy polscy quadowcy.


Zobacz także:

SPORT

MOTOCYKLE


 

Pułapki arabskiej pustyni ponownie dały o sobie znać. Śmigłowiec ratunkowy zabrał z trasy czterech motocyklistów. Spaliło się auto Władimira Wasiliewa, a samochód Sheikha Khalida Al-Qassimi, pilotowanego przez Xaviera Panseri kilkukrotnie rolował.

Po trudnym początku 42. edycji Rajdu Dakar, Kuba Przygoński i Timo Gottschalk udowodnili dzisiaj, że należą do ścisłej światowej czołówki rajdowych załóg Zakończyli oni trzeci etap rajdu na 2. miejscu i powoli odrabiają straty w klasyfikacji generalnej.

– Dziś wreszcie mogliśmy pokazać na co nas stać. Od początku mieliśmy dobre tempo i Timo dobrze nawigował pomimo, że w pewnych miejscach nawigacja była trudna. Cały czas goniliśmy i staraliśmy się jechać jak najszybciej. Sto km przed metą zatrzymał się przed nami Žala, który przebił czwartą oponę. Oddaliśmy mu nasze koło zapasowe, bo chłopaki walczą w „generalce”. My straciliśmy ok. 2 minut, ale najważniejsze, że jesteśmy na mecie i wreszcie możemy być bardzo zadowoleni – mówił Kuba Przygoński, zawodnik Automobilklubu Polski i Orlen Team.

Dzięki bardzo dobrej postawie nasz kierowca awansował o 15 miejsc w klasyfikacji generalnej rajdu. Obecnie zajmuje 52. pozycję.

Martin Prokop, przed 3. etapem zajmował 12. pozycję w klasyfikacji generalnej. We wtorek pilotowany przez Viktora Chytkę Czech, przyjechał na metę z 13. czasem i zaliczył awans na 9. miejsce w ogólnym zestawieniu. Etap wygrał nowy lider wśród samochodów – Carlos Sainz przed Nasserem Al-Attiyahem.

– Dzisiejszy etap był nieco lepszy od poprzednich, ale wciąż czas na mecie nie jest najlepszy, nadal nie idzie nam tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Musimy sprawdzić, czy z autem wszystko jest OK, bo nasi rywale mijają nas bardzo łatwo, a my chcemy osiągnąć najlepszy możliwy wynik. Być może mamy jakiś problem z osiąganiem maksymalnej prędkości w naszym samochodzie,przez co tracimy czas i pozycję na rzecz innych zawodników. Reasumując, to był całkiem dobry etap w naszym wykonaniu,.Popełniliśmy jeden błąd awigacyjny, przez który staciliśmy około 4-6 minut – powiedział na mecie etapu Martin Prokop.

Rafał Sonik, podobnie jak wielu motocyklistów i kierowców błądził w labiryncie śladów i choć tym razem na metę dojechał z czwartym czasem, utrzymał drugą pozycję w klasyfikacji zmagań.

– W szerokich korytach dawnych rzek można było jechać różnymi torami. Pokrywało je mnóstwo śladów i nie wiadomo, kto z poprzedników wybrał właściwą drogę. Tymczasem po wyjeździe na otwartą przestrzeń okazywało się, że znajdujemy się nawet o kilkaset metrów od miejsca, w którym powinniśmy być. Chyba trzeba tu mieszkać, żeby nie błądzić i uniknąć wielokrotnych kłopotów nawigacyjnych. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało się dojechać do mety, bo wielu rajdowców miało dziś straszne kłopoty. Al-Qassimi dosłownie 200 m przed początkiem neutralizacji, jadąc w kurzu za innym zawodnikiem uderzył w kolosalny głaz. Urwali z Xavierem połowę samochodu. To był chyba najbardziej spektakularny wypadek tego Dakaru i dowód na to, że przy ograniczonej widoczności trzeba jechać bardzo ostrożnie. Ci, którzy dzisiaj mieli trochę więcej szczęścia w wyborze właściwej trasy urwali trochę czasu. Ja tego szczęścia nie miałem, ale nie codziennie jest niedziela, więc cieszę się, że mimo wszystko udało się utrzymać drugie miejsce w klasyfikacji generalnej – podsumował etap Rafał Sonik.

W rywalizacji quadów 7. pozycję zajął Kamil Wiśniewski, który takie też miejsce zajmuje po trzech dniach w klasyfikacji generalnej. Podczas wtorkowego etapu zawodnik zmagał się z niewystarczającą prędkością swojego pojazdu, ale odrabiał straty na fragmentach trasy, które wymagały technicznej jazdy.

Arkadiusz Lindner był 14, a Paweł Otwinowski – 16. W wynikach po 3. etapach są odpowiednio na 18 i 15 miejscu.

– To był bardzo fajny oes. Szczególnie jeśli chodzi o tutejszy krajobraz. Niesamowite góry, długie, piękne, kręte wąwozy, jakich w życiu nie widziałem. Sam odcinek specjalny był technicznie bardzo prosty, ale w miejscach, gdzie były kamienie bardzo oszczędzałem sprzęt. Od strony nawigacyjnej był za to dość ciężki. Dlatego, że startuję późno, wśród aut i ciężarówek, jest mnóstwo kurzu i muszę patrzeć na drogę, a dopiero potem mogę czytać roadbook. Kilka razy zgubiłem waypoint, ale bez problemu odnalazłem go sam. Żałuję, że ostatnie 50 km ma zostać anulowane, bo straciłem sporo czasu na szukanie tych punktów, ale wszystkie odnalazłem. Natomiast widziałem kilkadziesiąt poważnych załóg, które w ogóle nie zaliczyły tych waypointów. Z każdym dniem jedzie mi się coraz lepiej. Już nawet polubiłem to, że mam pewność dojechania do mety. Nie mam przyjemności z wolnej jazdy, ale wiem, że nic złego się nie stanie i rzeczywiście warto na to stawiać – powiedział na mecie Arkadiusz Lindner.

W SSV Aron Domżała i Maciej Marton zajęli czwarte miejsce i takie samo dzierżą w tabeli. Załoga ciężarówki Darka Rodewalda była dziś ósma – w wynikach jest “oczko” wyżej. Maciej Domżała i Rafał Marton są w klasyfikacji na 18. pozycji.

Udane przejazdy mieli we wtorek motocykliści Orlen Team – Adam Tomiczek i Maciej Giemza. Młodzi zawodnicy zaliczyli swoje najlepsze występy w tegorocznym Dakarze i osiągnęli odpowiednio 17. i 18. miejsce (po etapie odpowiednio – 24. i 25.).

– Dziś znowu musieliśmy się zmagać z kurzem, mimo to jechało mi się całkiem dobrze. 30 kilometrów przed metą było duże zamieszanie, ponieważ w roadbooku umieszczono waypoint, którego ostatecznie na trasie nie było, przez co wielu zawodników krążyło i robiło się bardzo niebezpiecznie. Jutro startuję jako 16., więc kurzu powinno być mniej – powiedział po etapie Adam Tomiczek.

Ostatecznie cały odcinek został skrócony, a w jego wynikach nie zostały uwzględniony kontrrowersyjny fragment. Z powodu problemów technicznych związanych z odczytami GPS, klasyfikacje etapu wśród motocyklistów i quadów zostały zestawione na podstawie czasów z 389 km.

Krzysztof Jarmuż dojechał jako 53. wśród motocyklistów i 7. w Original by Motul.

– Chyba najlepsze na dzisiejszym odcinku było to, jak tutaj jest pięknie! Aż mi się serce cieszyło i muszę przyznać, że Arabia Saudyjska jest przepiękna. W rejonach, które teraz objeżdżamy są wydmy, kaniony i prawdziwa dzikość natury. Chyba nie mogłoby mi się bardziej podobać. Myślę, że 3/4 odcinka specjalnego udało mi się jechać nawet na pierwszą trójkę w mojej klasie. Później był jednak punkt kontrolny, który ulokowano na szczycie góry. Wszyscy mieli problemy, żeby go zdobyć, nawet fabryczni zawodnicy się poddawali. Ja oczywiście musiałem krążyć i myślałem sobie, że będę jedynym, któremu się uda. Finalnie się nie udało – punkt ten był błędnie zaznaczony i najprawdopodobniej końcówka odcinka będzie anulowana – stwierdził Krzysztof Jarmuż.

W środę zawodnicy pokonają najdłuższy z dotychczasowych odcinków specjalnych liczący 453 km, a łącznie tego dnia będą do pokonania 672 km trasy z Neom do Al-`Ula.