Kuba Przygoński i Tom Colsoul w MINI zajęli siódme miejsce na 7. etapie rajdu Dakar i utrzymali szóstą pozycję w wynikach. Polska załoga zmagała się z rozjeżdżona trasę odcinka specjalnego.
Maciek Giemza zwiększył tempo i awansował w klasyfikacji generalnej, a Adam Tomiczek potwierdził stabilną formą na kolejnym odcinku.
Zobacz także:
Do siódmego etapu rajdu Dakar w roli faworyta przystępował Sebastien Loeb, który był najszybszy na dwóch ostatnich odcinkach. Jednak Francuz kolejny raz miał problem z elektroniką w swoim aucie, co wykorzystali główni rywale. Po niedzielnej awarii Kuba Przygoński ruszył na trasę dopiero jako 15. – kierowca Automobilklubu Polski i Orlen Team wyprzedził 8 zawodników.
– Tym razem startowaliśmy z końca stawki, przed nami jechało mnóstwo samochodów, do tego ciężarówki, przez co trasa była mocno zakurzona i zniszczona. Udało się przejechać ją płynnie, mimo że mieliśmy przed sobą ekstremalnie trudne wydmy. W pewnym miejscu musieliśmy nawet spuścić powietrze z opon, bo samochód po prostu nie chciał jechać w górę. Siódma pozycja, wracamy do grupy najszybszych zawodników, będziemy jechać po śladach czołówki, co na pewno ułatwi sprawę. Bezbłędnie przejechany etap, wracamy do gry – mówi Kuba Przygoński.
Jak zaznacza, po problemach na poprzednim etapie, otrzymał wiele wsparcia od fanów.
– Po awarii skrzyni biegów w niedzielę dostaliśmy mnóstwo ciepłych słów od naszych kibiców. Bardzo za to dziękujemy, to podtrzymuje nas na duchu – to sprawia, że chce się jechać jeszcze szybciej i lepiej – dodaje Kuba Przygoński.
Siódma odsłona rywalizacji należała do Stephane Pererhansela, który od początku narzucił wysokie tempo. Za nim uplasowali się dwaj Hiszpanie – Nani Roma i Carlos Sainz. Niemal 12 minut do zwycięzcy stracił Nasser Al-Attiyah, ale Katarczyk i tak pewnie prowadzi w rajdzie.
Przygoński utrzymał 6. pozycję w klasyfikacji generalnej. Sebastien Loeb ostatecznie był 11. tracąc do zwycięzcy niemal pół godziny, przez co spadł z drugiej na czwartą pozycję w „generalce”.
W klasyfikacji motocyklistów na 7. etapie świetnie spisywał się Maciek Giemza, który ostatecznie zajął 19. miejsce. Kolejny pewny przejazd zanotował jego kolega z zespołu Adam Tomiczek, który był 24.
– Od samego początku trzymałem wyższe tempo niż do tej pory. Do tego byłem w grupie szybkich zawodników, więc motywowali do tego tak konkurenci z przodu, jak i z tyłu. To był etap bardzo ciężki fizycznie, po drogach, na których już odbywała się rywalizacja, mocno wybitych, co dało w kość uczestnikom. Do tego bardzo duży trudnych technicznie wydm i trudna nawigacja, ale na szczęście udało się czysto przejechać etap – mówi Maciek Giemza z Orlen Team.
– Mam za sobą udany odcinek, pokonany równym tempem i bez przygód nawigacyjnych. Raz zakopałem się na wydmach, ale na szczęście nie straciłem dużo czasu. Trasa była bardzo wymagająca, a we znaki dała się też burza piaskowa. Kolejny etap zaliczony, a to jak zawsze cieszy – dodaje Adam Tomiczek.
Dobry występ motocyklistów na poniedziałkowym etapie docenił Jacek Czachor, odpowiadający za przygotowanie ich do najtrudniejszego rajdu świata.
– Maciek Giemza zaliczył bardzo dobry przejazd, miał lepsze tempo, na jednym z waypointów zbliżył się nawet do 10 miejsca. Adam z kolei jechał trochę wolniej, spokojniej, choć tempo i tak miał dobre, biorąc pod uwagę, że po niedzielnym etapie czuł się gorzej. Myślę, że chłopaków stać na to, by na tym rajdzie jeszcze piąć się w górę – mówi Jacek Czachor.
Siódmy etap należał do Sama Sunderlanda, za którym finiszowali Jose Ignacio Cornejo i Ricky Brabec. Zwycięstwo pozwoliło mu zbliżyć się do liderującego w rajdzie Brabeca na mniej niż 10 minut.
Na drugie miejsce wskoczył Adrien Van Beveren, a trzecią pozycję utrzymuje Toby Price. Dobry występ Polaków sprawił, że Adam Tomiczek utrzymał 19. miejsce w „generalce”, a Maciej Giemza awansował na 22. pozycję.
– Tak, potrzebowałem dobrego wyniku. Musiałem mocno cisnąć, aby być w czołówce. To nie było łatwe. Myślę, że jechałem zbyt szybko, szybciej, niż rozsądek nakazywał. Nie było jednak żadnych dramatycznych momentów, tak jak właściwie podczas całego rajdu do tej pory i mam nadzieję, że tak będzie do końca. Dzisiejszy wynik był mi potrzebny, aby wrócić na pozycję lidera. Mam nadzieję, że jutrzejszy etap będzie łatwiejszy nawigacyjnie niż dzisiejszy. Z niecierpliwością czekam na kolejne trzy dni. Sądzę, że ja i Quintanilla będziemy walczyć o zwycięstwo do ostatniego kilometra. Najważniejsze, by nie popełnić błędu – powiedział Ricky Brabec.
Nicolás Cavigliasso na quadzie Yamaha kontynuuje zwycięską passę. W poniedziałek powiększył przewagę nad Gonzalesem do ponad godziny i 15 minut. Kamil Wiśniewski był szósty i zajmuje szóste miejsce w tabeli wyników.
Chaleco López zdeklasował rywali w kategorii UTV, pokonując nowego lidera Reinaldo Varelę różnicą ponad 22 minut i awansował na drugie miejsce. Siergiej Karjakin dachował przez przód na wydmie wkrótce po starcie odcinka i uszkodził podwozie swojego pojazdu. Jedzie jednak dalej.
Maciej Domżała i Rafał Marton niestrudzenie pokonują kolejne kilometry i piętrzące się trudności na drodze do mety w Limie. Załoga, w ciągu ostatnich dwóch dni spędziła na trasie niemal 40 godzin, po drodze naprawiając… urwane koło.
– Na 6. etapie spędziliśmy 21 godzin Na 112. km odcinka spadliśmy z wysokiej obciętej wydmy i urwaliśmy lewe przednie koło, razem z całą ćwiartką. Naprawa zajęła nam prawie cztery godziny, a ostatnie 150 km po wydmach jechaliśmy po zmroku. Na siódmym etapie raz zagotował nam się silnik na wydmach, ale odczekaliśmy trochę i zjechaliśmy na metę cało – skomentował krótko Rafał Marton.
Załoga zajmuje obecnie 21. miejsce w mocno przerzedzonej klasie UTV.
– Nie ma już szans na wynik, ale jedziemy dalej – zapowiedziała polska załoga Polarisa.
Tymczasem po dwóch dniach prób, wojskowy śmigłowiec uwolnił z górskiej pułapki Toyotę Hilux Arona Domżały i Macieja Martona.
Gerard de Rooy z Darkiem Rodewaldem w załodze wygrał drugi odcinek z rzędu, odrabiając do lidera Eduarda Nikołajewa ponad 34 minuty i nadal zajmuje trzecią pozycję w klasyfikacji ciężarówek.
We wtorek uczestnicy 41. rajdu Dakar ruszą na trasę 8. etapu – z San Juan de Marcona do Pisco. Na zawodników czeka ponad 200 kilometrów dojazdówki i 360 kilometrów odcinka specjalnego.
Fot.: Red Bull Content Pool