Piąty etap rajdu Dakar spowodował, że jedynym polskim kierowcą, który zachował szanse na sukces w zawodach postał Jakub Przygoński. Rafał Sonik i Adam Tomiczek przestali się bowiem liczyć w gronie rywalizującej o czołowe pozycje.
Zawodnik Automobilklubu Polski i Orlen Team, jadący z Tomem Colsoulem w MINI All4racing uzyskał dziewiąty czas i utrzymał szóste miejsce w klasyfikacji załóg samochodowych.
Zobacz także:
Kuba Przygoński rozpoczął szybko, ale potem jechał bardzo spokojnie i rozważnie nie podejmując ryzyka. Dziewiąty czas pozwolił mu zachować miejsce, choć Orlando Terranova i Andreas Schulz w John Cooper Works Rally Mini odrobili do niego ponad siedem minut. Rewelacyjnie pojechali Eric Bernard i Alexandre Vigneau (Buggy), którzy zajęli siódme miejsce.
Piąty etap rajdu Dakar 2017 został skrócony o połowę z powodu ulewnych deszczy na wysokości ponad 4000 m n.p.m. Większość zawodników nie uniknęła problemów ze znalezieniem właściwej trasy.
– Chyba wszyscy dzisiaj pobłądzili. Chwilami nie dało się znaleźć drogi, więc był duży stres. Rzeki, które miały być wyschnięte, były rwącymi rzekami dwumetrowej głębokości. Nie dało się nimi przejechać. Mechaników czeka dziś bardzo trudna noc, bo ciągle pada i wszędzie jest błoto. Ale jutrzejszy odcinek będzie miał ponad 500 kilometrów, więc sprzęt musi być perfekcyjnie przygotowany – powiedział Kuba Przygoński
Etap wygrał Sebastien Loeb (Peugeot) przed Nani Romą (MINI – strata 44,0 sek.) i Stéphane Peterhanselem (Peugeot – 1.31 min.). Dotychczasowy lider, Cyril Despres był dopiero czwarty (Peugeot – 10.33 min.). Na prowadzenie w rajdzie powrócił Peterhansel przed Loebem (1.09 min.) i Despresem (4.54 min.). Czwarty jest Roma (5.35 min.), piąty – Mikko Hirvonen (MINI – 42,21 min.), a szósty Przygoński – 59.55 min.).
W gronie kierowców quadów etap wygrał niespodziewanie Kees Koolen (Barren Racer One 690). Dotychczasowy lider Sergey Karyakin był siódmy i oddał prowadzenie. Nowym liderem został Simon Vitse (Yamaha). Rafał Sonik uzyskał osiemnasty czas na odcinku (1:44.36 min.) i spadł na jedenaste miejsce (2:05.46 godz.). Kamil Wiśniewski był czternasty (1:27.10 godz.) i jest piętnasty (3:54.57 godz.).
– Były dwa miejsca, w których popełniłem błąd. W pierwszym kosztował mnie on zaledwie kilka minut. Dojechaliśmy do dwóch rzek, z których żadna nie prowadziła w kierunku podanym w roadbooku. Wybrałem tę po prawej, ale zawróciłem. Ta po lewej po kilku kilometrach skręcała we właściwą stronę. Te kłopoty okazały się jednak niczym w porównaniu do tego, co czekało nas na dojeździe do punktu kontrolnego na 180.
kilometrze. Wszyscy się gubili. Jeździli tam i z powrotem. Najlepsi nawigatorzy samochodowi zatrzymywali się i pytali ludzi o drogę. Ten roadbook jest zrobiony dla zawodowców, ale i oni nie potrafią prawidłowo go odczytać! Nie wiem, czy ktokolwiek znalazł właściwy kierunek za pierwszym razem. Ja nadrobiłem w tym miejscu prawie 100 km, a do tej chwili jechałem w czołówce… Na biwaku stoją już wielkie bajora wody i organizator nie wpuścił ciężarówek serwisowych. Jeżeli codzienna naprawa nie będzie możliwa, jutro nie wystartujemy. Nie wspomnę już o tym, że na trasie z pewnością warunki są równie trudne, a końca ulewy nie widać. Jest więc ogromne niebezpieczeństwo, że kolejny dzień rywalizacji zostanie odwołany… Wszystkich czeka teraz ciężka noc. W Oruro nie przestaje padać deszcz, a biwak zamienił się w ogromne bagno, w którym grzęzną samochody, a ludzie zapadają się po kostki w lepkiej mazi. Tymczasem w sobotę zawodnicy mają wyruszyć w kierunku La Paz, na najdłuższy w tej edycji odcinek specjalny, liczący 527 km. Rywalizacja jest jednak zagrożona – komentował Rafał Sonik.
Kłopotów nawigacyjnych nie uniknął również Kamil Wiśniewski, który ostatecznie miał trochę więcej szczęścia.
– Straciłem sporo czasu w pierwszym z miejsc, o których opowiadał Rafał. Spotkałem go potem, kiedy szukał drogi na kolejny waypoint i dalej pojechaliśmy już razem – mówił Wiśnierwski.
Nie powiodło się Adamowi Tomiczkowi, który zgubił się na trasie i był dziś 89. (3:46.41 godz.), przegrywając z Pawłem Stasiaczkiem (76. – 1:46.52 godz.). Motocyklista Orlen Team jest obecnie 43. (3:46.41 godz.), a Stasiaczek – 82. (7:57.13 godz.). Dziś wygrał Sam Sunderland (KTM), który został liderem. Dotychczasowy przodownik – Joan Barreda Bort (Honda CRF450) stracił 2:59.01 godz. i spadł na ósme miejsce (1:12.39 godz.).
– To był bardzo trudny technicznie odcinek. Ale jestem na mecie i jutro jadę dalej, to jest dla mnie najważniejsze. Plan na dziś zrealizowany – powiedział Adam Tomiczek.
W gronie ciężarówek triumf święcili Gerard De Rooy, Moises Torrallardona i Darek Rodewald – załoga Iveco z Polakiem w składzie objęła prowadzenie w rajdzie!
W sobotę zawodnicy przejadą 786 km, zaś odcinek specjalny wyniesie 527 km.