Jakub Przygoński i Tom Colsoul w MINI All4racing zajęli dziesiąte miejsce na trzecim etapie rajdu Dakar. Dzięki temu awansowali na dziewiątą pozycję w klasyfikacji generalnej załóg samochodowych.
Stały awans w tabeli odnotowuje Rafał Sonik. Kapitan Poland National Team traci jednak wciąż dystans dla czołówki, przebijając się przez kawalkadę motocyklistów.
Zobacz także:
Kierowca Automobilklubu Polski i Orlen Team, Kuba Przygoński został w środę wyprzedzony jedynie przez cztery załogi w Peugeotach 3008 DKR, trzy w MINI oraz po jednej w Toyocie. Ostatecznie Polak został sklasyfikowany na dziewiątym miejscu, bowiem Martin Prokop w Fordzie (początkowo był tuż przed nim) ukarany został stratą 60 minut. W punktacji po etapie Jakuba i Toma wyprzedzili bardzo szybcy w trzecim dniu zmagań Orlando Terranova i Andreas Schulz w MINI.
Rafał Sonik (Yamaha) awansował już na trzynaste miejsce (47,48 min. straty). Drugi z kierowców quadów, Kamil Wiśniewski (Yamaha) spisuje się dzielnie, choć jego strata do lidera wynosi już ponad 2:22 godziny. Wśród motocyklistów Adam Tomiczek (KTM) dojechał 35. (1:09.32 godz.), a Paweł Stasiaczek – 83. (2:32:17).
– Wczorajszy odcinek był naprawdę długi. Początkowo było bardzo trudno nawigacyjnie. Dużym wyzwaniem okazał się wyjątkowo wymagający teren, pełen kamieni i głazów. Kiedy poradziliśmy sobie z tym, jechaliśmy naprawdę fajnym odcinkiem w stylu WRC, zakręt w zakręt. Mieliśmy wtedy bardzo dobry rytm. Samochód prowadził się naprawdę dobrze. odcinek przejeżdżaliśmy na wysokości 5000 mnpm, padał grad i było bardzo zimno.
Dziś wjeżdżamy do Boliwii, przed nami odcinki na wysokości i walczymy dalej! – powiedział Kuba Przygoński, kierowca Automobilklubu Polski i Orlen Team.
– To może być jeden z tych etapów, który będzie decydować o losach rywalizacji – mówił Rafał Sonik, stojąc na starcie trzeciego dnia Rajdu Dakar.
Quadowcy spędzili na trasie ponad sześć, wyczerpujących godzin. W końcowym rozrachunku, nasz zawodnik awansował o kolejne sześć pozycji w klasyfikacji generalnej. Do mety w pierwszej dwudziestce dotarł również walczący z bólem pleców Kamil Wiśniewski.
O uboższym we wskazówki, a wręcz lakonicznym roadbooku mówią już niemal wszyscy uczestnicy południowoamerykańskiej Odysei. W początkowej partii, najdłuższego jak dotąd odcinka specjalnego gubili się najlepsi motocykliści, jak i czołowi quadowcy.
– To był moment, w którym mogłem zostać liderem, ale niestety sam również zrobiłem błąd. Naprawiłem go jednak zdecydowanie szybciej niż pozostali. Na 40. kilometrze przejechałem rzekę we właściwym miejscu, a następnie po drobnej korekcie znalazłem właściwą drogę. Właśnie dzięki temu, aż do neutralizacji byłem w pierwszej dziesiątce – relacjonował Rafał Sonik.
Neutralizacja to fragment dojazdówki pomiędzy dwoma oesami, który należy pokonać w wyznaczonym czasie. Krakowianin ruszył na drugą część odcinka spóźniony, bo jadąc zgodnie z przepisami, nie był w stanie zmieścić się w limicie. Organizatorzy dostrzegli problem i mają przejrzeć zapis urządzeń nawigacyjnych wszystkich quadowców i być może część z nich odzyska stracony czas.
– Najważniejsze dla mnie jest to, by każdego dnia odrabiać czas i wędrować o kilka pozycji w górę klasyfikacji. Mozolnie i cierpliwie, ale skutecznie. Na tym celu się koncentruję i to on determinuje moją taktykę jazdy – podkreślił Sonik.
Rajdowcy wjechali na wysokość 5000 m n.p.m. Po drodze przydały im się kurtki przeciwdeszczowe, bo wielu z nich musiało przetrwać burzę, ulewny deszcz, grad oraz śnieg. Amplituda temperatur między startem, a najwyższymi partiami gór przekraczała 30 stopni! Co ciekawe, doskonale w tym nieprzyjaznym klimacie odnalazł się Kamil Wiśniewski.
– Poczułem się o niebo lepiej, kiedy wyjechaliśmy z upałów. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi rywalizacja w temperaturze poniżej zera. Nie miałem przygód technicznych, a ból w plecach odezwał się tylko dwa razy. Jestem więc dziś w dużo lepszym humorze, niż wczoraj – powiedział Kamil.
Zapytany o pierwszy kontakt z wysokością, szeroko się uśmiechnął.
– Zaparło mi dech w piersi… ale tylko ze względu na tutejsze krajobrazy! Oczywiście obawiałem się, jak te warunki zniesie mój organizm, ale spisał się bez zarzutu.
Bardzo dzielnie spisują się w rajdzie Eric Bernard i Alexandre Vigneau w Buggy.Zajęli oni osiemnaste miejsce.
We środę zwycięzcami byli: Joan Barreda na Hondzie (motocykle), Ignacio Casale (quady), Eduard Nikołajew (ciężarówki), Stéphane Peterhansel i Jean- Paul Cottret (samochody). Zespół Peugeot przyspieszył zdobywając trzy miejsca na podium (drugi był Carlos Sainz, trzeci – Sebastien Loeb, który utrzymał pozycje lidera).
Był to natomiast czarny dzień dla Toyoty: Nasser Al-Attiyah urwał koło, problemy mieli Giniel de Villiers oraz Eric Van Loon, a także Benediktas Vanagas i Sebasitan Rozwadowski (poważna awaria auta).
Czwartkowy etap zapowiada się jeszcze ciekawiej. Odcinek specjalny liczy aż 416 km i w całości będzie odbywać się powyżej granicy 3500 m n.p.m. Na tej wysokości dakarowa stawka pozostanie przez najbliższe sześć dni! Co więcej na trasie pojawią się strome i rozległe wydmy, których sforsowanie wymagać będzie od zawodników techniki. Organizatorzy przewidują, że nie wszyscy poradzą sobie z tym wyzwaniem, dlatego wytyczyli wariant „B”. Można ominąć wydmy łatwiejszą, 50-kilometrową trasą, jednak oznaczać to będzie 12-godzinną karę. Walczący o czołowe lokaty nie będą więc raczej zainteresowani tym rozwiązaniem…