Rafał Sonik nie powtórzy ubiegłorocznego sukcesu i choć w sporcie wszystko teoretycznie jest możliwe – nie wygra tegorocznej edycji Rajdu Dakar.
W czwartek w quadzie Yamaha naszego zawodnika awarii uległ silnik. Kierowca dojechał do mety etapu w Uyuni, ale z pomocą lokalnej ludności.
Oznacza to, że nie wystartuje oficjalnie do szóstego odcinka specjalnego i nie zostanie sklasyfikowany w zawodach.
Zobacz także:
Polak już wczoraj zmagał się z wyciekiem oleju. Dziś stanął na trasie odcinka specjalnego po tym, jak wybuchł silnik w jego quadzie na 120 kilometrów przed metą.
To smuta wiadomość. Tym bardziej, że najgroźniejszy rywal Sonika – Ignacio Casale dziś także pogrzebał swoje szanse na zwycięstwo w imprezie… Chilijczyk stracił 1:19.29 godz.
Na piątym etapie najlepszy wynik z biało- czerwonych osiągnął Kuba Przygoński z Automobilklubu Polski i Orlen Teamu. Debiutant osiągnął metę jako czternasty w wynikach ze stratą 15.34 minuty do zwycięzcy, Sebastiena Loeba. Adam Małysz i Xavier Panseri w bliźniaczym MINI ALL4 Racing zajęli 26. miejsce (34.22 min.). Po etapie Jakub jest nadal 14-ty (57.36 min.), Adam spadł na 20-tą pozycję (1:22.29 godz.). Marek Dąbrowski i Jacek Czachor (Toyota) ukończyli etap jako na 29. załoga (38:.3) min. i zajmują 89. lokatę (11:22.01 godz.)
W kategorii samochodów dominują załogi w Peugeotach 2008 DKR – zajęli oni, podobnie jak wczoraj, trzy pierwsze pozycje w klasyfikacji: wygrał Loeb przed Carlosem Sainzem i Stephane Peterhanselem. Liderem pozostał Sebastien Loeb.
W gronie motocyklistów Jakub Piątek był 34. (17.47 min.), a Maciej Berdysz – 98 (1:18.57 godz.). Kuba jest w wynikach po etapie 35. (50.14 min.), a Maciek – 92. (3:54.38 godz.). Etap wygrał Toby Price (KTM), a liderem jest nadal Paolo Goncalves (Honda).
Rafał Sonik: Silnik wypluł cały olej i quad nie mógł dalej jechać. Jeden z quadowców wziął mnie na hol i dociągnął do małej miejscowości. Dalej nie mógł, bo sam miał uszkodzone sprzęgło. Stanąłem na końcu długiej prostej, w miejscu ograniczenia prędkości do 30 km/godz. tak, aby każdy przejeżdżający widział mnie już z daleka. Miejscowi zawinęli mnie w koce i dali kawę. Było bardzo zimno, a potem zaczął padać deszcz. Spędziłem tam kilka godzin, aż do momentu kiedy przejechały wszystkie quady i samochody, a pojawiły się ciężarówki. One nie mogły mnie wziąć na hol, bo nie widziałyby mnie w lusterkach. Żaden zawodnik nie zdecydował się ciągnąć mnie przez 120 km po górach, więc musiałem dotrzeć na biwak w Uyuni z pomocą miejscowych. Trzeba teraz zachować zimną krew. Muszę się umyć i wyspać. Nic mnie nie boli, nie mam siniaków, jestem w dobrej formie. Nie dzieje się nic, co by zmniejszało moje szanse w kolejnych etapach. I tak się powinno jeździć w Dakarze. Tylko z odrobiną więcej szczęścia… Patrząc z krótkiej perspektywy sytuacja jest fatalna, bo położyła nas usterka, której nie dało się zapobiec. Jednak warto pamiętać, że przez cztery ostatnie lata nie miałem w ogóle pecha. Ileż można? Teraz w końcu mnie dopadł i od razu podwójnie. Bo gdyby to nie był etap maratoński, mój serwis naprawiłby usterkę pierwszego dnia, a gdybyśmy nie byli w górach i na dodatek w burzy, to na pewno ktoś dociągnąłby mnie do mety. Jedziemy dalej, bo trzeba się uczyć. Żeby wygrywać, trzeba tu być. Będziemy też wspierać pozostałych w rywalizacji Polaków!
Jakub Przygoński: Boliwia przywitała nas deszczem, gradem i śniegiem. W dodatku jesteśmy bardzo wysoko, co jest mocno odczuwalne – wszyscy są jakby spowolnieni. Samochód też trochę wolniej jedzie. Najważniejsze jednak, że dobrze nam się jechało, zachowaliśmy dobre, równe tempo. Bardzo uważałem na kamienie, bo widziałem wielu zawodników, którzy łapali kapcie. Jedziemy coraz szybciej, a ja coraz pewniej czuję się w samochodzie. Zaczęły się prawdziwie dakarowe, ciężkie odcinki, więc pojawia się coraz więcej problemów technicznych, ale trzeba je likwidować. Dziś mieliśmy duże kłopoty ze sprzęgłem, przez co praktycznie go nie używałem. Na szczęście poważniejsze awarie nas omijają. Mam nadzieję, że pozostałych Polaków również już nie będą dotykać i teraz będziemy mieli z górki. W Boliwii jest mnóstwo kibiców. Dziś dosłownie rozlali się po pustyni, wszędzie byli ludzie, samochody. Organizator nie był w stanie nad nimi zapanować, dlatego skrócił odcinek o 5 km. Jutro będziemy jechali wokół wyschniętego słonego jeziora, przez które przejeżdżaliśmy rok temu. To będzie szybki odcinek. Liczę na dobrą pogodę…
Adam Małysz: Po dobrym rozpoczęciu odcinka niestety złapaliśmy kapcia. A po wymianie koła dopadła mnie choroba wysokościowa. Większość dzisiejszego OS-u jechaliśmy powyżej 4000 m n.p.m. Potworny ból głowy nie pozwolił mi rywalizować na całego. Ale nie tracę optymizmu. Jutro wracamy do walki.
Marek Dąbrowski: Wczoraj skrzynia biegów kompletnie nam się rozleciała. Nic nie dało się zrobić. Wymiana trwała bardzo długo, staliśmy ponad siedem godzin. Z powrotem ruszyliśmy na trasę o godzinie szóstej. Przed nami było czterysta kilometrów, a o 8.15 robi się ciemno. W dodatku wieczorem zaczynały się burze. Zamiast dróg już były rzeki, więc ciężko było dojechać do mety, ale jakimś cudem się udało. Trochę musieliśmy kombinować, zmieniać trasę, pod koniec uciekaliśmy przed kolejną burzą, więc jechaliśmy w nocy 170 na godzinę. Gdybyśmy przed nią nie uciekli, nie dojechalibyśmy do mety. Te godziny walki o powrót do ścigania to były bardzo trudne chwile. Na Dakar czeka się i przygotowuje cały rok, nawet nasze starty w Mistrzostwach Świata to przygotowania do Dakaru. Ale walczymy dalej, przecież na Dakarze sama meta to duże wyzwanie i jej osiągnięcie jest zawsze sukcesem. Chcemy na niej być. Ścigamy się od lat, wcześniej na motocyklach, teraz samochodem. Jesteśmy sportowcami, nie poddajemy się. Walczymy do końca. Dziś wyprzedziliśmy na trasie 55 samochodów. Startując z 99 pozycji ukończyliśmy etap na 29 miejscu. Udało nam się dobrze przejechać odcinek i sporo odrobić.
Jacek Czachor: Mieliśmy 100 km bardzo zalanych tras, a np. Kuba Przygoński, który jechał przed nami, uniknął deszczu. Etap uważam za udany. Byliśmy dziś na 29 pozycji, ale jutro będziemy chcieli ją poprawić. Przed nami są zawodnicy, którzy reprezentują słabszy poziom od naszego, ale nie chcą nas przepuszczać i musimy się przebijać do przodu.
Jakub Piątek: Nie mogłem jechać na sto procent, bo miałem usterkę motocykla. Wyciekł olej z teleskopów, przez co były one niesprawne, a w dodatku olej kapał na tarczę i zacisk hamulca, który momentami w ogóle nie działał. Takie usterki są nieuniknione, bo zrobiliśmy już ponad 3500 km, które muszą dawać się pojazdom we znaki. W dodatku jesteśmy po etapie maratońskim, więc przejechaliśmy bez serwisu 1200 km, a olej powinniśmy zmieniać po sześciuset. Nasz camper miał awarię i jeszcze nie dojechał na biwak. Mam w nim wszystkie swoje rzeczy, w tym ubrania, więc czekam na biwaku w rajdowych ciuchach. Nie mam się gdzie przespać, może znajdę jakiś namiot. Ale obym miał tylko takie problemy.
Sébastien Loeb: Wczoraj oszczędzaliśmy samochód właśnie to po, by móc dzisiaj zaatakować. W drugiej części odcinka Carlos zaczął nas doganiać i zmniejszać naszą przewagę. Musiał cisnąć bardzo mocno, skoro się zbliżał. Daniel wykonał dzisiaj swoje zadania pilota po mistrzowsku, wiemy jednak, że dalszy ciąg rajdu nie będzie łatwy, lecz jeszcze trudniejszy niż część dotychczasowa. Będziemy musieli jechać jako pierwsi, nie korzystając ze śladów poprzedników i to na odcinkach bardziej skomplikowanych nawigacyjnie.
Carlos SainzL Drugą część etapu maratońskiego kończymy na drugiej pozycji. Samochód spisywał się dobrze mimo że wczoraj mechanicy nie mieli do niego dostępu. Bardzo ważny będzie dzień jutrzejszy. Przyniesie on najdłuższy etap całego rajdu i rozgrywany będzie na bardzo dużej wysokości, co stanowi poważne wyzwanie dla silników.
Stéphane Peterhansel: Na dzisiejszym etapie nie mieliśmy szczególnych trudności nawigacyjnych, bo ciągle jeszcze poruszamy się po nieźle oznakowanych szlakach. Decyzje, którędy jechać, nie są jeszcze kluczowe. Natomiast napotkaliśmy pewien problem już przy wyjeździe z parc fermé. Silnik nie rozwijał pełnej mocy na niskich obrotach, co utrudniało skuteczną walkę w pierwszej części etapu, gdzie trasa była bardzo kręta. Straciliśmy w ten sposób trochę czasu względem tradycyjnych rajdowców – mam na myśli Sébastiena i Carlosa. Myślę, że udało mi się ograniczyć te straty do minimum i czekam teraz na pomyślniejsze dni.
Cyril Despres: Wszystko przebiegało dobrze do kilometra 140, na którym poczuliśmy wyraźny spadek mocy silnika. Z powodu tej usterki zajęliśmy dalekie miejsce, tracąc godzinę i 15 min. do liderów, którym jeszcze wczoraj, a nawet dziś tuż przez awarią, ustępowaliśmy tylko o kilka minut. Najważniejsze jednak, że dotarliśmy do obozu i będziemy mogli jechać dalej.
Bruno Famin, Dyrektor zespołu Peugeot Sport: Jesteśmy oczywiście niezwykle zadowoleni z tego wyniku – ponownego zajęcia trzech pierwszych miejsc na mecie etapu. Na zakończenie etapu maratońskiego mamy trzy nasze samochody w pierwszej trójce klasyfikacji generalnej. Niemniej, problem, jaki spotkał Cyrila i Davida przypomina nam, by twardo stąpać po ziemi i liczyć się z trudnościami, szczególnie, że były także małe problemy z regulacją doładowania w samochodach Sébastiena i Stéphane’a. W dalszą część Rajdu Dakar wchodzimy z tylko jednym pewnikiem: że przed nami jeszcze bardzo wiele niepewności!
Eric Bernard: Tegoroczny rajd jest bardzo trudny także z powodu panującej pogody. Udało nam się pokonać góry i cały maraton. Nasz samochód odczuwa trudy rajdu, ale jesteśmy dobrej myśli. Skupiamy się na kolejnych etapach i odcinkach, naszym celem jest oczywiście osiągniecie mety!
WYNIKI 5. ETAPU
KLASYFIKACJA 5. ETAPU
Samochody
1. LOEB – 3:32.34 godz.;
2. SAINZ – strata 22 sek.;
3. PETERHANSE – 3.00 min.;
14 PRZYGOŃSKI i RUDNITSKI – 15.34 min.;
26. MAŁYSZ i PANSERI – 34.22 min.;
29. DĄBROWSKI i CZACHOR – 38.03 min.;
36. BERNARD i VIGNEAU – 51.18 min.
Motocykle
1. PRICE – 4:03.44 godz.;
2. SVITKO – 2.33 min.;
3. WALKNER – 2.40 min.;
34. PIĄTEK – 17.47 min.;
98. BERDYSZ – 1:18.57 godz.
Quady
1. HERNANDEZ – 4:49.24 godz.;
2. A. PATRONELLI – 1.56 min.;
3. KARYAKIN – 2.50 min.
KLASYFIKACJA GENERALNA PO 5. ETAPACH
Samochody
1. LOEB (PEUGEOT) – 13:17.25 godz.;
2. PETERHANSEL (PEUGEOT) – strata 7.48 min.;
3. SAINZ (PEUGEOT) – 13.26 min.;
4. AL-ATTIYAH (MINI) – 14.16 min.;
5. POULTER (TOYOTA) – 18.38 min.;
6. DE VILLIERS (TOYOTA) – 21.55 min.;
14. PRZYGOŃSKI i RUDNITSKI (MINI) – 57.36 min.;
20. MAŁYSZ i PANSERI (MINI) – 1:22.29 min.;
34. BERNARD i VIGNEAU (BUGGY) – 2:40.42 godz.
90. DĄBROWSKI i CZACHOR (TOYOTA) – 11:22.01 min.
Motocykle
1. GONCALVES (HONDA) – 14:30:07 godz.;
2. SVITKO (KTM) – strata 1.45 min.;
3. PRICE (KTM) – 1.47 min.;
4. BARREDA BORT (HONDA) – 2.27 min.;
5. WALKNER (KTM) – 2.57 min.;
6. BENAVIDES (HONDA) – 6.46 min.;
35. PIĄTEK (KTM) – 50.14 min.;
92. BERDYSZ – 3:54.38 godz.
Quady
1. KARYAKIN (YAMAHA) – 16:55:26 godz.;
2. HERNANDEZ (YAMAHA) – strata 4.55 min.;
3. A. PATRONELLI (YAMAHA) – 5.43 min.;
4. M. PATRONELLI (YAMAHA) – 15.10 min.;