Rajd Dakar 2016 zbliża się wielkimi krokami. Zawodnicy przygotowują się do niego w różny sposób. Jedni startują, choćby w Rajdzie Baja Portalegre 500 w Portugalii – ostatniej rundzie Puchary Świata FIA, inni ćwiczą indywidualnie na poligonach czy pustyniach.
Styczniowe zawody w Ameryce Południowej stanowią bowiem najbardziej ekstremalne wyzwania w sporcie samochodowym.
Zobacz także:
O swoich przygotowaniach do przyszłorocznego Rajdu Dakar mówi Adam Małysz, który po wcześniejszym, udanym debiucie i dwóch następnych startach, zaliczył w tym roku bardzo pechowy występ. Kierowca radowy, a wcześniej fantastyczny skoczek narciarski jest od lat wspierany przez firmę Red Bull, która dodawała i dodaje mu wciąż “skrzydeł”.
* – Przeszedłeś ze skoków narciarskich do rajdów samochodowych – skąd pomysł na ten konkretny sport?
– Kiedy podjąłem decyzję o zakończeniu kariery skoczka wiedziałem, że siedzenie w domu nie jest dla mnie. Nie znoszę bezczynności. Jednocześnie nie wyobrażam sobie życia bez sportu. Z kolei motoryzacją interesowałem się od zawsze. Miałem terenówkę, którą jeździłem od czasu do czasu po górach. W ten sposób odreagowywałem i sprawiało mi to wielką frajdę. W pewnym momencie otrzymałem konkretną propozycję od człowieka reprezentującego zespół rajdowy. Postanowiłem, że fajnie byłoby zrealizować jedno ze swoich marzeń i przeżyć taką przygodę.
* – Czy są jakieś podobieństwa tych dwóch dyscyplin? Jeżeli tak, jak wykorzystujesz je do doskonalenia swoich umiejętności za kierownicą?
– Trudno porównać skoki narciarskie z rajdami terenowymi. Podczas skoku zawodnik musi być skoncentrowany tylko przez chwilę. W rajdach, na długich odcinkach specjalnych, ta koncentracja musi utrzymywać się na wysokim poziomie przez wiele godzin, a nawet dni. Z wiedzy wyniesionej z poprzedniego zajęcia korzystam czasami, na przykład kiedy muszę się czegoś nauczyć. Przydają mi się wtedy techniki stosowane w skokach.
* – Rajd Dakar pociąga sportowców o bardzo różnej przeszłości, np. Luc Alphand i Ty – skąd się to bierze w Twojej opinii?
– Nie do końca potrafię to wytłumaczyć. Może wiąże się to z wyzwaniami, jakie muszą lub chcą sobie stawiać ludzie przyzwyczajeni przez lata do rywalizacji? Trudno tak z dnia na dzień przestać się do czegoś przygotowywać, pracować nad jakimś zadaniem. Na pewno w Dakarze jest też coś magicznego, legendarnego. Udział w tej imprezie wiąże się ze spełnieniem marzenia, a ukończenie tego rajdu jest powodem do dumy.
* Poznałeś smak zwycięstwa na nartach – co byłoby dla Ciebie adekwatnym sukcesem w samochodzie?
– Na pewno byłoby to zwycięstwo w Dakarze. Wartościowe byłyby też wygrane w rajdach zaliczanych do Pucharu Świata w cross country, nie mówiąc o sukcesie w klasyfikacji generalnej tego cyklu.
* Przygotowujesz się do Rajdu Dakar, w którym weźmiesz udział po raz piąty – w tym czasie wykonałeś wielki progres, jak również byłeś zmuszony wycofać się po spaleniu samochodu w ostatniej edycji. Jaki jest Twój cel na edycję 2016?
– Chcielibyśmy zająć miejsce w najlepszej dziesiątce.
* Jak wyobrażałeś sobie Dakar zanim wystartowałeś w nim po raz pierwszy? Jak to wyobrażenie zostało zweryfikowane kiedy zacząłeś się w nim ścigać?
– Z relacji telewizyjnych i opowieści wiedziałem, że to coś bardzo trudnego. Oglądałem wykończonych wielogodzinną jazdą kierowców, sprzęt na granicy wytrzymałości. Na miejscu okazało się, że w praktyce jest jeszcze gorzej. Przetrwanie tego maratonu to naprawdę wielka rzecz. Na szczęście ja jestem zawziętym człowiekiem i powiedziałem sobie, że choćbym miał gryźć piasek, dam radę. Dodatkowo z czasem, dzień po dniu, zacząłem się przyzwyczajać do rajdowego rytmu, jakby aklimatyzować.