Jaszcze na 35 kilometrów przed metą 12. etapu Krzysztof Hołowczyc walczył o zwycięstwo. Niestety kierowca Orlen Team i Automobilklubu Polski zakopał swoje Mini All 4 racing w wydmie i stracił szanse na sukces.
Końcówka etapu była emocjonująca, bowiem wszyscy czołowi kierowcy stawali w piachu: Stephane Peterhansel, Nani Roma, Giniel De Villiers.
Hołowczyc i Jean – Marc Fortin na przedostatnim punkcie czasu zajmowali drugie miejsce, za Robbim Gordonem. Optymiści już wietrzyli drugie etapowe zwycięstwo Hołka w rajdzie, bowiem Hummer powinien mieć ciężej na wydmach niż Mini. Tymczasem polski kierowca stanął…
– Pogubiliśmy drogę. Pojechaliśmy w miejsce, gdzie były wyłącznie ślady motocykli. Nadrobiliśmy dobre dziesięć kilometrów. A kiedy zorientowaliśmy się, że błądzimy, trochę siadła nam motywacja. Wiedzieliśmy, że już nie wygramy. Szukając dobrej drogi nie spuszczaliśmy ciśnienia w ogumieniu – chcieliśmy dogonić czołówkę – i zakopaliśmy się w wydmach. Musieliśmy wyjść i kopać. Później okazało się, że zarówno Stephena, jak i Nani Roma również mieli stratę. Już nic nie stracę i nic nie zyskam, ale chciałem pokazać, że umiemy zwyciężać. Czasy były niezłe, bo dogoniliśmy naszych rywali na OSie i przez chwilę prowadziliśmy. Ale wynik niestety musi być na mecie. Cieszymy się, że jutrzejszy OS będzie miał podobną charakterystykę – powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.
Ostatecznie Polak na mecie zameldował się ze stratą 49.55 minuty do zwycięzcy. W klasyfikacji Hołek jest jedenasty, ale do 10. miejsca zajmowanego przez Duncana Vosa (Hilux Toyota) traci zaledwie 52 sekundy!
Przed błędem w końcówce uchronił się Leonid Nowicki w Mini i to Rosjanin cieszył się przez długi czas z prowadzenia. Jednak okazało się, że Robbi Gordon pojechał do końca bezbłędnie i wygrał etap, pokonując Leonida o 15.18 min.
– Udowodniłem, że Mini są dla dziewczynek bo włożyłem im 20 minut. Jeśli chodzi o mój samochód, mam ten sam system (pompowania kół) co w zeszłym roku, który został zaaprobowany przez sędziów. Nie ma dodatkowych wlotów powietrza. Teraz im się zmieniło. Jestem zdenerwowany i jestem zdenerwowany na Stephane i Naniego, że zakwestionowali moją uczciwość, że jestem oszustem, ale dzisiaj skopałem im tyłki. Będę udowadniał coś do końca rajdu, każdego dnia – powiedział na mecie Robbi Gordon.
Wcześniej Stephane Peterhansel zarzucił w wywiadzie Amerykaninowi oszustwo.
Giniel De Villiers stracił 22.06 min, Nani Roma – 23.38 min,, a Stephane Peterhansel – 26.27 min. Oznacza to, że Francuz ma przed jutrzejszym, przedostatnim etapem równe 20 minut przewagi nad Hiszpanemi jest raczej już pewny triumfu w zawodach.
Adam Małysz w Mitsubishi Pajero od początku jechał pewnie, wyprzedzając kolejnych rywali i awansując w klasyfikacji etapu na kolejnych pomiarach czasu. Nasz kierowca miał trochę kłopotów na wydmach, ale ostatecznie zajął 38 miejsce (2:12.12 godz.). Na 41. pozycji uplasował się Piotr Beaupre. Po etapie w klasyfikacji Adam awansował i jest 38, a Piotr zajmuje 56 lokatę. Alberta Gryszczuka i Michaał Krawczyka nie ma w wynikach.
– To jest Dakar! Pierwszy raz jechałem po nocy, po wydmach i ciężkim terenie, ale widocznie się sprawdziłem, bo dojechaliśmy. Najgorsze to jest oczekiwanie, kiedy wiesz że nie z twojej winy musisz czekać parę godzin na pomoc z T4. Potem wymiana sprzęgła kolejne 2-4 godziny to taka męcząca bezczynność. Prawdopodobnie zawinił fesz-fesz. Pył wszedł do sprzęgła i zaczęło się ślizgać. Dziś był ogólnie pechowy dzień. Na 30 kilometrze uderzyliśmy w skałę, tak że zostały strzępy. Jechaliśmy za innym autem pod górę w fesz-feszu, a jak wiadomo przy wspinaniu w pyle trzeba cisnąć ile się da. Jak się zatrzymasz to już zostaniesz. Na górze było sporo dużych skał, ale jak zaczęliśmy hamować to już było zbyt późno. Przyjęliśmy jedną z tych skał na koło i tyle. Czuliśmy jak sprzęgło się ślizga przy zmianie biegów. Postanowiliśmy je oszczędzać i tak jechaliśmy bardzo wolno, żeby dojechać do mety. Później na dojazdówce sprzęgło się wystudziło i samochód szedł dużo lepiej. Ale na drugim odcinku, po 10-15 kilometrach, były strome podjazdy pod górę, znowu w fesz-feszu i tam już żeśmy zostali – mówił na mecie Adam Małysz.
Wśród motocyklistów marsz do góry kontynuuje Jacek Czachor. Kapitan Orlen Team i Automobilklubu Polski jechał dziś znów bardzo rozważnie. Zajął 27 miejsce (strata 21.01 min.), ale w klasyfikacji rajdu jest już trzynasty (4:25.20 godz.). Marek Dąbrowski był 36 (31.03 min.) i zajmuje 33 pozycję (8:48.55 godz.).
– Noc spędziliśmy na stadionie, na wykładzinie, nie dostaliśmy ciepłych ciuchów i organizator stworzył nam prawdziwy klimat dakarowy. Dzisiaj startując odczuwałem skutki tego survivalu. Rozpocząłem szybko, jednak konkurenci, którzy jadą bardzo szybko w tym roku, dogonili mnie na odcinku specjalnym. Jechaliśmy w grupie dziesięciu motocykli. Dojechaliśmy do wydm, a ponieważ wydmy są moją specjalnością, chciałem pojechać tam szybciej. Wyprzedziłem sporą część grupy, a później wybrałem inny niż konkurenci ślad i zakopałem się w piachu. Odkopałem się i zacząłem gonić, dogoniłem resztę i znów zacząłem atakować ponownie popełniając błąd. Cóż, mogłem być na mecie około 7 minut wcześniej, ale taki jest Dakar, kto nie ryzykuje ten nie dojeżdża na wysokich pozycjach – komentował Jacek Czachor.
– Biwak, na którym spaliśmy, przypominał prawdziwe afrykańskie obozowisko. Podobnie odcinek specjalny, był bardzo piaszczysty, trochę na miarę dawnych Dakarów. Jechaliśmy drugą cześć etapu maratońskiego. Starałem się ścigać w miarę spokojnie i rozsądnie. Lubię jazdę po kopnym piachu, więc przyśpieszyłem. Wtedy trochę pobłądziłem i zakopałem się, pustynia nie wybacza błędów, ale ogólnie utrzymałem dobre tempo. Jeśli samochody pojadą tę samą trasę, to każdy przejdzie dobrą szkołę – komentował Marek Dąbrowski.
Rajd ma od dziś nowego lidera. Marc Coma na KTM szalał dziś na trasie i wyprzedził czwartego na mecie Cyrila Despresa na KTM o 3.57 minuty. Obecnie Francuz ma do odrobienia 1.35 min. Czyżby Coma wygrał zawody po raz czwarty w karierze? Jest to możliwe, choć zapewne Cyril (który także zwyciężał trzykrotnie!) jeszcze się nie poddał…
Drugi na mecie był dziś Joan Barreda Bord na Husqvarnie. W klasyfikacji jest jednak dopiero jedenasty. Miejsce na podium utrzymuje natomiast wciąż Helder Rodrigues na Yamaha (1:13.49 godz.).
Dobrze spisał się Rafał Sonik, który dzisiaj uzyskał trzeci czas. Polak nie jest jednak klasyfikowany.
Załoga R-SIxTeam podróżująca na pokładzie Unimoga w składzie Robert Szustkowski, Robert Szustkowski Junior i Jarek Kazberuk zajmuje w klasyfikacji po 12. etapach 30 miejsce (6:02.21 godz.). Na etapie uplasowali się na 27 pozycji (1:45.32 godz.), pomagając kolegom z RMF Caroline Team.
– Wyciągnęliśmy Mitsubishi Pajero RMF Caroline Team “na twarde”. Później jechaliśmy już razem, szło dobrze w miarę szybkim tempem. Jesteśmy na mecie dwunastego etapu. Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze – powiedział na biwaku Jarek Kazberuk.
Trzynasty etap poprzedza krótka, stukilometrowa dojazdówka, po czym zawodnicy będą kontynuować walkę z peruwiańskimi piachami i zdradliwymi wydmami. OS liczy 275 kilometrów.
Więcej na www.orlenteam.pl.
Zobacz też: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA.
Zobacz też: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA 2.
Zobacz: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA 3
POLECAMY: RAJD DAKAR 2012: KIEROWCA ZASNĄŁ – ZAŁOGA SZPITALU
POLECAMY: RAJD DAKAR 2012: JARDA LAMAC – GALERIA
POLECAMY: RAJD DAKAR 2012: JARDA LAMAC – GALERIA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.