Rajd Barbórka – Ogólnopolskie Kryterium Asów w Warszawie jest specyficzną imprezą. Nie tylko z punktu widzenia kierowcy, ale także, a może nawet przede wszystkim, z punktu widzenia pilota.
O wyzwaniach związanych ze startem w Barbórce, ale także o wspomnieniach i historii rozmawiamy z jednym z najbardziej doświadczonych i utytułowanych polskich pilotów, Jarkiem Baranem.
Zobacz także:
Jarek został Mistrzem Europy 2015, który to tytuł wywalczył wspólnie z Kajetanem Kajetanowiczem w barwach LOTOS Rally Team.
* Można śmiało powiedzieć, że jesteś weteranem Rajdu Barbórka. Czy pamiętasz swój pierwszy start?
– Tak, oczywiście, to było w 1996 roku, startowałem wtedy wspólnie z Januszem Kuligiem. Było to duże wydarzenie, bo szykowaliśmy się do pierwszego sezonu w Renault Megane Maxi, w Barbórce pojechaliśmy wtedy Clio. Byliśmy jeszcze młodzi i start w tym rajdzie zrobił na mnie ogromne wrażenie. Było też trochę stresu, bo dookoła widziałem same gwiazdy, wielu mistrzów, to był taki salon polskiego motorsportu. A więc pojawienie się na trasie Barbórki i ocieranie się o ten wielki świat było wielkim wydarzeniem.
* Od tamtej pory sporo się zmieniło… Ile razy pojawiłeś się na starcie Rajdu Barbórka?
– Startowałem już 16 razy, w tym roku to będzie moja siedemnasta Barbórka. Ale są tacy, którzy mnie biją.
* Jak, z Twojego punktu widzenia, Barbórka zmieniała się na przestrzeni lat?
– Z takiej perspektywy to nie jest łatwe do oceny. Na pewno zmieniła się na lepsze, stała się show dla kibiców. W wielu, zarówno drobnych, jak i większych sprawach, rozwój imprezy idzie w dobrym kierunku. Barbórka wciąż jest kompaktowym rajdem, zupełnie innym niż te, w których startujemy w ciągu roku. Z drugiej strony można powiedzieć, że Barbórka, jako całość, nie zmienia się tak bardzo. Są inne, nowe odcinki, ich wybór w ciągu tych lat był ogromny, Natomiast najwięcej zmian dotyczy Karowej. Sama Karowa wypiękniała, została zmodernizowana, mamy tu zupełnie inne otoczenie. Formuła tego odcinka idzie w kierunku zwiększenia atrakcyjności dla kibiców. Ale pamiętajcie, że aby zostać królem Karowej, wciąż trzeba zrobić to samo, co przed laty. Czyli pojechać możliwie jak najszybciej dwa razy do góry i do dołu.
* Urósł też prestiż Karowej?
– Wydaje mi się, że sam prestiż jest stały, zmieniają się tylko czasy. Rośnie zainteresowanie, wszyscy dojrzewamy i się zmieniamy, ale chyba powiedzenie, że rośnie prestiż byłoby nie na miejscu. W tamtych latach wygrana w Barbórce też była niezmiernie prestiżowa, na tym polega magia Barbórki. Niezależnie od koniunktury Barbórka zawsze gromadziła największe gwiazdy i najlepszych kierowców. Można też zapytać, czy wygrana w Grand Prix Monte Carlo jest teraz bardziej prestiżowa, niż kiedyś? Chyba nie, mamy po prostu inne czasy.
* Jak ważna jest praca pilota w czasie takiego rajdu, jak Barbórka? Znaczną część odcinków kierowcy mogą jechać na pamięć…
– Trochę tak jest, ale nie do końca. Dla każdego kierowcy rajdowego obecność pilota i dyktowanie trasy są rzeczami całkowicie naturalnymi. W innych rajdach też przejeżdżamy niektóre odcinki wiele razy, w pętlach, więc kierowca może je sobie w pewien sposób zwizualizować. Tu mamy tylko 2 czy 3 kilometry, więc teoretycznie jest łatwiej. Ale pilot ma swoją rolę, musi pilnować wielu rzeczy, musi być obecny, aby kierowca nie popełnił zwykłego, prostego błędu. Wyniku w rajdach, nawet takich jak Barbórka, nie można zrobić samodzielnie, przynajmniej nikt jeszcze nie przeprowadził takiego eksperymentu. Oczywiście nie przeceniałbym roli pilota w takim rajdzie ponad miarę, ale też nie można jej nie doceniać. Dyktowanie trasy jest formą komunikacji, do której kierowca po prostu jest przyzwyczajony.
Źródło: Automobilklub Polski