Aron Domżała i Maciej Marton wygrali terenowy Rajd Andaluzji. Był to debiut polskiej załogi w fabrycznym zespole Monster Energy Can-Am.
Ostatni dzień Andalucia Rally był dla naszych sporym wyzwaniem, choć mieli ponad dziesięć minut przewagi nad rywalami.
Zobacz także:
Polacy postanowili nie ryzykować i pojechać taktycznie, nie walcząc o etapowe zwycięstwo, ale skoncentrować się na utrzymaniu pierwszej lokaty. Plan udało się zrealizować. Domżała i Marton otwierali trasę w klasie side by side i wiedzieli, że będą na plecach czuć oddech rywali. Do pokonania było niespełna 180 km. By powalczyć jeszcze o zwycięstwo, lokalny duet byłych motocyklistów Gerard Farres Guel i Armand Monleon musiał zaryzykować.
– Nie było łatwo o pełną koncentrację, gdy walczyliśmy o zwycięstwo i buzowały w nas emocje. Trzeba przyznać, że jechaliśmy z duszą na ramieniu i było kilka nerwowych momentów, ale najważniejsze, że dowieźliśmy wynik do mety – podkreślił Aron Domżała.
Ostatni odcinek specjalny padł łupem Amerykanina Mitcha Guthrie, który pokonał trasę o niemal cztery minuty szybciej niż polska załoga Can-Am’a. Nasi uzyskali siódmy rezultat, ale nie miało to wpływu na końcowy wynik.
– To był nasz pierwszy rajd z zespołem Monster Energy Can-Am. Mieliśmy do dyspozycji super samochód i świetny team serwisowy. Był to też nasz pierwszy wygrany rajd z Maćkiem w duecie. Jeździmy razem już trzy lata. Mieliśmy razem kilka mocnych wyników, ale jeszcze nigdy nie staliśmy na najwyższym stopniu podium. To ogromna radość i już nie mogę się doczekać następnego rajdu – podsumował Aron Domżała z szerokim uśmiechem.
Polski duet ma tej jesieni w planie jeszcze dwa starty – w Baja Portalegre oraz Dubai Baja. Jeśli rajdy nie zostaną odwołane, będą mieli szansę powalczyć o Puchar Świata FIA w rajdach Baja.
STARTOWALI INNI POLSCY
W rajdzie startowała też ekipa Orlen Team. Kamil Wiśniewski zajął trzecie miejsce w klasyfikacji quadów. Pokonane kilometry z pewnością będą też wartościowe dla motocyklisty Adama Tomiczka, który w klasyfikacji generalnej zajął 10. miejsce. Dla zawodników zespołu przede wszystkim był to ostatni oficjalny sprawdzian przed zbliżającym się wielkimi krokami rajdem Dakar.
– Cały rajd uważam za udany. Testowaliśmy kilka rozwiązań przy quadzie, które oczywiście się sprawdziły, choć nie wszystkie. Rajd był bardzo szybki, bardzo fajny. Miałem małe problemy z chłodzeniem quada na trzecim etapie, więc musiałem trochę odpuścić, żeby dojechać do mety. Na ostatnim etapie jechałem długo za dwoma motocyklistami, którzy jechali dość wolno, a ja nie miałem możliwości ich wyprzedzić. Udało mi się to dopiero przed samą metą. Cały rajd uważam za udany, jest meta, jest trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Spadlem trochę w tabeli, ale moglo być znacznie gorzej. Gdybym nie zauważył usterki wentylatora, to nie wystartowałbym w czwartym etapie, bo zwyczajnie silnik nie ukończyłby rajdu – powiedział Kamil Wiśniewski.
Bardzo mocna obsada motocyklistów zgromadziła całą światową czołówkę.
– Cieszę się, że po tak długiej przerwie miałem okazję wystartować na motocyklu dakarowym przy wykorzystaniu roadbooka. Zawody były bardzo mocno obsadzone, pojawiły się wszystkie teamy fabryczne, która chciały się sprawdzić przed rajdem Dakar. Trasa była szybka i niebezpieczna, było dużo krętych dróg w terenie, w którym nie było widać, co będzie działo się dalej, więc naprawdę trzeba było mocno uważać. Poziom zawodów był bardzo wyrównany, różnice pomiędzy zawodnikami były liczone w sekundach, a nie w minutach. To było dobre przetarcie przed Dakarem – podsumował swój występ Adam Tomiczek.
Wyniki 4. etapu
1. Mitch Guthrie i Ola Floene- 2:23.47 godz.;
2. Philippe Pinchedez i Thomas Gaidella – strata 1.03 min.;
3. Seth Quintero i Dennis Zenz – 1.53 min.;
7. Aron Domżała i Maciej Marton – 3.40 min.
Klasyfikacja generalna SSV w Andalucia Rally
1. Aron Domżała i Maciej Marton – 9:53.17 godz.;
2. Gerard Farres Guel i Armand Monleon – strata 12.57 min.;
3. Mitch Guthrie i Ola Floene – 15.33 min.;
4. Kevin Hansen i Francois Cazalet – 21.58 min.;
5. Rui Corneiro i Nelson Ramos – 24.42 min.