Po pokonaniu niemal 700 km z przejścia granicznego w Łysej Polanie do Kostrzyna nad Odrą i 18 godzinach jazdy przez Polskę, Rafał Sonik dotarł na Przystanek Woodstock.
Kolejne dwa dni spędzone na festiwalu były przepełnione pozytywną energią, a quadowiec z bólem serca wyjeżdżał w do domu, starając się jak najbardziej opóźnić moment rozstania.
Zobacz relacje:
Rajd przez Polskę, zgodnie z założeniami rozpoczął się na parkingu w sercu Tatr. Trasa wiodła drogami krajowymi. Od startu do mety kolumnę zabezpieczał Przemysław Malec – ratownik medyczny prowadzący motoambulans.
– Pomoc i doświadczenie Przemka były nieocenione. Jest profesjonalistą w każdym calu i bardzo pomógł nam również w kolejnych dniach Przystanku Woodstock. Szkoda, że nie może towarzyszyć mi w trakcie rajdów – śmiał się Rafał Sonik.
Po osiągnięciu mety, zwycięzca Dakaru był gościem Akademii Sztuk Przepięknych, gdzie rozmawiał z uczestnikami festiwalu. Musiał tam zmierzyć z różnymi pytaniami, od tych dotyczących startów w Dakarze po te bardziej luźne, dotyczące… piwa. Spotkanie zakończyło się z przytupem ponieważ wypełniony po brzegi namiot wspólnie wydał z siebie odgłos pędzącego bolidu Formuły 1 w ramach wsparcia akcji „Zarycz dla życia”. Wraz z Woodstockowiczami zaryczał nominowany przez Felipę Massę, Rafał Sonik, Jurek Owsiak oraz Irek Bieleninik.
Krakowianin podpisywał zdjęcia, odwiedził strefę Allegro, gdzie przekazał na licytację pozłacanego, granitowego, dakarowego Beduina, którego wyrzeźbili dla niego quadowcy z Zielonej Góry. Miał też okazję popatrzeć na Woodstock z diabelskiego młyna.
– To nie jest festiwalowe miasteczko, ale metropolia. Jest tu wszystko: bank, poczta, sklep spożywczy, punkty gastronomiczne i przede wszystkim dziesiątki tysięcy namiotów rozbitych jeden obok drugiego. Ta metropolia tętni życiem i pozytywną energią o każdej porze dnia i nocy – komentował Sonik.
Najważniejszy punkt programu wizyty quadowca na Przystanku Woodstock został zrealizowany, kiedy doszło do spotkania z Łukaszem Berezakiem – jednym z najdzielniejszych wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jedenastoletni chłopiec ujął jakiś czas temu całą Polskę, mówiąc o tym, że skoro jest nieuleczalnie chory, to chce pomóc tym, dla których jest jeszcze nadzieja.
Spotkanie małego bohatera ze zwycięzcą Dakaru było bardzo emocjonalne. Sportowiec i wolontariusz długo rozmawiali, siedząc w cieniu niczym dwaj, znający się od lat koledzy. Łukasz otrzymał kurtkę zespołu rajdowego Sonika oraz piasek z drugiego etapu Rajdu Dakar 2015. Odwdzięczył się panoramą Szczecina z bursztynami, mówiąc:
– Mam nadzieję, że patrząc czasem na ten obrazek, będzie Pan zawsze myśleć o mnie. A Jurkowi, żeby nie czuł się pokrzywdzony, przyniosłem kubek – dodał po chwili, wręczając prezent szefowi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Spotkanie zakończył wspólny przejazd Rafała Sonika i Łukasza Berezaka na dakarowym quadzie do wioski motocyklowej, skąd ruszyła parada złożona z kilkudziesięciu pięknych i lśniących maszyn. To był niestety ostatni woodstockowy akcent, bo krótko potem krakowianin musiał wyjeżdżać w sprawach służbowych do Warszawy.
– Jestem bardzo zaskoczony tym co zobaczyłem na Woodstocku. Choć jest nas tu kilkaset tysięcy, wszyscy są niezwykle zdyscyplinowani. Atmosfera jest fantastyczna, każdy jest przyjaźnie nastawiony, nie ma mowy o agresji. Nigdy nie widziałem tylu pozytywnych ludzi, którzy pokazują, że potrafią się świetnie bawić, a przy okazji uczyć się i poszerzać swoje horyzonty w takim miejscu, jakim było wzgórze Akademii Sztuk Przepięknych. Już wiem, że jeśli w przyszłym roku znów dostanę zaproszenie – przyjadę, ale tym razem zorganizujemy rajd wokół całej Polski z metą w Kostrzynie nad Odrą. Jeśli ktoś jeszcze nie był na Przystanku Woodstock musi przyjechać, a z pewnością z powrotem uwierzy w wewnętrzną siłę Polaków i to, że potrafimy tworzyć piękne rzeczy – podsumował Rafał Sonik.
Fot.: Mateusz Szelc