W całej Polsce trwa dziś protest przeciwko wysokim cenom paliwa. Kierowcy wyrażają swoje niezadowolenie w kilkudziesięciu miastach. Blokują ruch nie łamiąc przepisów: jeżdżą wolno zwartymi grupami na ulicach, drogach i autostradach.
Uprzykrzają też życie pracownikom stacji benzynowych, kupując niewielkie ilości benzyny i oleju napędowego, długo wybierając towary takie jak prasa czy słodycze, płacąc drobnym bilonem.
Jak wynika z napływających informacji w proteście bierze udział zdecydowanie więcej samochodów niż to bywało wcześniej. Ponieważ dotychczasowe akcje- próby zmuszenia koncernów do obniżenia ceny poprzez nawoływanie do niekupowania paliwa w wybranych sieciach okazały się nieskuteczne (chodziło o BP czy Statoil), zmieniono formę manifestowania niezadowolenia.
Analitycy przewidują lekki spadek cen, bowiem umacnia się złoty w stosunku do euro. Nie jest jednak jasna sprawa embarga nałożonego przez Unię Europejską na irańską ropę – wiadomo, że to musi podnieść światowe ceny, ale nie jest pewne kiedy i o ile…
Czy protest kierowców zostanie zauważony, przyniesie rezultaty? Pewnym symptomem może być niedawna wypowiedź wicepremiera Waldemara Pawlaka, że dopuszczalne jest obniżenie na jakiś czas – np. na trzy miesiące – akcyzy na paliwo. Premier Donald Tusk podobno rozmawiał z szefami koncernów paliwowych w sprawie obniżek. Ale taką drogę można nazwać jedynie konsultacją, trudno, żeby rząd mógł coś im narzucić… Przecież od dawna nikt z ekonomistów nie potrafi mi wyjaśnić, dlaczego od najdroższe paliwo na naszym rynku wciąż jest w Płocku?
Wysokie ceny benzyny i diesla skutkują oczywiście wzrostem cen wszystkich produktów. Nasze rachunki płacone w sklepach rosną, o czy wiemy wszyscy bez informacji GUS. Rząd chyba zdaje sobie sprawę, że wystarczy “iskra”, aby doszło do wybuchu niezadowolenia i masowych protestów. Opozycja dużo mówi krytykując, ale też żadnych konkretów nie przedstawia – wiadomo, trzeba oszczędzać i wszelakimi sposobami szukać możliwości łatania dziury związanej z kryzysem. Dla tego nie ma alternatywy…
Sytuacja niewątpliwie nie jest łatwa. Musimy być wyrozumiali, bowiem w każdej chwili może się stać u nas to, co się dzieje w Grecji. Tylko wciąż tak naprawdę nie wiemy, na co idą pieniądze z akcyzy. W przeszłości szły zawsze na coś innego, niż mówiono, że idą…
Dziś rano robiąc zakupy na targu usłyszałem propozycję z ust sprzedawcy ziemniaków: po pierwsze – przez Unię paliwo będzie obecnie droższe, więc nie musimy jej już słuchać w sprawie akcyzy na olej napędowy w Polsce, po drugie – pensje i diety posłów, senatorów i radnych w dół przynajmniej o połowę. Podobnie – kadry kierowniczej i rad nadzorczych koncernów paliwowych. Wtedy do budżetu wpłynie tyle kasy, że będzie można także akcyzę obciąć o połowę, a nawet dwie trzecie…
AK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.