Ale to już było. I nie wróci więcej? Niestety wróci! W Sejmie trwają od dziś prace nad projektem ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych.
Fundusz ten ma dofinansować budowę i przebudowę dróg powiatowych i gminnych oraz mostów w ciągu dróg wojewódzkich. Środki mają pochodzić z nowego podatku wliczonego w cenę paliwa.
Zobacz relacje:
UPRAWNIENIA POJAZDÓW UPRZYWILEJOWANYCH
Usiłowałem policzyć, ile razy w przeszłości rodziły się takie pomysły. I nie udało mi się. W „komunie” najpierw był podatek drogowy. Potem podniesiono ceny paliwa, tłumacząc, że jakiś tam procent przeznaczony będzie na drogi. Podobnych akcji było kilka: za każdym razem koszty benzyny i oleju napędowego rosły. A drogi pozostawały dziurawe.
Oczywiście zawsze była to fikcja – kosztem nas, kierowców ratowano budżet.
Dziś wracamy do lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych. Akcja Paliwo PLUS ma dać miliardy zysku, które mają być przeznaczone na remonty dróg i mostów. Czy ktoś w to uwierzy? Szczególnie w kontekście ciągłych obietnic rządzących, że podatki w naszym kraju nie pójdą w górę?
Oczywiście rząd w tej sytuacji jest zupełnie niewinny – to Sejm sobie projekt wymyślił, a nie uczynił przecież tego gabinet premier Szydło. Ceny na stacjach benzynowych mają pójść w górę o 25 gr na litrze, opłata za gaz wzrośnie o 37 groszy za 1 kilogram. Przyspieszony tryb legislacji powoduje, że droższe będą już nasze tegoroczne urlopy.
Nie interesuje mnie, czy jest to sprawa polityczna, zagrywka pod wygranie wyborów samorządowych 2018. Dla mnie ważne jest, że będę musiał płacić więcej. I nie przemawia do mnie argumentacja posła Zbigniewa Dolaty: “Ten, kto korzysta, ten płaci… Gdyby to były pieniądze stricte dedykowane z budżetu państwa, to cudzoziemcy, którzy korzystają z gminnych i powiatowych dróg, nie partycypowaliby w ich remontach.”
Nie przemawia, bowiem widzę, że jeśli się chce to można. W wielu regionach kraju władze samorządowe potrafiły zdobyć unijne dotacje na remonty dróg, budowę dziesiątek kilometrów ścieżek rowerowych czy chodników. Bez dotacji państwa. Trzeba tylko chcieć!
Poseł Dolata jeździ nie za swoje, a za nasze, stąd wszystko mu jedno ile kosztuje paliwo. Jak podaje Gazeta Wyborcza, w ubiegłym roku na przejazdy pobrał z Kancelarii Sejmu 36 tysięcy złotych “kilometrówki”. Inny poseł – Adam Andruszkiewicz z Kukiz’15 – wydał 35 tys. zł na paliwo, choć nie ma prawa jazdy… Obaj pewnie zagłosują za podniesieniem ceny…
My kierowcy zostaliśmy już wielokrotnie oszukani przez państwo. Stąd nasza nieufność i protest przeciwko kolejnemu podatkowi. Po prostu nie zgadzamy się na niego! Bo przestaliśmy wierzyć – nie wierzymy w prawdziwość obietnic!
I w dobre intencje! Brukujcie sobie piekło! Milion samochodów elektrycznych premiera Morawickiego będzie miało po czym jeździć…
ANDRZEJ KARACZUN