Ubezpieczyciel przyznał wysokie zadośćuczynienie rodzinie kobiety, która po wypadku komunikacyjnym znajduje się w stanie wegetatywnym. To jeden z pierwszych takich przypadków w naszym kraju.
Na Zachodzie takie decyzje są normą od lat, w Polsce – dotąd nie. Dlatego ta sprawa daje nadzieję na podobne rozwiązanie tysiącom osób, które również znalazły się w takiej sytuacji.
Zobacz także:
Życie szczęśliwej rodziny z Gliwic przerwał dramatyczny wypadek: jadąca rowerem 40-letnia wówczas żona, mama i córka została potrącona przez Opla Astrę. Kobieta doznała tak poważnych obrażeń, że lekarze stwierdzili stan wegetatywny, co znaczy, że jej funkcje życiowe zostały nieodwracalnie upośledzone. Bliscy (mąż, córka i ojciec, którym się opiekowała) nie mogą już nawiązać z nią kontaktu – dbają o nią, mówią do niej, ale nie wiadomo, czy poszkodowana to słyszy.
Zdaniem sądu winną tej tragedii była w stu procentach kobieta kierująca samochodem. Została skazana na 2 lata ograniczenia wolności polegającego na obowiązku wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne (20 godzin na miesiąc). Sąd zakazał jej też prowadzenia pojazdów przez 5 lat. Firma ubezpieczeniowa, w której sprawczyni wypadku miała wykupioną polisę, przyznała ofierze 100 tys. zł zadośćuczynienia.
Kiedy bliscy poszkodowanej zwrócili się o pomoc do firmy Auxilia, jej prawnicy zajęli się dwoma kwestiami – przede wszystkim uznali, że zadośćuczynienie dla poszkodowanej jest stanowczo za niskie. W związku z tym złożyli odwołanie od decyzji towarzystwa ubezpieczeń żądając znacznie wyższej kwoty. Poza tym postanowili domagać się zadośćuczynienia dla pośrednio poszkodowanych, czyli dla rodziny.
– To trudne zadanie, bo o ile w wielu państwach zachodnich to norma, to w Polsce, niestety, nie – mówi Kamila Barszczewska, wiceprezes zarządu Auxilia S.A.
Potrójny sukces
Sprawa okazała się swego rodzaju precedensem (choć polskie prawo, w odróżnieniu od anglosaskiego, nie jest precedensowe): ubezpieczyciel przyznał zadośćuczynienie bliskim poszkodowanej kobiety, co wcześniej nigdy się nie zdarzało.
– Co najważniejsze, stało się to na etapie postępowania polubownego, a więc jeszcze zanim sprawa trafiła do sądu. W naszej 15-letniej historii to pierwsze takie rozstrzygnięcie, a podejrzewam, że w ogóle jedno z pierwszych w Polsce. Równie istotne jest to, że przyznano bardzo wysokie kwoty, bo mąż otrzymał 65 tysięcy złotych, córka – 60 tysięcy, a ojciec – 40 tysięcy – podkreśla Kamila Barszczewska z wrocławskiej firmy.
Te pieniądze już zostały wypłacone. To jednak nie zamknęło sprawy – prawnicy reprezentujący rodzinę poszkodowanej rozmawiają ciągle z ubezpieczycielem o wypłacie kolejnych kwot świadczeń, m.in. o podwyższeniu kwoty zadośćuczynienia dla pozostającej w stanie wegetatywnym kobiety.
Nadzieja dla wielu innych
Jakie argumenty użyte przez prawników sprawiły, że firma ubezpieczeniowa zgodziła się z ich argumentacją? Przede wszystkim powołali się na uchwałę Sądu Najwyższego. Zgodnie z nią sąd może przyznać zadośćuczynienie za krzywdę osobom najbliższym poszkodowanego, który na skutek czynu niedozwolonego doznał ciężkiego i trwałego uszczerbku na zdrowiu. A właśnie tak było w przypadku mieszkanki Gliwic. Poza tym Sąd Najwyższy zaznaczył, że „dobra osobiste” odnoszą się do więzi emocjonalnych, jakie łączą osoby najbliższe.
– W przypadku ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w wyniku którego niemożliwe jest kształtowanie prawidłowych relacji rodzinnych, dobro osobiste w postaci więzi emocjonalnych łączących ludzi sobie bliskich, zostaje naruszone. To bardzo ważne, bo takie rozstrzygnięcie daje nadzieję tysiącom innych osób, które znalazły się w podobnej sytuacji, ale dotąd ich argumentacja nie znajdowała uznania w oczach ubezpieczycieli – wyjaśnia Kamila Barszczewska.
Fot.: shutterstock