Opustoszałe z powodu zakazów związanych z koronawirusem ulice i drogi, niektórych kierowców zachęcają do jazdy z wyższą niż zazwyczaj prędkością, co może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji.
Według GDDKiA w ostatnich tygodniach spadek ruchu na drogach krajowych wyniósł nawet 61 procent.
Zobacz także:
koronawirus związane z panującą epidemią spowodowały znaczące zmniejszenie się ruchu na polskich drogach. Z pomiarów Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że pomiędzy 23 a 29 marca spadek natężenia ruchu wyniósł od 30 w dni powszednie do 61 proc. w niedzielę (w porównaniu do początku miesiąca). Nawet przy tak niewielkim ruchu wciąż dochodzi jednak do stłuczek i poważniejszych wypadków drogowych.
Dzięki temu, że ruch znacznie się zmniejszył, możemy sprawniej dojechać do celu, bo nie tracimy czasu w korkach. Niestety, niektórym kierowcom to nie wystarcza.
– Widok pustej drogi prawdopodobnie zachęca wielu kierowców do jazdy z wyższą prędkością, co może skończyć się tragicznie, bo przecież prawa fizyki działają niezależnie od sytuacji w naszym kraju. Dodatkowe zamyślenie nie sprzyja koncentracji, a pamiętajmy, że podwojenie prędkości to 4 razy dłuższa droga hamowania! Gdy spojrzymy na bieżące analizy, możemy zauważyć, że mimo spadku natężenia ruchu liczba poważnych zdarzeń drogowych wcale proporcjonalnie nie zmalała – mówi Adam Knietowski, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Wraz ze wzrostem prędkości, z jaką porusza się pojazd, zmniejszają się szanse na przeżycie uczestników wypadku. Trudniej jest również zapobiec niebezpiecznym sytuacjom, ponieważ kierowca ma mniejsze pole widzenia oraz wydłuża się droga hamowania.
Przepisów drogowych powinniśmy przestrzegać niezależnie od sytuacji i natężenia ruchu. Nawet gdyby na drodze oprócz nas nie było nikogo, ograniczenia pomagają dostosować prędkość do panujących warunków i ukształtowania drogi. Niezmiennie obowiązują także inne zasady, np. dotyczące jazdy pod wpływem alkoholu, której nie usprawiedliwiają żadne okoliczności.