Pakiet mobilności, podwyżki płac minimalnych, czy nadchodzący Brexit – to wszystko sprawia, że branża TSL przechodzi w ostatnim czasie bardzo dynamiczną metamorfozę.
Wszystko to, sprawia, że przedsiębiorcy transportowi zaczynają sięgać po nowe rozwiązania.
Zobacz także:
Cyfryzacją w transporcie drogowym staje się faktem i to potrzebnym do efektywnego zarządzania firmą. W tym kontekście eco drive nabiera jeszcze większego znaczenia – ilość spalanego paliwa na trasie to jeden z najważniejszych elementów przy wyliczaniu rentowności frachtu.
Wśród kierowców i przedsiębiorców transportowych pojęcie eco- drivingu jest znane doskonale, jednak czasami „oczywiste” elementy oszczędnej jazdy umykają w codziennych realiach. Według Dawida Kochalskiego, eksperta GBox z Grupy INELO 80 tys. zł to kwota, którą możemy zaoszczędzić lub… stracić na paliwie przez 12 miesięcy w przedsiębiorstwie transportowym.
Skąd w wziął eco-driving?
Nabierał on znaczenia na przestrzeni lat wraz z rosnącymi cenami paliwa oraz konkurencyjnością na rynku TSL, która sprawiła, że wielu przedsiębiorców zaczęło szukać rozwiązań pozwalających optymalizować im swój biznes. Samo pojęcie i filozofia jazdy ekonomicznej przybyła do nas ze Skandynawii oraz państw zachodnich.
Początkowo najważniejszym elementem tego systemu było oczywiście zmniejszenie spalania, zwracano także uwagę na problem płynności ruchu w dużych miastach – ten element równie szybko znalazł się w podstawach ekonomicznej jazdy samochodem ciężarowym.
– Im mniej stoimy w korkach, tym więcej paliwa udaje nam się zaoszczędzić, jednocześnie poruszamy się efektywniej, tj. szybciej. Z biegiem czasu „eco drive” zaczęto postrzegać również w kontekście ekologii. Traktaty z lat 90, ustanowione przez Unię Europejską i ONZ, zawierają klauzulę o szerzeniu idei eco- drivingu jako najłatwiejszego i najbardziej przystępnego środka na reedukację emisji gazów cieplarnianych do środowiska – dodaje Dawid Kochalski.
Jazda ekonomiczna to duże oszczędności
– Duże firmy z sektora TSL, działające na rynku od lat, wprowadziły ideę eco drive, jako podstawowy element i trwale wpisały ją do swojej filozofii. Z perspektywy przedsiębiorców transportowych oszczędności na paliwie, to jeden z najważniejszych czynników pozwalających w stosunkowo łatwy sposób zwiększyć zyski z frachtów, jednak coraz częściej pamięta się o pozytywnych aspektach ekonomicznej jazdy, które wpływają bezpośrednio na środowisko. Z badań wynika, że stosowanie się do zasad jazdy ekonomicznej pozwala zaoszczędzić w ciężarówce ok. 2 litry oleju napędowego na 100 km. Polscy kierowcy pokonują średnio 87 tys. kilometrów rocznie, więc mówimy o oszczędności prawie 7,5 tys. zł na jednej ciężarówce w przeciągu 12 miesięcy. Gdy w naszej firmie mamy 10 pojazdów, to mówimy już o kwotach rzędu 80 tys. złotych, więc dzięki stosowaniu eco-drivingu przez 2 lata moglibyśmy kupić nową naczepę z wygenerowanych oszczędności – wylicza Dawid Kochalski.
Jeżeli chodzi o technikę jazdy, to należy pamiętać o kilku „złotych zasadach” jazdy ekonomicznej, które wydają się już być całkiem popularne wśród kierowców ciągników siodłowych w Polsce. Samochód ciężarowy wymaga odpowiedniego przewidywania tego, co zadzieje się na drodze, wyhamowanie 40-tonowego składu przed skrzyżowaniem należy zaplanować odpowiednio wcześniej, korzystając z retardera, techniki hamowania silnikiem, czy z nowych technologii pozwalających oszczędzać paliwo, takich jak np., aktywne tempomaty.
Jednak cała sztuka w ekonomicznym pokonywaniu kilometrów jest czymś o wiele bardziej skomplikowanym.
– Przede wszystkim należy zacząć od przyjrzenia się jak funkcjonuje nasz tabor. W pierwszej kolejności powinniśmy sprawdzić stan techniczny naszego parku maszynowego. Wszelkie usterki silnika, czy osprzętu, w szczególności w wypadku silnika diesla, czyli tak naprawdę mówimy o 99 proc. ciężarówek w Polsce. Niewydajna turbina, intercooler, czy układ DPF będzie powodować, że ciągnik siodłowy spali więcej paliwa, więc zaoszczędzenie na kosztach naprawy w dłuższej mierze przełoży się na większe koszty frachtów, ponieważ samochód będzie po prostu więcej palił. Druga rzecz, o której często zapominamy to pakiety aerodynamiczne. Większość współczesnych ciężarówek jest wyposażona w system specjalnych owiewek, które ograniczają spalanie w granicach 0,5 – 1 litra na 100 km. Jednak nadal wiele kierowców dba o „przyozdabianie pojazdów” różnego rodzaju spojlerami, czy ozdobami, które zakłócają przepływ powietrza podczas jazdy i powodują odwrotny efekt – ciągnik napotyka na większe opory i spala większe ilości paliwa. Bywa też tak, że podczas kupna nowego pojazdu decydujemy się na oszczędności, tj. rezygnujemy z postojowej klimatyzacji lub webasto. Następnie taki pojazd jest wysyłany na regularne trasy do Hiszpanii w czerwcu lub do krajów Skandynawskich w okresie zimy. Co to oznacza? Na postojach kierowcy muszą dogrzewać lub chłodzić kabinę silnikiem, spalając kilkadziesiąt litrów paliwa na postoju. W ten sposób pozorna oszczędność przeradza się w bardzo duże obciążenie naszego budżetu. Bardzo ważne są też opony. Podstawą jest dobór odpowiedniego ogumienia, tj. powinniśmy dobrać odpowiednie opory toczenia do przewidywanego obciążenia naszego samochodu i dbać o stan bieżnika. Nieprawidłowo zużyte opony, np. poprzez serię gwałtownych dohamowań, powodują szybsze zużycie elementów zawieszenia oraz oczywiście wpływają na większe spalanie paliwa podczas jazdy. Istotnym szczegółem jest dopasowanie ciśnienia w oponach do przewożonego ładunku. Pominięcie takiego szczegółu może nas narazić na wzrost spalania o nawet 2 litry na 100 km, co według wcześniejszych obliczeń może przełożyć się na 80 tys. złotych… kosztów, a nie oszczędności – mówi Dawid Kochalski, Grupa INELO.
Przede wszystkim optymalizacja i analiza danych
Wyposażenie to tylko „”wierzchołek góry lodowej” – należałoby odpowiednio wcześniej zaplanować na jakich trasach będzie wykorzystywana nowa ciężarówka lub jeżeli dysponujemy kilkoma pojazdami w taborze należałoby sprawdzić, który pojazd zachowuje się lepiej na danych trasach. W przeprowadzeniu takiego „badania” w naszej firmie przeszkodą może okazać się zebranie danych. Każdy producent samochodów ciężarowych stosuje własne systemy.
Z pomocą przychodzi telematyka z modułem eco- drivingu, który pozwala zbierać takie dane w przejrzysty sposób w czasie rzeczywistym.
– W momencie kiedy przeanalizujemy spalanie naszych pojazdów i przyjrzymy się dokładnym danym z wykonywanych frachtów, czyli jakie było nachylenie drogi, ile razy nasz pojazd musiał wspinać się na wzniesienia, czy dana trasa biegnie przez miejsca o dużym natężeniu ruchu drogowego, to może okazać się, że na naszych stałych trasach operują ciężarówki o zbyt małej lub zbyt wielkiej mocy. Nie zawsze będziemy świadomi tego, że nasz 400 konny ciągnik regularnie jeżdżący do Austrii pokonuje większość trasy przez wzniesienia, przez co kierowca korzysta cały czas z maksymalnej mocy, próbując utrzymać prędkość przez co spala bardzo duże ilości paliwa. Taki pojazd należałoby przesunąć na trasy z bardziej płaskimi odcinkami, gdzie z kolei wykorzystujemy pojazd o mocy 600 koni mechanicznych, co również przekłada się na mniej rentowne frachty. Nowoczesne systemy telematyczne są wyposażone w odpowiednie moduły analizujące nie tylko technikę jazdy kierowcy, ale pozwalające przeanalizować, jaki samochód sprawdzi się najlepiej na danej trasie. Eco- driving nie jest zbiorem sztywnych zasad, które pozwolą nam spalać mniej paliwa – to efektywna optymalizacja narzędzi pracy, czyli sprawna, odpowiednio skonfigurowana ciężarówka oraz dostosowane do warunków drogowych techniki jazdy kierowcy – komentuje Dawid Kochalski.