Pojęcie floty firmowych pojazdów jeszcze niedawno kojarzyło się z przynajmniej kilkunastoma służbowymi autami. Obecnie jednak za „flotę” można uznać na przykład dwa samochody.
Niezależnie od liczby, jednym z najważniejszych czynników związanych z firmowym parkiem pojazdów jest koszt jego utrzymania.
Zobacz także:
Do obliczenia wydatków najlepiej wykorzystać analizę TCO, która jest zestawieniem wszystkich kosztów, jakie ponosić będzie firma z tytułu posiadania aut.
Według oficjalnych danych statystycznych, w naszym kraju zarejestrowanych jest około dwa miliony aktywnych firm, z których wiele posiada samochody. Zarządzając parkiem pojazdów w dużych firmach, menadżerowie korzystają z różnych narzędzi umożliwiających skuteczne zbilansowanie i ograniczanie wydatków przeznaczanych na auta. W tym celu wykorzystują m.in. programy analityczne, ale także korzystają z własnego doświadczenia oraz z analizy TCO.
Ten ostatni element, znany osobom związanym z flotami, to angielski skrót oznaczający całkowity koszt posiadania (total cost of ownership). Określa on wszystkie wydatki, jakie ponosi firma w związku z posiadaniem i użytkowaniem samochodu. W skład TCO wchodzi m.in. koszt zakupu samochodu, koszty jego użytkowania i codziennego utrzymania, ale także wartość pojazdu po okresie eksploatacji. Stąd tak ważne jest poprawne określenie wszystkich elementów wpływających na jak najbardziej opłacalny wybór samochodu do firmy.
– Jedną z podstawowych kwestii w przypadku analizy TCO jest dobór odpowiedniej metody finansowania zakupu auta. W przypadku gotówki lub klasycznego leasingu z wykupem na poziomie 1 proc., przedsiębiorcy dużo uwagi przykładają do ceny auta. Pomijają jednak kwotę, za którą będą mogli je sprzedać na rynku wtórnym po okresie użytkowania. Dlatego tak istotna jest dobrze oszacowana wartość końcowa – czyli inaczej: rezydualna, która w dużej mierze kształtuje wartość TCO. Należy dodać, że koszty finansowania należy wziąć pod uwagę nawet wtedy, gdy flota samochodowa firmy jest finansowana za gotówkę – mówi Maciej Zwiewka, Fleet Brand Manager w Volkswagen Financial Services.
Rzetelność danych
Kalkulację należy opierać na rzeczywistych wydatkach, jakie firma ponosi przy okazji korzystania z auta. W przypadku korporacji zebranie danych potrzebnych do kalkulacji nie powinno stanowić problemu. Inaczej sprawa wygląda w nowych przedsiębiorstwach lub nowo tworzonych flotach, w których nie ma rzetelnych informacji „historycznych” na temat utrzymania aut.
Wówczas należy opierać się na szacunkowych kosztach, biorąc pod uwagę następujące elementy: finansowanie, ubezpieczenie, paliwo, opony, serwis oraz wszelkie inne koszty związane z użytkowaniem samochodu.
– Bez tej wiedzy niemożliwe do przewidzenia będą koszty parku samochodowego w firmie, a w szczególności ich skuteczna optymalizacja. Na TCO wszak składają się przede wszystkim wydatki związane z zakupem auta (z uwzględnieniem jego wartości końcowej), paliwem, ubezpieczeniem i serwisowaniem. Ponadto nieuwzględnienie rezerwy budżetowej na nagłe naprawy może spowodować, że osoby zarządzające firmowymi autami będą miały problemy z realizacją założeń budżetowych na utrzymanie floty – podkreśla Maciej Zwiewka.
Od czego zacząć?
Na wstępie należy ustalić metodę finansowania auta: czy będzie to gotówka, leasing czy kredyt. Drugim etapem jest określenie potrzeb firmy. Wówczas możliwe będzie określenie, na jakie auta oraz w jakiej wersji wyposażenia dane przedsiębiorstwo powinno się zdecydować. Spośród wstępnie wybranych marek i modeli należy następnie sprawdzić, jaka jest ich wartość na rynku wtórnym po zakładanym okresie użytkowania, najczęściej po 3-4 latach. Wybór ten należy rozsądnie przemyśleć, gdyż początkowe oszczędności mogą w ogólnym rozrachunku spowodować stratę.
– Załóżmy, że mamy dwa samochody do wyboru. Pierwszy w cenie 70 tys. zł, a drugi 75 tys. zł. Po trzech latach użytkowania ich wartości rezydualne to odpowiednio ok. 30 tys. zł i ok. 40 tys. zł. Wynika z tego, że droższe w zakupie auto, w rezultacie – przy odsprzedaży pojazdu po trzech latach na rynku wtórnym – kosztuje firmę o 5 tys. zł mniej – tłumaczy Maciej Zwiewka.
Zakup gotówkowy wielu przedsiębiorcom może wydawać się najbardziej opłacalną formą pozyskania auta do firmy. Jednak pomijają w tym przypadku fakt, że przeznaczone na kupno pieniądze zostają „zamrożone” w postaci auta.
– Wybierając ofertę leasingową opartą na rynkowej wartości końcowej aut, klienci otrzymują szereg korzyści. W ramach budżetu zbliżonego do klasycznego leasingu mogą sobie pozwolić na wyższy model wybranej marki – w naszym przypadku z Grupy Volkswagen – lub bogatszą wersję wyposażenia. Dodatkowo mogą dokonać odliczeń podatkowych. Jeżeli nie dysponują środkami lub nie chcą wydawać pieniędzy na opłatę wstępną, mogą jej nie uiszczać. Pod koniec umowy, która zazwyczaj trwa 2, 3 albo 4 lata, mają do wyboru dwie drogi: jednorazową spłatę pozostałej wartości samochodu lub oddanie go i – jeżeli firma tego potrzebuje – podpisanie kolejnej umowy leasingu na nowy samochód w niskich miesięcznych ratach – dodaje Maciej Zwiewka.