Bardzo sympatyczny, lubiany w środowisku, utalentowany i utytułowany kierowca – Jan Chmielewski sumuje dla NewsAuto.pl swój rajdowy rok 2011 i opowiada o planach na nowy sezon 2012.
– Rok 2011 był dla mnie czasem miłych zaskoczeń. U progu sezonu marzyłem, by w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski wywalczyć mistrzostwo grupy R, w której startują auta z przednim napędem. Rezultaty przerosły oczekiwania. Zostałem mistrzem grupy R i zwycięzcą prestiżowego pucharu Citroen Racing Trophy. Do tego doszło Mistrzostwo Słowacji w klasie 5 (auta z silnikami do 2 litrów) i mistrzostwo CEZ (środkowoeuropejska strefa FIA). W konkurencji aut przednionapędowych wygrałem wszystkie rundy RSMP. Poza RSMP startowałem też w Czechach (Valasska, Bohemia), w słowackim Rajdzie Tribec, w Memoriale Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza w Wieliczce, a także w Warszawskiej Barbórce; zawsze meldowałem się na podium w „ośce”.
Najważniejsza była regularność. Od początku do końca mistrzostw nie miałem kłopotów technicznych i zawsze dojeżdżałem do mety, szczęśliwie unikałem też przygód w rodzaju „wycieczek w plener”.
Sezon zaczynałem Citroenem C2-R2, zbudowanym do rajdów jeszcze w 2008, ale nadal niezawodnym. „Stary, ale jary” – bardzo dobrze spisał się w Rajdzie Lotos, w wielickim Memoriale Kuliga i Bublewicza, a także w słowackim Rajdzie Tribec. Potem przesiadłem się do pierwszego zbudowanego w Polsce Citroena DS3-R3, auta nowoczesnego, choć zupełnie innego od „ce-dwójki”. Pierwsze w nim starty to było stopniowe oswajanie się ze skomplikowaną aparaturą, napędzaną silnikiem turbo – wydajniejszym od jednostki C2-R2, ale o całkiem innej charakterystyce. Do tego skrzynia biegów ze zmianą przełożeń przy pomocy tzw. łopatki przy kierownicy.
Auto jest cięższe niż C2-R2 i inne pod względem zachowania na trasie. To wymagało oswojenia. Ale samochód był świetny i w RSMP nigdy mnie nie zawiódł. Kryzys przyszedł w listopadowym Rallye du Var – finałowej rundzie Mistrzostw Francji (z udziałem 201 załóg plus 41 w konkurencji aut historycznych!). Zostaliśmy zaproszeni przez Citroena razem z innymi załogami w autach tej marki z różnych krajów. W połowie trasy zastrajkowała skrzynia biegów. Ale i tak się cieszę, bo poznaliśmy bardzo trudne odcinki specjalne w alpejskim stylu.
W RSMP jazda „ośką” w konkurencji, zdominowanej przez auta z napędem wszystkich kół, to walka Dawida z Goliatem. Mój samochód jest z całkiem innej półki. Jeśli to się uwzględni, mogę czuć satysfakcję z 8. miejsca na koniec sezonu. Nie mam się czego wstydzić, bo udało się wyprzedzić sporą grupę mocnych rywali w znacznie silniejszych autach. We wliczanym do RSMP słowackim Rajdzie Koszyce byłem nawet 5. w generalce i to też powód do radości. Ogółem czterokrotnie kończyłem rundy RSMP w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej.
Sezon 2011 zakończył się dla mnie Barbórką, warszawskim „kryterium asów”. Ono skupia uwagę mediów jak żadna inna impreza. Mnóstwo dziennikarzy, kamer, aparatów fotograficznych – tego nie ma na żadnych innych zawodach. No i dziesiątki tysięcy widzów. To tworzy nastrój festynu, ale zawodnicy natężają się ze wszystkich sił, by na koniec sezonu pokazać się z najlepszej strony. Ja traktuję Barbórkę jako bardzo widowiskowe podziękowanie dla sponsorów i patronów medialnych, bez których nie byłoby moich rajdów.
Na warszawskich trasach startowałem po raz szósty, zawsze kwalifikowałem się do trzydziestki załóg dopuszczonych do finałowej próby, zawsze plasowałem się na podium swojej klasy, a w 2010 r. Citroenem C2-R2 zająłem w generalce 2. miejsce w kończącym Barbórkę sławnym kryterium ulicy Karowej.
Były wtedy trudne warunki, niwelujące przewagę aut czteronapędowych, a to stworzyło szansę, której nie przegapiłem. Za to w grudniu 2011 r. nie było śniegu, lodu, ani deszczu. To było korzystne nie dla mnie, a dla najsilniejszych samochodów. Wobec tego pojechałem trochę „na pokaz”, ku radości kibiców. W dodatku spotkał mnie zaszczyt – próbę na Karowej pokonałem wspólnie z Piotrem Fronczewskim, wybitnym aktorem i entuzjastą automobilizmu. Dla całego naszego zespołu to było wielkie przeżycie i nagroda za całoroczne wysiłki. Ostatecznie w klasie do 2 litrów byłem drugi w łącznej klasyfikacji Warszawskiej Barbórki; niezły wynik w konkurencji 28 rywali.
Tegoroczny sezon zacznie się 17 lutego Rajdem Lotos na Kaszubach. To trudna impreza w skandynawskim stylu, rok temu dała się we znaki wielu załogom. Po Lotosie będzie tradycyjny uliczny wyścig w Wieliczce o Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza (10-11 marca). Później kolejne rundy RSMP w takim układzie, jak w roku 2011 – jedyną zmianą będzie przestawiona kolejność rajdów w słowackich Koszycach i w Kłodzku. Nadal będę jeździć Citroenem DS3-R3. Poza RSMP chciałbym jeszcze zaliczyć jakiś start zagraniczny (może czeski Rajd Bohemia?).
Jankowi życzymy sukcesów!
Zdjęcia: NEO-Petroeltech Rally Team
Film w większej rozdzielczości: www.youtube.com/watch?v=kXWrbLvt3g4
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.