Samochody z napędem hybrydowym stają się coraz popularniejsze w ofercie producentów. Nie zyskują jednak popularności wśród klientów. Wydaje się, że sami producenci nie przykładają się zbytnio do ich promocji.
W zorganizowanym po raz dziewiąty przez Auto Klub Dziennikarzy Polskich, pod patronatem IBRM Samar, Superteście Ekonomii wystartowało tylko jedno auto hybrydowe − Infiniti M35h. Pozytywne wrażenia z jazdy każą głośno zadać pytanie: „Dlaczego Polacy nie polubili hybryd?”
Infiniti przyznaje, że sprzedaż w Polsce 13 sztuk hybrydowych wersji w ciągu roku, nie jest wynikiem zachwycającym, bo stanowi równe 14% sprzedaży modelu M, a średnia europejska miała wynosić 30%. Ale to w porównaniu z innymi markami i tak niezły wynik. Czyży klienci bali się nowych technologii i pojazdu, który zapewnia identyczny jak w klasycznych modelach komfort jazdy, a dodatkowo pozwala jeździć oszczędnie? Dziwne, ale chyba prawdziwe, bo jazda Infiniti M35h niczym nie różni się od podróżowania pojazdami z napędem klasycznym. Zarówno pod względem komfortu – pozornie niewielki bagażnik (za tylną kanapą umieszczone są akumulatory) mieści cztery walizki-kabinówki − jak i walorów trakcyjnych.
Przeczytaj także i zobacz galerię:
INFINITI M35h: COŚ NIESAMOWITEGO! (TEST)
Auto wyposażono w kilka trybów jazdy − standardowy, eco, sport i do jazdy po śliskim. Jak wykazał Supertest Ekonomii, w trybie eco, podczas całkiem szybkiej jazdy (bo przecież obowiązywał limit czasowy), 3,5 litrowy silnik benzynowy o mocy ponad 300 KM pracuje mniej więcej przez połowę czasu podróży. Nie tylko napędza samochód, ale także ładuje potężne akumulatory umieszczone za tylną kanapą. Gdy są pełne, włącza się silnik elektryczny o mocy 68 KM i momencie obrotowym 270 Nm.
Wówczas nie zużywamy nawet kropli benzyny. Komputer decyduje, w którym momencie włączyć silnik benzynowy. Wszystko można obserwować na wyświetlaczu, gdzie m.in. przejrzyście pokazany jest stopień naładowania akumulatorów. Ponieważ w Infiniti możemy śledzić zużycie paliwa w zadanych okresach, zaobserwowaliśmy, że najoszczędniejsza okazała się jazda z prędkością nieco poniżej 100 km/h. Podczas testu przeprowadzonego w normalnym ruchu drogowym M35h o masie własnej aż 1830 kg, osiągnęło spalanie na poziomie zaledwie 6,38 litra (benzyny) na 100 km, choć wiatr i deszcz biciu rekordów nie sprzyjały.
Trasa tegorocznego supertestu wynosiła blisko 300 km i prowadziła z Warszawy do Radomia szeroką, dwujezdniową drogą S7, następnie drogą krajową nr 12 przez Zwoleń do Puław i stamtąd drogą nr 801 do Warszawy. Jak widać, była zróżnicowana zarówno pod względem jakości dróg jak i natężenia ruchu. Dodatkowym utrudnieniem był naturalnie obowiązek przestrzegania przepisów drogowych oraz narzucony przez organizatora czas przejazdu trasy wymuszający przeciętną prędkość w granicach 65 km/h.
W jaki sposób Infiniti M35h uzyskało ów rewelacyjny wynik? Otóż całą drogę staraliśmy się jechać płynnie, wręcz jednostajnie, na tyle, na ile pozwalały na to warunki. Unikaliśmy niepotrzebnego wyprzedzania, hamowania i przyspieszania. Prędkość jazdy była zaprogramowana. Wiedząc w jakim czasie mamy przebyć poszczególne odcinki trasy obliczyliśmy średnią prędkość i zaprogramowaliśmy tempomat. Bez tego urządzenia trudno jest zachować w miarę stałą prędkość.
Noga jakoś tak sama naciska gaz, szczególnie w samochodzie o tak dużej mocy. Dlatego poza manewrami na parkingu czy ruszaniem spod świateł oszczędzaliśmy pedał gazu pozostawiając komputerowi całą „logikę” przyspieszania i wyrównywania prędkości. Oczywiście korzystając z tych udogodnień nie można oddać się błogiemu wypoczynkowi, a trzeba cały czas kontrolować drogę, przewidywać zachowania innych użytkowników drogi, by uniknąć wszelkich niespodziewanych, gwałtownych manewrów.
A jednak nawet najsprawniejszy komputer nie radzi sobie z… polskimi drogami! Szosa nr 801 za Dęblinem w kierunku Warszawy na odcinku kilkunastu kilometrów jest mocno zaniedbana. Nawierzchnia jest dziurawa i nierówna, przez co samochodem rzuca na wszystkie strony. I tu tempomat ustawiony na niecałe 80 km/h mimo wstrząsów i szarpnięć spowodowanych nierównościami drogi próbował wyrównywać prędkość do wartości zadanej. Potrzebna była większa moc i komputer ordynował włączenie silnika benzynowego. Trzeba było zwolnić, by wykorzystać napęd elektryczny.
Największym wrogiem starających się jechać maksymalnie oszczędnie są korki. Ciągłe ruszanie i hamowanie, i znów ruszanie, by po kilkudziesięciu metrach stanąć, znacznie zwiększa zużycie paliwa. W takich sytuacjach hybrydowe Infiniti pokazuje swoją wyższość nad innymi pojazdami − przy dobrze naładowanych akumulatorach dużą część korka można pokonać, korzystając z silnika elektrycznego.
Supertest Ekonomii wykazał zalety układu hybrydowego nie tylko podczas jazdy miejskiej, gdy energia jest odzyskiwana w trakcie hamowania przed kolejnymi światłami. Również w czasie spokojnej jazdy szosowej, wykorzystując okresowe uruchamianie silnika, układ hybrydowy dowiódł ogromnego potencjału w oszczędnym spalaniu.
Warto dodać, że hybrydowe Infiniti jest tylko o 500 złotych droższe od wersji z silnikiem diesla. A daje frajdę nie tylko z powodu oszczędności. M35h wbrew pozorom nie jest pojazdem nudnym. Wystarczy wybrać sportowy tryb podróżowania. Ten styl powinien zadowolić nawet wybrednego mężczyznę, który chce zaimponować wybrance. Zawieszenie samochodu staje się twarde, nie tracąc nic z komfortu, za to kierujący zyskuje poczucie, że auto jest wyjątkowo stabilne i posłuszne. Nie wychyla się nawet na przejeżdżanych szybko, ostrych zakrętach. Jeśli w trybie sportowym przełączymy się z automatu na sekwencyjną zmianę biegów, zaczyna się naprawdę sportowa jazda.
O dziwo, ta luksusowa, wykładana drewnem i skórą, kosztująca ponad 250 000 zł kanapa zachowuje się prawie (podkreślam, prawie) jak rasowa rajdówka. Sprawnie pokonuje zakręty, nie zmieniając zadanego toru jazdy, co nie jest zbyt częste przy tylnym napędzie. Nie ma żadnych tendencji do nadsterowności. Sekwencyjna skrzynia biegów pracuje zadziwiająco szybko. Nie ma żadnych „dziur” ani opóźnień, poszczególne biegi „zaskakują” natychmiast, co wzmacnia poczucie panowania nad autem. Oczywiście przy takiej jeździe znacznie, choć nie dramatycznie, wzrasta zużycie paliwa. Dlatego w celu ukojenia nerwów wracamy do jazdy oszczędnej w trybie eco, poruszając się płynnie i dostojnie, jak na właściciela hybrydowego pojazdu przystało.
Infiniti M35h dowodzi, że hybrydy potrafią dostarczyć wiele przyjemności za mniejsze pieniądze niż auta z napędem klasycznym. Hybrydy nie trzeba się bać, warto ją polubić!
Henryk Gawuć, wiceprezes Stowarzyszenia Auto Klub Dziennikarzy Polskich
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.