Trzecia edycja FIA Hill Climb Masters przeszła do historii. Znakiem rozpoznawczym zawodów jest przede wszystkim rywalizacja zespołów narodowych, ale walka w klasyfikacji indywidualnej wzbudza równie wielkie emocje.
Nie inaczej było w tym roku, gdzie we włoskim Gubbio, na trasę legendarnego Trofeo Fagioli ruszyło ponad 170 kierowców.
Zobacz także:
Zawodnicy, przez dwa dni, mieli do pokonania łącznie pięć podjazdów – dwa treningowe i trzy wyścigowe. Już na pierwszym z nich zabłysnęli Polacy, którzy regularnie notowali wyniki w czołówce swoich klas.
Szybsze bicie serca, nie tylko polskich kibiców, zbudził przede wszystkim pojedynek Szymona Łukaszczyka i Michała Ratajczyka, którzy podobnie, jak w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski walczyli między sobą o ułamki sekund. Polska para utrzymywała tak wysokie tempo, że pierwszego dnia zdominowała rywalizację w Kategorii 3. Mistrza i II Wicemistrza Polski GSMP 2018 w drugim podjeździe treningowym dzieliło 1,16 sekundy.
Drugiego dnia do walki w E1 włączył się Szwajcar Roger Schnellmann, w trzecim Mitsubishi Lancerze. Już pierwszy przejazd pokazał, że to będzie fenomenalny pojedynek. Na otwarcie dnia czołowa trójka, Schnellmann, Ratajczyk, Łukaszczyk zmieściła się w różnicy 0,64 sekundy. Drugi podjazd okazał się pechowy dla Szymona, który mocno ruszył z linii startu, ale już za pierwszym zakrętem zatrzymał się z ukręconą półosią.
Zgodnie z regulaminem Masters nie oznaczało to na szczęście odpadnięcia z zawodów, a po szybkiej interwencji serwisu, Zakopiańczyk wrócił na finałowy podjazd. Na pożegnanie z Gubbio osiągnął swój najlepszy czas, urywając ze wcześniejszego wyniku 0,62 sekundy. Niewiele więcej stracił do Ratajczyka. Ostatecznie na podium w Kategorii 3 i Grupie E1 zobaczyliśmy dwóch Polaków – Michała na drugim, a Szymona na trzecim jego stopniu. Dla obydwu był to ogromny sukces!
Szymon Łukaszczyk: Mimo, że od przyjazdu minęło już kilka dni, to emocje nadal są ogromne. Wyjechaliśmy do Włoch z nadziejami na piękną przygodę, ale to co tam zobaczyliśmy przerosło nasze oczekiwania. Pod każdym możliwym względem te zawody były po prostu perfekcyjne, a przysłowiową wisienką na tym torcie była genialna trasa. Wszystko było przygotowane z niesamowitą dbałością o szczegóły. To wszystko było jednak tylko przedsmakiem sportowej rywalizacji. Nie wiem, czy większym wyzwaniem byli mocni rywale, czy sama trasa. Na 3,3 km nawet na ułamek sekundy nie można było stracić koncentracji. W Gubbio nie było nawet najkrótszej prostej. Jechało się wręcz zakręt w zakręt i trzeba było planować tor jazdy z dużym wyprzedzeniem. Na niektórych fragmentach prędkość dochodziła do 240 km/h, a każdy niepewny ruch kierownicą mógł się skończyć na barierze To wszystko ze świadomością, że przy mocnej stawce, każde zawahanie może być decydujące. To był prawdziwy test nerwów i umiejętności. Jestem zadowolony z wyniku, chociaż wiem, że w kilku miejscach dało się pojechać jeszcze szybciej. Dwa podjazdy treningowe to jednak za mało, żeby pojechać naprawdę na 100 peoc. Najbardziej szkoda mi tego drugiego podjazdu, bo chociaż ukręcona półoś nie zaważyła na medalu, to o tej porze była najlepsza temperatura i przyczepność, żeby urwać jeszcze trochę z wyniku. Trzecie miejsce, to dla mnie przepiękne podsumowanie tego weekendu. Zabieramy z Włoch bardzo cenny medal i bagaż bezcennych doświadczeń. Wspomnienia z tego startu będą mi jeszcze długo towarzyszyć. Dziękuje Tatra Invest oraz Marcinowi Stopce i całemu AMS Stopka Race & Rally Car Service za pomoc w przygotowaniach do tego startu. Michałowi gratuluje kolejnego świetnego startu i dzięki za walkę.
Fot.: Grzegorz Kozera