Dom-Trans ze Straszęcina koło Dębicy, to przewoźnik, którego pojazdy jeżdżą po całej Europie. Jest ich niemal 100. Łatwo je rozpoznać po firmowej czerwonej barwie kabiny z wielkim białym napisem Dom-Trans i po marce…
Bo wszystkie ciągniki siodłowe przedsiębiorstwa to pojazdy Renault Trucks z rodziny Premium, Magnum, a od niedawna także 14 samochodów z nowej gamy T.
Zobacz także:
Dom-Trans powstał w 1990 roku, więc już niedługo będzie obchodził jubileusz 25-lecia. Na początku działalności firma dysponowała jednym Starem 29, za którego kierownicą pracował właściciel, Mariusz Lis. Rosnące po przemianach ustrojowych i wraz z rozwojem gospodarki zapotrzebowanie na usługi transportowe dało Dom-Transowi wiatr w żagle. Firma zaczęła szybko rosnąć i wzbogacała tabor swoich pojazdów.
Leciwego Stara wspomagały najpierw kupione z drugiej ręki Kamazy. W 1993 roku właściciel postanowił poszerzyć usługi o transport międzynarodowy. Flotę firmy wzbogacił używany ciągnik siodłowy Volvo. Krótko po nim znalazły się w niej także ciężarowe Renault – modele Major i Magnum. Podkarpacka firma woziła ładunki tam i z powrotem do Rosji, na Ukrainę i Węgry, do Bułgarii i Rumunii. Samochodów było coraz więcej.
– Wtedy kupowaliśmy tylko używane ciężarówki, często uszkodzone lub powypadkowe. Sami je remontowaliśmy, co przy utrudnionej dostępności części nie było łatwe. Takie problemy pomagali nam wówczas rozwiązywać pracownicy serwisu krakowskiego Eurocomplex Trucks. W ten sposób narodziła się nasza współpraca, która trwa do dzisiaj. Korzystaliśmy z samochodów różnych marek i przekonaliśmy się do Renault – to niezawodne i ekonomiczne pojazdy. Te kryteria są dla mnie najważniejsze. A do tego dochodzi jeszcze wysoka jakość serwisów, z których korzystamy – w Krakowie i Olchowej k. Rzeszowa – ich mechanicy naprawdę znają się na rzeczy – mówi Mariusz Lis.
Na początku nowego wieku szef Dom-Transu postanowił zmienić politykę zakupów sprzętu i postawił na nowe pojazdy. Wcześniejsze doświadczenia spowodowały, że nie musiał się długo zastanawiać nad wyborem marki. To miało być Renault, a zakupu dokonano oczywiście w zaprzyjaźnionym Eurocompleksie. Nowym pojazdem był ciągnik Renault Premium dCi. Dobra koniunktura w pierwszych latach XXI wieku spowodowała, że Dom-Trans zaczął się szybko rozwijać. Zmianie uległy kierunki działania.
– Jazda na wschód stała się ryzykowna. Nie dość, że spadły frachty, to jeszcze zaczęły tam ginąć samochody. Do tego powszechna korupcja… Stwierdziliśmy, że szkoda nerwów i poszukaliśmy zajęcia na innych trasach – dodaje Mariusz Lis.
Dzisiaj główne kierunki obsługiwane przez pojazdy Dom-Transu to kraje Europy Zachodniej. O to, by silniki w samochodach nie stygły dba firmowa spedycja, pracująca wyłącznie na własne potrzeby. Firma wozi artykuły spożywcze i przemysłowe naczepami kurtynowymi i chłodniczymi. Pierwszych ma ponad 70, drugich 20. Przez kilka lat „renówki” ze Straszęcina ciągnęły też cysterny. Ciągniki siodłowe francuskiej marki stanowią 100 proc. tej floty.
W maju tego roku pojawiły się w niej pierwsze dwa Renault Trucks T z 11-litrowymi silnikami o mocy 460 KM.
– Na początku musiałem się przyzwyczaić do nieco kosmicznego wyglądu kabin, ale byłem ciekaw, jak te pojazdy wypadną w codziennej eksploatacji na naszych trasach. Wyniki przeszły moje oczekiwania – w zależności od trasy i kierowcy zużycie paliwa było mniejsze od 3 do 5 l na 100 km od Premium – a to też są oszczędne samochody – i Magnum. Renault T ma też wygodną kabinę, w której jest bardzo cicho. Kierowcy chwalą również ich komfort – opowiada Mariusz Lis.
Tak dobre wyniki rozwiały ostatnie wątpliwości i już na początku jesieni park maszyn Dom-Transu zasiliło kolejnych 12 Renault Trucks T w takiej samej jak wspomniane wyżej specyfikacji. Dwa z nich to pojazdy ze specjalnej, limitowanej serii „Rewolucyjna Dwudziestka”. Te ciągniki wyróżniają się efektownym, okolicznościowym oklejeniem kabiny ze specjalnym wzorem i słowami „20 lat Renault Trucks Polska”. Wszystkie nowe pojazdy Dom-Transu zaopatrzone zostały w pełne kontrakty serwisowe, a kierowcy, którzy zasiedli za ich kierownicami przeszli szkolenie z techniki jazdy.
Mariusz Lis jest zresztą wielkim zwolennikiem podnoszenia kwalifikacji szoferów przez rozmaite szkolenia. Zyskuje na tym i firma i pracownicy.
– Ostatnio tematem szkoleń zajmuje się moja córka Katarzyna, ale nie tylko, dlatego jesteśmy firmą rodzinną. Mamy też pracujące u nas familie – ojców i synów. Mam nadzieję, że po nich będą następni! – dodaje Mariusz Lis.