Desafio Ruta 40 to niezwykle trudna próba dla kierowców i ich pojazdów. Nie ma tu ani jednego dnia wytchnienia, a kolejni uczestnicy odpadają z powodu zmęczenia, upadków i awarii.
Styczniowy Rajd Dakar, po raz pierwszy od dziesięciu lat nie zawita do Argentyny i wydaje się, że organizatorzy bardzo chcą zrekompensować tę sytuację zawodnikom walczącym na trasie czwartej rundy Pucharu Świata FIM.
Zobacz także:
Rafał Sonik mimo powrotu po długiej przerwie nie tylko utrzymuje tempo, ale również trzecią pozycję w stawce.
Start przedostatniego odcinka specjalnego został przesunięty o 25 km w głąb trasy, by uniknąć skorodowanego i niebezpiecznego fragmentu, pełnego luźnych kamieni. Większość niespełna 350-kilometrowej trasy prowadziła przez góry, sięgając nawet 4000 m n.p.m. Taka wysokość nie jednemu dała się we znaki. Rafał Sonik, w ciągu ostatnich dziesięciu lat startów zdążył jednak przyzwyczaić organizm do różnych, ekstremalnych warunków i „nieco rozrzedzone powietrze” nie zrobiło na nim większego wrażenia.
– Zdecydowanie bardziej dokuczliwe było zimno. Jechaliśmy głównie przez wyschnięte doliny rzek, jednak nie wszystkie były całkiem wyschnięte. O poranku forsowaliśmy zamarznięte potoki, a w drodze do mety pokonaliśmy ponad sto rzek, z lodowatą wodą. Miałem jej pełne buty, a dodatkowo wychładzały mnie mokre spodnie – przyznał Sonik, sześciokrotny zdobywca Pucharu Świata.
Rajdowcy mieli również do przejechania fragment tego samego odcinka specjalnego, który w 2017 roku, Sonik pokonywał wspólnie z Kamilem Wiśniewskim.
– Myślę, że Kamil zgodziłby się ze mną, że to był najbardziej paskudny fragment trasy, na jakim kiedykolwiek przyszło nam się ścigać. Ogromna przestrzeń poprzecinana płytkimi, wyschniętymi korytami rzecznymi. Mnóstwo kamieni, skał i głazów ukrytych pośród niskiej, szarej roślinności. Księżycowy krajobraz, który pokonywałem dość ostrożnie. Utrzymanie trzeciej pozycji było zdecydowanie ważniejsze, niż walka o drugie miejsce z Maksimowem na granicy ryzyka – przyznał polski zawodnik.
Tymczasem Rosjanin podjął ryzyko, próbując powiększyć swoją przewagę nad Polakiem i omal nie przypłacił tego poważną kontuzją
– Jego quad uderzył w głaz i Aleksandra wyrzuciło w powietrze. Zniszczył cały panel nawigacyjny, więc ostatnie 100 km musiał jechać za jakimś motocyklistą. Inaczej po prostu nie znalazłby trasy, choć pod kątem nawigacji, końcówka oesu była zdecydowanie prostsza – komentował „SuperSonik”.
Ostatecznie Rosjanin nie tylko dotarł do mety, ale zanotował również drugi czas. Wygrał Nicolas Cavigliasso, umacniając się na pozycji lidera. Rafał Sonik ponownie był trzeci i już tylko jeden dzień ścigania z Villa Union do San Juan dzieli go od drugiego podium w tym sezonie.
Wyniki czwartego etapu FIM:
1. Nicolas Cavigliasso – 5:39.47 godz.;
2. Aleksander Maksimow – strata 3.29 min.;
3. Rafał Sonik – 49.11 min.;
4. Nicolas Robledo – 1:14.53 godz.
Klasyfikacja generalna (FIM)
1. Nicolas Cavigliasso – 19:06.14 godz.;
2. Aleksander Maksimow – 1:05.46 godz.;
3. Rafał Sonik (POL) – 2:02.00 godz.;
4. Nicolas Robledo – 8:08.26 godz.