COYOTE: CO DAJE BEZPŁATNY ROAMING NA WAKACJACH?

Coyote app111

Dużo szumu w ostatnich miesiącach wywoływały doniesienia o zniesieniu opłat roamingowych na terenie Unii Europejskiej. Wielu dostawców technologicznych na to czekało, innym z kolei niekoniecznie podoba się ten fakt.

Ale co, poza tańszymi rozmowami oznacza to dla Kowalskiego? Zwłaszcza takiego, który wybiera się na wakacje samochodem?


Zobacz relacje:

GPS / AUDIO

COYOTE


 

Coraz bardziej popularne staje się wykorzystywanie samochodów podczas zagranicznych urlopów. Zapewnia ono zdecydowanie większą swobodę. I co ważne, nie zawsze, by poruszać się autem, trzeba nim na wakacje wyjechać. Znacznie tańsze ceny w wypożyczalniach samochodów czy rozwój usług typu carsharing, stymulują rozwój mobilności w europejskich miastach.

Jednak jako, że erę papierowych map mamy już dawno za sobą, korzystając z auta, zwłaszcza w obcym mieście/państwie, trzeba zdać się na technologie. Dotąd swobodne z nich korzystanie na przykład w Niemczech, Włoszech czy Francji było ograniczone ryzykiem wysokich opłat roamingowych.

Czemu? Bo w dobie Internet of Things, najbardziej sprawdzone i wiarygodne informacje to te, które podawane są w czasie rzeczywistym. Nawet najlepsza nawigacja bez ostrzeżeń o korkach czy kontrolach policji, może popsuć humor na wakacjach i znacznie uszczuplić portfel, a każdy przewodnik, który nie zawiera opinii użytkowników jest z pewnością mniej wiarygodny.

Poniżej zatem 5 aplikacji, z których wręcz trzeba korzystać na urlopie w krajach UE, bez obawy o rachunek telefoniczny.

1) Wyszukiwarka Google – jedna z najbardziej popularnych wyszukiwarek na świecie. Wśród polskich internautów zdecydowanie numer jeden. Jednak, żeby była skuteczna – musi być online. Wówczas nie ma rzeczy, której byśmy w niej nie znaleźli. A będąc za granicą – wiedza na temat atrakcji, cen biletów, aptek, lekarzy czy miejsca, w którym się obecnie znajdujemy lub do którego udajemy – jest bezcenna. A jeśli dodamy jeszcze jedną funkcjonalność Google – Mapy – z całą pewnością w obcym mieście się nie zgubimy.

2) Translator – kiedyś oprócz papierowych map, na każdy zagraniczny wyjazd trzeba było zabrać rozmówki. Taki kieszonkowy tłumacz to była niemal pozycja obowiązkowa każdego urlopowicza. Dzisiaj technologie zastępują wszystko, co drukowane. Dlatego warto zawczasu pościągać różnego rodzaju aplikacje tłumaczące. Wiele z nich działa online, zwłaszcza ten sygnowany logo Google.

Teraz bez obaw można z niego również korzystać i to nie tylko w miejscach, gdzie dostępne jest bezpłatne WiFi. A dla tych, którzy nie chcą zajmować sobie zbyt dużo czasu wpisywaniem trudnych zwrotów – mamy dobrą wiadomość. Niektóre z translatorów tłumaczą już tekst ze zdjęcia. Zatem wystarczy zrobić foto, by aplikacja przetłumaczyła tekst na nim się znajdujący.

3) Coyote – nic tak nie psuje urlopu jak mandat. A im dalej na Zachód Europy, tym stawki są wyższe. Na przykład we Francji najniższy wymiar kary to 39 euro, ale już najwyższy – 3 119 euro, czyli prawie 14 000 zł. Z pewnością wielu kierowców chciałoby tego uniknąć. I jest to możliwe. Wystarczy zaopatrzyć się w aplikację mobilną Coyote, która działa niemal w całej Europie (6 milionów kierowców!), ostrzegając przed kontrolami policji czy fotoradarami. A do tego ma nawigację z aktualną informacją o korkach. To dla kierowców wybierających się poza granice Polski, zdecydowanie must have, jeśli chodzi o aplikacje ułatwiające podróż.

W momencie zniesienia opłat za transfer danych, nie ma powodu, by narażać się na ryzyko mandatów, bądź stania w korkach.

4) Yelp – żeby nie narazić się na ciepłe wino, niesmaczną pizzę czy zimną zupę, należałoby albo odwiedzać tylko restauracje z przynajmniej jedną gwiazdką Michelin lub zapytać o zdanie lokalnych mieszkańców. Zarówno jedno i drugie stanowi wyzwanie. Jeśli nie finansowe, to społecznościowe. Bo któż zna setki osób w każdej turystycznej destynacji?

Odpowiedzią są aplikacje społecznościowe. A w kontekście turystyczny doskonale sprawdza się Yelp, który zawiera miliony ocen i opinii zwłaszcza punktów gastronomicznych niemal na całym świecie. Nie trzeba już przeczytać połowy internetu, by wiedzieć, czy pobyt z konkretnej restauracji w Rzymie niesie ryzyko nieplanowanego, zbyt wysokiego napiwku. Wszystko dostępne online.

5) Spotify – kiedyś w każdą podróż zabieraliśmy kasety, później płyty kompaktowe, a jeszcze później odtwarzacze mp3. Dzisiaj wystarczy aplikacja ze streamingiem muzyki. Spotify, Deezer czy Tidal, a nawet YouTube to niezliczone zbiory utworów, które można odtwarzać online. Dotąd transfer danych, zwłaszcza z serwisów wideo, mógł być obciążeniem dla abonenta.

Dzisiaj, dzięki realizacji hasła „road- like- at- home“ wszystko jest na wyciągnięcie ręki. A nic nie uprzyjemnia długiej podróży tak, jak odpowiednia muzyka, radio internetowe czy audiobooki. Każdemu wedle preferencji.

6) Zajęcia, relacje – nie ma wakacji bez relacji. Takie hasło powinno towarzyszyć pokoleniu Millenialsów i nie tylko. Dzisiaj wszyscy robią zdjęcia.

I niemal wszyscy natychmiast się nimi dzielą. Są tacy, którzy dla dobrego zdjęcia zrobią niemal wszystko. I wszystko oddadzą za milion lajków i polubień. Innymi słowy – wszystko dla zdjęć. Żyjemy w świecie zdominowanym przez #selfie. Instagram, Facebook, Pinterest, Snapchat to tylko niektóre przykłady aplikacji, gdzie kontentem jest fotografia.

Dzięki prezentowi otrzymanemu od Unii Europejskiej, niemal każdy może dokumentować miejsce swojego pobytu, ale przede wszystkim niemal natychmiast dzielić się nim ze znajomymi, bez obawy o rachunek za usługi mobilne.

Pamiętajmy zatem, że dobre wakacje, to takie które dobrze wspominamy. Zadbajmy więc o to, by wspomnień nie popsuł mandat, zbyt wysoki rachunek w restauracji czy brak dokumentacji zdjęciowej.