W całej Polsce na drogach tranzytowych odbywa się protest przewoźników przeciw wprowadzonej przez Niemcy płacy minimalnej dla zagranicznych kierowców firm transportowych.
Nowa stawka uderza w przedsiębiorstwa z Europy Środkowo-Wschodniej w tym z Polski, które obsługują ponad 25 procent rynku TSL (Transport- Spedycja- Logistyka) w Unii Europejskiej.
Zobacz także:
STRAŻ WZYWA W CHARAKTERZE ŚWIADKA – CO ROBIĆ?
23 marca przewoźnicy zamierzają zaostrzyć protest na drogach tranzytowych.
Bartosz Najman, prezesa Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców: Od 1 stycznia na terenie Niemiec zagranicznych przewoźników obowiązuje nowa płaca minimalna dla kierowców firm transportowych, która wynosi 8,50 euro czyli ok. 35 zł za godzinę. Nic dziwnego więc, że spotyka się to ze sprzeciwem – zwłaszcza polskich firm, które tracą w ten sposób znacząco na konkurencyjności. Polscy przewoźnicy czują się pozostawieni bez wsparcia ze strony rządu, stąd rosnąca frustracja, która doprowadziła do decyzji o proteście. Zostało bardzo mało czasu, a szanse na wycofanie ustawy MiLoG z dnia na dzień się kurczą. Dzienny koszt pracy kierowcy na terenie Niemiec i tak jest już wysoki – prawie 50 euro, a z nową stawką znacząco wzrasta. Trzeba więc przygotować się na najgorsze i wprowadzić rozwiązania, które pozwolą zredukować już wysokie koszty. W naszej ocenie do niemieckiej płacy minimalnej można wliczyć polską stawkę, ryczałt za nocleg i inne opłaty na rzecz pracownika. Dzięki odpowiedniemu rozliczaniu pracy kierowców jesteśmy w stanie zminimalizować negatywny wpływ niemieckiej ustawy.