W każdy weekend w Polsce, średnio ponad 10 tysięcy kierowców zaprasza przez Internet do swoich samochodów nieznajomych pasażerów, szukających środku transportu.
Jacy są kierowcy – zwolennicy ekonomii współdzielenia i co skłania ich do zabierania – nieznajomych przecież – pasażerów? Ekonomia współdzielenia staje się coraz bardziej popularna. Można się dzielić – bezpłatnie lub odpłatnie – sprzętem sportowym, wynajmować miejsca parkingowe, a nawet znaleźć „dogsittera” dla swojego pupila.
Zobacz także:
ROZMAITOŚCI
Ekonomia współdzielenia zmienia przyjęty dotychczas rynkowy porządek, a rozumienie pojęć konsumpcji i własności ulega modyfikacji.
Jacy są kierowcy, którzy zabierają pasażerów?
Kierowcy, którzy wpuszczają pasażerów do auta posiadają pewne wspólne cechy. Rozumieją, że aby korzystać, nie trzeba posiadać. Oferują miejsca w samochodach tym, którzy potrzebują przejazdu, a już niekoniecznie własnego pojazdu. W każdy weekend, za pomocą samego tylko internetowego serwisu wspólnych przejazdów BlaBlaCar, średnio 10 tys. kierowców zaprasza do swoich samochodów nieznajomych pasażerów.
Aby taka wymiana mogła zaistnieć, najważniejsza jest zaangażowana społeczność, która darzy się wzajemnym zaufaniem. Wszystkie serwisy wymiany dóbr i usług podkreślają, że swój intensywny rozwój zawdzięczają właśnie jej. Badania przeprowadzone na grupie ludzi korzystających ze wspólnych przejazdów pokazują, że zwolennicy „sharing economy” bardziej ufają nieznajomym w sieci, niż swoim sąsiadom, czy nieznajomym przypadkowo spotkanym na ulicy. Z niedawno opublikowanej „Diagnozy społecznej 2013” wynika , że typowy, statystyczny Polak wciąż nie ma zaufania do innych i nie wierzy w dobre intencje nieznajomych osób.
Wirtualna weryfikacja
– Mam potrzebę sprawdzenia danych o użytkowniku, z którym planuję przejazd. Dla mnie jego wiarygodność budują oceny, które w takich serwisach wystawiają sobie użytkownicy. Widzę oceny, które wystawili danej osobie inni użytkownicy i dzięki temu wiem, że nie mam się czego obawiać – mówi Małgorzata z Warszawy (33 l.), która korzysta ze wspólnych przejazdów BlaBlaCar i jest aktywną couchsurferką.
Osoby, które decydują się na zabieranie pasażerów czy goszczenie nieznajomych w swoich domach to osoby otwarte. Dom czy samochód to przestrzeń prywatna, właściwie intymna, dlatego zaproszenie do środka nieznanych wcześniej osób wymaga od ludzi otwartości. Na swoje terytorium innych zapraszają zarówno kobiety jak i mężczyźni. Użytkowniczki BlaBlaCar stanowią 42 proc. całej społeczności i liczba ta rośnie.
Ponadprzeciętna gadatliwość
Większość z tych osób określa się jako osoby bardzo rozmowne.
– Z zebranych, przez serwis wspólnych przejazdów, danych wynika, że aż 99% polskich użytkowników wspólnych przejazdów BlaBlaCar określa się jako osoby rozmowne i bardzo rozmowne. Pod tym względem Polacy przegonili Włochów i Hiszpanów, którzy, wydawałoby się, są nie do przegadania – mówi Michał Pawelec, jeden z założycieli BlaBlaCar w Polsce.
Zgromadzone przez serwis wspólnych przejazdów, dane przeczą jeszcze jednemu stereotypowi – Polaka narzekacza i krytykanta. Pasażerowie wystawiają bardzo wysokie oceny kierowcom, z którymi odbyli wspólny przejazd. Średnia generalna ocena dla kierowcy to 4,9 na 5 możliwych gwiazdek, a jeśli chodzi o same umiejętności prowadzenia pojazdu, to aż 88% kierowców otrzymuje najwyższą ocenę w 3–stopniowej skali.
Młodość lub młody duch
Sharing Economy to wciąż trend najbardziej popularny wśród ludzi młodych. Najwięcej kierowców stanowią osoby z grupy wiekowej od 26 do 40 lat: jest ich 45 proc. Natomiast większość pasażerów to ludzie w wieku od 18 do 25 lat (48 proc.). Tych od 26 do 40 lat jest 42 proc.
– Mamy podobną liczbę kobiet i mężczyzn, którzy korzystają ze wspólnych przejazdów, choć wśród samych kierowców jest nadreprezentacja mężczyzn. Jednak, co może zaskoczyć niektórych panów, kobiece umiejętności prowadzenia samochodu są przez pasażerów oceniane nieco wyżej, niż umiejętności mężczyzn – mówi Michał Pawelec.
Co im to daje? Wybór mniej konsumpcyjnego stylu życia to jeden z argumentów. Poza nim, pojawia się również argument korzyści ekonomicznych. Forbes wyliczył, że dzięki korzystaniu z zasobów, zamiast ich posiadania, Amerykanie wzbogacą się w 2013 roku o 3,5 miliarda dolarów.