Drugą lokatą w Baja Inter Cars załoga Jacek Soboń i Kacper Jeneralski przypieczętowała tytuł zdobywców Pucharu Polski samochodów terenowych.
Rajd w okolicy Szprotawy okazał się najtrudniejszą eliminacją sezonu. Na szczęście kierowca i pilot byli do niej doskonale przygotowani.
Zobacz także:
Jacek tuż po zakończeniu poprzedniej rundy postanowił popracować nad sterowaniem jednostki napędowej. Chciał sprawdzić, ile przyniesie wymiana komputera sterującego pracą silnika, zamontował i zestroił więc sterownik EMU. To tańsza i prostsza alternatywa zamiany dwulitrowego silnika Hondy na nieco większą jednostkę 2.4 (również japońskiego producenta), lub – co byłoby z pewnością bardziej problematyczne – zakupu lub budowy nowego auta.
Cel? Większa moc i moment obrotowy, a w praktyce – poprawa jazdy na zakrętach oraz w kopnym piasku. Operacja strojenia się powiodła, choć silnik czasem gasł. Tak przygotowana ekipa trafiła do Szprotawy. Na wspólnym dla zawodników pucharu i mistrzostw Polski prologu było bardzo ślisko i zdradliwie, łatwo było skończyć rywalizację na drzewie czy z uszkodzonym autem. Tak właśnie zakończył się start najgroźniejszych konkurentów Japa Team. Spokojna, szybka jazda Jacka i Kacpra zaowocowała tymczasem pierwszą lokatą.
Drugi przejazd odcinka w drugim dniu rywalizacji niemal nie przesądził o porażce.
– Kłopoty zaczęły się zaraz po starcie – z tylnej części samochodu dało się słyszeć huk. Hurgot się nasilał, dodatkowo pojawiły wibracje. Nie przyspieszałem gwałtownie i unikałem skoków, żeby nie nadwyrężać mechanizmów. Jechaliśmy dużo wolniej niż normalnie, przez co zakopaliśmy się na grząskich, miękkich piachach. Pomógł nam Adam Bomba, choć walczył z nami o zwycięstwo! Zatrzymał się i wyciągnął auto, ratując nam skórę i tracąc cenne minuty. Przed metą hałas zrobił się okropny. Dojechaliśmy do mety, ale zaraz potem wszystko się urwało, musieliśmy się zatrzymać i wykręcić wał. Na odcinkach dojazdowych zazwyczaj czasu nie brakuje, ale tym razem było go na styk. Na punkt kontroli spóźniliśmy się 9 min, co oczywiście zakończyło się karą i zepchnęło nas na drugą pozycję. Źródłem problemów okazało się łożysko tylnego mostu. Auto zostało naprawione i odstawione do parku – wspomina Jacek Soboń.
W trzecim dniu załoga pojechała taktycznie: nie było sensu atakować, zwłaszcza że silnik znowu gasł kilka razy…
Plan na rok 2016 został wykonany! Załoga jeździła bardzo skutecznie i w klasyfikacji generalnej uzyskała dużą przewagę punktową nad konkurentami.