Z okazji Prima Aprilis Adam Małysz zrobił mieszkańcom Warszawy dość nietypowy żart. Najpierw wcielił się w rolę taksówkarza jednej ze stołecznych korporacji.
Następnie podjeżdżał po niczego niespodziewających się pasażerów swoją dakarową rajdówką i proponował podwiezienie, budząc w zdecydowanej większości przypadków entuzjazm podróżnych.
Zobacz także:
SPORT
Adam Małysz usiadł za kierownicą jednej ze stołecznych taksówek, podejmując pasażerów z różnych punktów miasta. W trakcie jazdy Adam prowokował pasażerów do rozmowy, wyczekując ich reakcji. Część z nich od razu zorientowała się kim jest kierowca, inni brali go za sobowtóra Małysza lub nie rozpoznawali wcale. O tyle większe było ich zdziwienie gdy Adam ujawnił się, zdejmując okulary.
– Proszę o uśmiech, są Państwo w ukrytej kamerze. Prima Aprilis – wyjaśniał Małysz.
Jednak największą prima aprilisową niespodziankę mieli Ci klienci, po których, zamiast regularnej taksówki, podjeżdżał Małysz swoją dakarową rajdówką.
Zaskoczonych pasażerów zabierał na kurs ulicami centrum Warszawy. Orzeł z Wisły znudzony powolnym ruchem komunikacyjnym w mieście znajdował skróty, gdzie mógł rozwinąć skrzydła i pokazać swoje off-roadowe umiejętności.
– Jestem w szoku. Ale zrobiliście mi numer! Na początku, gdy podjechała rajdówka z napisem TAXI – oniemiałam. Byłam przekonana, że zaraz nadjedzie zwykła taksówka. Do tej pory ręce mi się trzęsą, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek przejadę się takim samochodem i to z Adamem Małyszem! – opowiada Malwina, którą Małysz przewiózł dakarówką.
Adamowi udało się wkręcić kilku przypadkowych pasażerów taksówki. Tegoroczny Prima Aprilis na pewno zapamiętają na długo.
Fot.: Marcin Kin_Red Bull Content Pool