Samochodowa załoga Kuba Przygoński i Tom Colsoul, zajęła trzecie miejsce na pierwszym etapie Abu Dhabi Desert Challenge. Rafał Sonik, mimo niewielkich problemów zajął drugie miejsce w kategorii quadów.
Marek Dąbrowski i Jacek Czachor linię mety przekroczyli z piątym czasem podobnie, jak Kuba Piątek, który ukończył dzisiejszy etap na piątej pozycji wśród motocyklistów. Jarek Kazberuk i Robert Szustkowski uzyskali szósty czas w grupie T2.1.
Zobacz także:
ABU DHABI DESERT CHALLENGE 2016
Dobrze na pierwszym odcinku zaprezentował się zdobywający pustynne szlify, Kuba Przygoński pilotowany przez Toma Colsoula w Mini All4 Racing. Pomimo trudnych warunków panujących na trasie, Polak stracił do lidera niespełna cztery minuty meldując się na mecie na trzecim miejscu. Dzisiejsze zawody wygrał zdobywca Pucharu Świata Katarczyk Nasser Al-Attiyah, drugi był Saudyjczyk Yazeed Al Rajhi.
– Przez cały odcinek utrzymywaliśmy dobre i równe tempo. Od startu goniliśmy zawodników jadących przed nami. Na 180 kilometrze przed metą udało nam się zrealizować plan. Za plecami mieliśmy Mikko Hirvonena, Marka Dąbrowskiego i Yazeeda Al-Rajhi, którzy mocno naciskali. Ostatnie kilometry przed metą rywalizacja była bardzo zacięta. Cieszę się z dzisiejszego przejazdu, trzecie miejsce w generalce to bardzo dobry prognostyk przed kolejnymi etapami. Najważniejsze, żeby zachować koncentrację do końca i nie popełniać błędów – ewentualne zakopanie samochodu to strata nawet trzydziestu minut – powiedział Kuba Przygoński, kierowca Automobilklubu Polski i zespołu ORLEN Team.
Na 278 kilometrowej trasie dobry piąty czas uzyskał drugi samochodowy zespół ORLEN Team – Marek Dąbrowski i Jacek Czachor (Toyota Hilux Overdrive). Załoga Automobilklubów Polski i Rzemieślnik zajmuje w klasyfikacji piąte miejsce.
– Mieliśmy bardzo dobry początek, dzięki czemu szybko złapaliśmy swój rytm i płynnie pokonywaliśmy kolejne wydmy. Nie popełniliśmy żadnych błędów nawigacyjnych i utrzymaliśmy dobre tempo przez cały przejazd, co ma odzwierciedlenie w klasyfikacji generalnej. Cieszę się, że nawiązaliśmy równorzędną walkę z MINI, które na pustyni spisują się rewelacyjnie. Jesteśmy zadowoleni z przejazdu i ustawień samochodu, wszystko pracuje doskonale. Słowa uznania dla naszych mechaników – powiedział Jacek Czachor.
Załoga R-Six Team pokonała pierwszy etap Abu Dhabi Desert Challenge z szóstym czasem w grupie T2.1. Było to jak małe zwycięstwo, ponieważ niewiele brakowało, żeby duet nie ukończył odcinka specjalnego.
– Dziś kopaliśmy tylko raz, kiedy zabrakło nam mocy na podjeździe i zawiesiliśmy się na wydmie. Nie trwało to jednak długo, bo pojawili się koledzy z katarskiego Nissana, szarpnęli i mogliśmy jechać dalej. Ten przymusowy postój wynikał z tego, że silnik wyrzuca nam dwa cylindry i ma przez to mniej mocy. W niektórych miejscach musieliśmy zawracać i dwukrotnie forsować wydmy. – Dzisiaj Robert przeżył swoją Golgotę, bo jest chory i mocno osłabiony. Wsiadł jednak za kierownicę i zmieniliśmy się dopiero w okolicach setnego kilometra. Przed CP3 podjęliśmy decyzję o powrocie na biwak i przyjęciu kary, ale Robert jest tak twardy, że ostatecznie pokonaliśmy całą trasę – mówił na mecie Jarek Kazberuk.
– Trasa była naprawdę wymagająca. Kilku zawodników stwierdziło nawet, że był to najtrudniejszy odcinek specjalny, jaki jechali w życiu. Tym bardziej cieszy nas, że pokonaliśmy go od początku do końca. Choć nie utrzymaliśmy tempa, jakim na ogół jeździmy, to liczy się osiągnięcie mety – dodał Robert Szustkowski.
Rafał Sonik przez kilka cennych minut usuwał awarię quada. Musiał też bardzo uważać na paliwo, ponieważ jego Honda „piła” benzynę jak smok.
– Teren do jazdy był dziś kapitalny, a ja jestem bardzo zadowolony z wyniku, bo mogło być dużo gorzej. Zwłaszcza, że ku mojemu ogromnemu zdziwieniu quad palił 20 litrów na 100 km. Widocznie zastosowana przez nas mieszanka przy ustawieniu mapy zapłonu jest tak bogata, że choć mam zdecydowanie lepsze chłodzenie silnika, to muszę bardzo uważać na spalanie. Dziś dojechałem do pierwszego tankowania na oparach. Jeszcze pięć kilometrów i bym stanął! Prawdopodobnie ktoś z zawodników by mi pomógł, ale strata czasowa byłaby niepowetowana. Niestety podczas tego rajdu, serwis nie może mi pomóc podczas tankowania. Musiałem więc poświęcić kilka minut na usunięcie usterki, kiedy ruszył już pomiar czasu. Gdybym jednak tego nie zrobił, mógłbym nie dojechać do mety. Z tego co wiem Ignacio jechał przez znaczną część odcinka z Mohammedem Al-Balooshim.
Jazda z motocyklistą zawsze poprawia tempo – zwłaszcza z miejscowym. Tymczasem ja przez 80 procent odcinka jechałem i nawigowałem sam, więc te kilka minut to na tym etapie żadna strata – relacjonował Rafał Sonik.
W motocyklowej stawce najszybszy był Toby Price, który został liderem rajdu. Na dzisiejszym etapie Australijczyk pokonał Brytyjczyka Sama Sunderlanda o 32 sekundy i Chilijczyka Pablo Quintanilla o 1.06 min. W klasyfikacji generalnej o dwa oczka awansował Kuba Piątek. Absolwent Akademii ORLEN Team odnotował rewelacyjny piąty czas przejazdu w stawce najlepszych motocyklistów cross country.
– Od startu złapałem swój rytm i dość szybko poczułem się pewnie na pustyni. Niestety brak koncentracji kosztował mnie dwa niegroźne upadki, po których musiałem odrabiać straty. Po tankowaniu złapałem grupę trzech zawodników, którzy mi odjechali i razem pokonaliśmy ostatnie 50 kilometrów trasy rywalizując między sobą. Piąte miejsce po dzisiejszym odcinku to bardzo dobry wynik. Najważniejsze, że cały czas mam kontakt z czołówką – powiedział Kuba Piątek.
Jutro przed zawodnikami drugi dzień zmagań na Ar-Rab al-Chali – największej piaszczystej pustyni na świecie, do przejechania mają 278 km.